Paweł Kapusta: Przywrócona akcja serca (komentarz)

Newspix / Marcin Karczewski / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski
Newspix / Marcin Karczewski / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Polski

Pochwalne pieśni o dzielnym Jerzym Brzęczku ratującym polską kadrę byłyby jak chłopięca deklaracja dozgonnej miłości tuż po pierwszej randce. Trzeba jednak przyznać: Biało-Czerwoni po mundialowej autodestrukcji pokazali, że potrafią grać w piłkę.

Z Bolonii Paweł Kapusta

Niby to mało odkrywcze, niby oczywiste, ale po narodowej traumie związanej z blamażem na mistrzostwach świata - jakie prawdziwe. W Rosji przecież nie istnieliśmy, przespacerowaliśmy przez ten turniej ze spuszczonymi głowami i ciężkimi nogami. Z kolei w grze zespołu Brzęczka od pierwszej minuty widać było głód piłki, wolę walki, nieustępliwość, chęć rehabilitacji. Chęć powstania z kolan. Nikt w naszym zespole - może poza Mateuszem Klichem, który zaliczył w środku pola dwa nieodpowiedzialne zagrania, i Kubą Błaszczykowskim faulującym w polu karnym - wyraźnie nie odstawał poziomem. Wszyscy zagrali bardzo solidnie bądź solidnie. A przecież przed meczem trudno było być optymistą. Zagrać miało przecież kilku zawodników mających problemy z regularnymi występami w klubach (Bednarek, Kurzawa, Błaszczykowski). W wyjściowej jedenastce znalazł się też jeden debiutant (Reca).

Gdyby zerknąć na minione lata i reprezentacyjną rzeczywistość, jednym z największych wyzwań Jerzego Brzęczka (a może nawet największym) jest uruchomienie w narodowym zespole Piotra Zielińskiego. Gdzie się nie przyłoży we Włoszech ucha, wszędzie słychać to samo: Zieliński to wielki talent, to gość potrafiący z piłką zrobić wszystko, mający potencjał uprawniający go do gry w najpotężniejszych klubach świata. W reprezentacji Polski zawodził jednak zawsze, gdy wszyscy tak bardzo na niego liczyliśmy. Mundial w Rosji był niewypałem, tak samo zresztą jak Euro we Francji. Mecz w Bolonii pokazał jednak - szczególnie pierwsza połowa - jakie znaczenie będzie miała dla narodowego zespołu próba dotarcia do tego piłkarza przez selekcjonera. Zieliński miał momenty, w których bawił się defensywą gospodarzy, dołożył gola (a powinien strzelić dwa). Po ostatnim gwizdku znów możemy mieć nadzieję.

Nie skończyło się jeszcze lato, a polski piłkarz zdążył zaliczyć blamaż na mundialu, został w Europie obity po pysku przez Słowaków, klęknął przed Luksemburczykami i skompromitował się w eliminacyjnym starciu U-21 z Wyspami Owczymi (1:1). Szalone to tempo, przez które kibicowi aż strach zerkać w kierunku muraw i telewizyjnych transmisji. Jak bardzo miłą odmianą jest więc piątkowy remis w Bolonii. Taki mecz był potrzebny zarówno kadrze, jak i jej kibicom. Obiecujący debiut nowego selekcjonera, ale z pompowaniem balonika warto się jednak wstrzymać.

ZOBACZ WIDEO Liga Narodów: zaskakujące słowa Kamila Glika

Źródło artykułu: