Mateusz Skwierawski: Polski kibic otumaniony (komentarz)

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Adam Nawałka i Zbigniew Boniek
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Adam Nawałka i Zbigniew Boniek

Niemiecka federacja pokazała naszej, w jaki sposób powinna rozliczać się z porażki na mistrzostwach świata w Rosji. Skoro szef PZPN publicznie wyśmiewa zarzuty o niedopełnienie obowiązków, to znaczy, że nie ma argumentów i przyznaje się do błędu.

W kilku zdaniach Adam Nawałka zamknął temat mistrzostw świata w Rosji, które nasza reprezentacja kompletnie położyła. Zajęła ostatnie miejsce w grupie mając najlepszą drużynę od 1982 roku. Poprzedni selekcjoner pożegnał się z kibicami na początku lipca, czyli wtedy, gdy mundial na dobre się rozkręcał. Minęły prawie dwa miesiące, mamy już nowego trenera kadry, nasze kluby zdążyły odpaść z europejskich pucharów, podczas mistrzostw Europy w Berlinie polscy lekkoatleci wywalczyli dwanaście medali, powoli zbliża się rok szkolny, a meteorolodzy straszą nas niżem Wanda. Od tamtej konferencji Nawałki wiele wody w Wiśle upłynęło, ale jedno wydarzenie każe do niej wrócić.

W środę, półtora miesiąca po zakończeniu mundialu, trener reprezentacji Niemiec Joachim Loew i dyrektor kadry Oliver Bierhoff spotkali się z dziennikarzami, żeby omówić przyczyny porażki swojej drużyny w mistrzostwach. Konferencja trwała godzinę i pięćdziesiąt minut, czyli ponad dwa razy dłużej od spotkania Nawałki z mediami. I była przykładem, jak rzeczowo i z klasą odnieść się do klęski drużyny. A porażka Niemców była jeszcze bardziej spektakularna od naszej. Reprezentacja Loewa, jako obrońca tytułu, zajęła ostatnie miejsce w grupie. Z mundialu tak szybko odpadła po raz pierwszy od 1938 roku.

Loew i Bierhoff zagłębiali się w szczegóły, które doprowadziły do kompromitacji na mistrzostwach. Bierhoff mówi wprost: że zawodnikom brakowało odpowiedniego nastawienia, że wcześniej przymknął oko na niepokojące zachowania, przez które psuła się atmosfera w zespole i że zawodnicy zapomnieli o zasadach z kodeksu reprezentanta stworzonego w 2006 roku. To mocne i twarde dowody wypowiedziane głośno: drużyna nie funkcjonowała nie tylko na boisku, ale też i w szatni.

Loew ze swoim sztabem szkoleniowym obejrzeli wszystkie mecze drużyny włącznie z poprzednimi spotkaniami na mundialach w 2010, 2014 i 2018 roku. Dzięki temu potrafił wyciągnąć wnioski. Ale takie prawdziwe wnioski, a nie te napisane przez osobę z działu PR.

Selekcjoner Niemiec podał przykłady: gra drużyny z piłką przy nodze, od momentu przyjęcia do podania była wolniejsza o 0.04 sekundy względem ostatnich MŚ. Zespół wykonał też mniej sprintów niż na dwóch poprzednich turniejach, grał zbyt statecznie. Loew wykazał wiele małych czynników, które doprowadziły do porażki. Był przygotowany merytorycznie, przede wszystkim chciał podzielić się wiedzą.

Nie rozumiem natomiast, dlaczego zabrakło tego Nawałce. Gdy cofam się o prawie dwa miesiące do pożegnalnej konferencji naszego byłego selekcjonera, mimowolnie słucham i czytam wypowiedzi trenera konfrontując je ze słowami Loewa. I zastanawiam się, dlaczego szkoleniowiec ma mnie, ale i nas wszystkich, za ludzi ograniczonych intelektualnie?

Z jego wypowiedzi nic bowiem nie wynika. Na ich podstawie na upartego można jedynie powiedzieć, że trener faktycznie przyznał się do błędu i że dobrał zły skład. Jednak, co jest kompletnie niezrozumiałe, częściej mówił o pozytywach. U Loewa tego nie zauważyłem.

Kilka przykładów (konferencja Nawałki z 3 lipca 2018 r.):

- Wszystko planowaliśmy, starannie przygotowywaliśmy się, a następnie była realizacja planów, który moim zdaniem były spełnione. Polska zrobiła duży krok do przodu.

- Popełniłem wiele błędów, które miały wpływ na naszą postawę, ale nie chcę dokładnie wchodzić w analizę. Nie trafiłem ze składem i trzeba sobie jasno powiedzieć, że byliśmy w trudnej sytuacji, wielu zawodników miało kłopoty zdrowotne lub z grą w klubie.

- Pewien etap się zakończył, formuła się wyczerpała i z pełną odpowiedzialnością podjąłem decyzję o rezygnacji.

- Chcę pochwalić zawodników za postawę.

Dalej nie wiem wielu rzeczy. Dlaczego tak naprawdę Kamil Glik, jeden z filarów drużyny, w meczu z Kolumbią wszedł na boisko na ostatni kwadrans, skoro, jak twierdzi trener, był zdolny do gry na sto procent i mógł rozpocząć spotkanie od początku? Dlaczego Karol Linetty nie zagrał na turnieju nawet minuty, a w eliminacjach wystąpił w siedmiu na dziesięć spotkaniach? Dlaczego w tak fatalnej dyspozycji fizycznej był Łukasz Piszczek i nikt tego nie zauważył, a obrońca sam powiedział później, że pewne rzeczy przed mundialem można było zrobić lepiej? I kluczowe pytanie: dlaczego zagraliśmy tak słabo piłkarsko?

Polski kibic może się czuć otumaniony. Bo przecież wszystko jest dobrze, prawda? A prezes związku twierdzi, że nie ma do czego wracać, ponieważ "4/5 powodów porażki Nawałka przedstawił na konferencji" (cytat z Twittera Zbigniewa Bońka). Po takich stwierdzeniach nasuwa się niepokojący wniosek: martwi, że dowiedzieliśmy się od selekcjonera praktycznie wszystkiego. A jeżeli nie wszystkiego, to dlaczego?

Ponadto już któryś raz Boniek wyśmiewa na Twitterze dziennikarza. Tym razem zaatakował Michała Kołodziejczyka, który skomentował, że brak mu takiej jak ta niemiecka analizy po stronie polskiej. Szef związku na to zasugerował, że pewnie Kołodziejczyka nie było na konferencji Nawałki, bo był w tym czasie na dyskotece. Niestety, takie prymitywne i osobiste wycieczki ma w zwyczaju, ale oznaczają one najczęściej jedno: brak argumentów, przyznanie się do błędu.

Skoro PZPN nie ma nic wspólnego z fatalnymi wynikami naszych klubów w europejskich pucharach, to niech przestanie robić tajemnice ze szczegółowego raportu Nawałki, który jest już skończony i merytorycznie rozliczy się z mundialem. Dla dobra wszystkich. Bo chyba, panie prezesie, wszystkim nam zależy na rozwoju polskiej piłki?

ZOBACZ WIDEO Niespodzianka w Carabao Cup. Ekipa z Premier League wyeliminowana [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

Źródło artykułu: