Po raz ostatni Mateusz Klich zagrał w meczu reprezentacji Polski cztery lata temu, gdy Biało-Czerwoni rozgromili na wyjeździe Gibraltar (7:0). Od tego czasu zawodnik z Tarnowa nie mógł doczekać się powołania od Adama Nawałki, który nie widział go nawet w szerokiej kadrze polskiego zespołu.
- Mam żal, że grając w Holandii nie dostałem szansy, by przyjechać i się pokazać. Niekoniecznie musiałem grać w każdym meczu eliminacji, ale mogłem chociaż przyjechać na zgrupowanie i zaprezentować swoje możliwości - mówi Klich w rozmowie ze sport.tvp.pl.
Gdy pomocnik Leeds United przestał myśleć o grze w reprezentacji Polski, odezwał się do niego Jerzy Brzęczek, powołując Klicha na zgrupowanie. Kto wie, czy nowy selekcjoner Biało-Czerwonych wykonałby telefon do 28-letniego piłkarza, gdyby ten zdecydował się na transfer do USA.
- Z biegiem czasu zdawałem sobie sprawę, że może być coraz ciężej z otrzymaniem powołania. Byłem bardzo blisko transferu do Stanów Zjednoczonych i byłby to prawdopodobnie gwóźdź do trumny. W końcu nie wyjechałem, z czego się cieszę - zdradza.
Teraz Klich chce się odpłacić Brzęczkowi za zaufanie i zapowiada, że jest w świetnej formie. Wszystko dzięki zmianie stylu życia i podejścia do swojej kariery. Skończyło się jedzenie chipsów i czekolady przed telewizorem.
- Jestem w najlepszej dyspozycji, w jakiej byłem w życiu. Dużo się zmieniło: dużo zobaczyłem, dużo się nauczyłem i wyciągnąłem bardzo dużo wniosków. Na początku mojej przygody z piłką nie traktowałem paru rzeczy poważnie - choćby jedzenia. Dopiero niedawno uświadomiłem sobie tak na sto procent, jak ważne to dla piłkarza - komentuje Klich.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich nie wierzył, że wróci do kadry. Pomocnik skomentował ostatnie lata swojej kariery
Biegasz, jeździsz na nartach, a może grasz w tenisa? Strój i sprzęt sportowy skompletujesz w okazyjnych cenach dzięki stronie Nike wyprzedaże