Tomasz Skrzypczyński: Legia przebija dno (komentarz)

Getty Images / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
Getty Images / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Wisła Płock wyglądała przy mistrzach Polski jak profesor przy dziecku z podstawówki. Legia jest pogrążona w chaosie i wciąż przebija dno.

Piłkarze Legii Warszawa w tym sezonie przebijają samego Davida Copperfielda. Gdy z każdym tygodniem kibicom mistrza Polski wydaje się, że to niemożliwe, oni robią coś jeszcze bardziej niewytłumaczalnego. Tylko że Amerykanin przenikał przez Wielki Mur Chiński, a oni grają coraz gorzej.

W niedzielę doszli do takiego poziomu, że przebili chyba porażkę z mistrzem Luksemburga, choć wydawało się to przecież niemożliwe. Grają gorzej niż za kadencji Deana Klafuricia i Romeo Jozaka, choć przecież wydawało się, że gorzej być nie może. A jednak.

Przeciwko Wiśle Płock nie wystąpili piłkarze. Wystąpili kopaczo-najemnicy, którzy wyglądali jakby po raz pierwszy spotkali się przed pierwszym gwizdkiem, a za wygraną ktoś obiecał im termofor, ewentualnie kasetę wideo, używaną.

Bo że ich jakość piłkarska jest jako-taka, wiemy od dawna. Tym razem jednak zabrakło wszystkiego. Wszystkiego, czyli chociażby ambicji. Obrońcy grali między sobą, ja do mnie, ty do ciebie. Nikt się nie pokazywał do gry, nikomu nie zależało. Chaos.

ZOBACZ WIDEO Dwa świetne gole Zielińskiego. Napoli wróciło z 0:2 do 3:2 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Kopaczo-najemnicy mają jednak problem, bo mają za sobą milionową rzeszę kibiców, którzy wydają pieniądze po to, by oglądać chociażby to, że im się chce. A oni wyglądają, jakby nie wiedzieli, co mają robić, w którą stronę biegać i czy w ogóle. Jakby im nie zależało.

Ricardo Sa Pinto jest trenerem Legii od kilkunastu dni. Nikt o zdrowych zmysłach nie wierzył w to, że w tym czasie Portugalczyk sprawi, że Mateusz Wieteska stanie się Raphaelem Varanem, a Domagoj Antolić Luką Modriciem. Tylko że za jego kadencji chaos jest jeszcze większy.

Nagle niechciany jeszcze kilka tygodni temu Artur Jędrzejczyk jest pierwszym wyborem na prawej obronie. Cristian Pasquato, któremu niedawno powiedziano "ciao!", nagle ma po przerwie ratować zespół przed katastrofą. Nie uratował.

W niedzielę Legia straciła na własnym boisku cztery gole po raz pierwszy od 17 lat. We wrześniu 2001 roku przegrała ze Śląskiem Wrocław 3:4, ale kilka miesięcy później zdobyła mistrzostwo Polski. Teraz też to jest możliwe, to przecież LOTTO Ekstraklasa, jednak ostatnie miesiące pokazują, że to chyba złe rozwiązanie. Drużynie potrzebny jest wstrząs, czyli brak tytułu.

W ubiegłym sezonie drużyna przegrała 11 meczów, ale zdobyła mistrzostwo, przede wszystkim słabością rywali. Uśpiło to jednak Dariusza Mioduskiego, który pozostawił na stanowisku Deana Klafuricia. Efekty widać do dziś. Prezes wciąż mówi o stabilizacji, długofalowej wizji, a zatrudnia kogoś, kto w żadnym klubie nie wytrzymał roku.

Chaos.

Prezes klubu miota się niewyobrażalnie. Od przejęcia udziałów od poprzedników drużyna gra coraz gorzej, jest notorycznie osłabiana, a Ricardo Sa Pinto to piąty trener Legii w ciągu roku. PIĄTY! A w niedzielę zespół przegrał PIĄTY mecz w tym sezonie na własnym boisku.

Kurtyna w dół.

Źródło artykułu: