Swego czasu, dokładnie po przegranym meczu z reprezentacją Polski w eliminacjach (2:3), trener Duńczyków Age Hareide powiedział, że różnicę między jego drużyną i naszą stanowi Robert Lewandowski. Dwie dekady po okresie wielkich rewolucji na rynku piłkarskim, gdy każdy kraj ma zawodników potrafiących prosto kopnąć czy nawet kiwnąć, gra reprezentacyjna bardzo się wyrównała. Drużyna dobrze zorganizowana w defensywie ma znacznie większe szanse napsuć krwi drużynie teoretycznie lepszej. Zwłaszcza jeśli ta teoretycznie lepsza nie ma "piłkarza, który robi różnicę", jak ładnie to określają Anglicy.
Po meczu z Irlandią we Wrocławiu przychodzi do głowy myśl, że Lewandowski to dziś 50 procent wartości kadry. Duet Arkadiusz Milik - Krzysztof Piątek nie był dla Irlandczyków praktycznie żadnym zagrożeniem, co patrząc na kluby, w jakich grają nasi zawodnicy, jest trochę dziwne.
Zestawiając oba spotkania, z Włochami i Irlandią, można zauważyć, że w tym drugim meczu przez większość czasu zabrakło kreatywnego pomocnika, który jest też potrzebny do wyprowadzenia szybkiego ataku, ale też do błyskawicznego podania między obrońców. Zwłaszcza gdy przeciwnik ustawia się bliżej własnej bramki i długie piłki, rzucane zwykle przez zawodników takich jak Grzegorz Krychowiak czy Jan Bednarek, nie mają prawa znaleźć adresata. Za to okresami świetnie wchodziliśmy w szybkie wymiany podań, z czym Irlandczycy mieli poważny problem. Polacy potrafią grać z pierwszej piłki bardzo dobrze, ale bez zawodnika, takiego jak choćby Piotr Zieliński, który wykona decydujące podanie, to nie działa.
ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Reprezentanci poznali Brzęczka. Glik opowiedział o zmianach pod wodzą nowego trenera
Dopiero wejście Mateusza Klicha znacznie zmieniło sytuację. Zestawiając dwa spotkania można dojść do wniosku, że nie umiemy grać na dwóch napastników. W przeszłości to działało, gdy w świetnej formie był Arkadiusz Milik, ale potem już nie.
To, co rzuca się w oczy, to bardzo słabe użycie skrzydeł. O ile z Włochami można to było odczytywać jako wspomaganie obrony, to jednak z Irlandią trudno wyjaśnić bardzo słabą grę w ofensywie obu skrzydłowych. Ani Kuba Błaszczykowski, ani Rafał Kurzawa nie stanowili poważnego zagrożenia dla przeciwnika. Można przypuszczać, że Brzęczek jednak wróci do Kamila Grosickiego, gdyż na dziś nie ma w kadrze lepszego skrzydłowego.
Wracając jednak do relacji na linii Brzęczek - Błaszczykowski, to mamy poważniejszy problem, niż się wydaje. Początkowo trochę go bagatelizowałem, ale to był chyba błąd. Patrząc na to, jak reaguje Brzęczek na pytania o Kubę, można niestety odnieść wrażenie, że selekcjoner ma do swojego siostrzeńca podejście bezkrytyczne, nie przyjmuje żadnych uwag, a nawet czasem sprawia wrażenie, jakby żył w świecie urojonym. W niedawnym wywiadzie z "Przeglądem Sportowym" powiedział: "Od czterech czy pięciu lat Kuba jest traktowany w sposób poniżej krytyki. Miał nie jechać na mistrzostwa Europy, a był tam naszym najlepszym zawodnikiem".
Oczywiście oba te stwierdzenia są niemal kompletnie oderwane od rzeczywistości. Podobnie jak odpowiedź na pytanie dziennikarza podczas konferencji o słabą grę Polski: "Mam inny obraz tego meczu". Jeśli Brzęczek nie zejdzie na ziemię i nie zacznie patrzeć na pewne sprawy realnie, może to się dla kadry źle skończyć.
Jeden ze znanych starych wyjadaczy polskiego futbolu powiedział mi niedawno, że praca selekcjonera jest łatwiejsza niż praca trenera. Bo "żeby być trenerem, trzeba mieć warsztat, a żeby być selekcjonerem, trzeba mieć bajer". Jerzy Brzęczek podczas konferencji prasowej zaznaczył, że jest spokojny o drużynę i dodał, że świetnie funkcjonuje również poza boiskiem. Miejmy nadzieję, że chociaż te sądy nie są oderwane od rzeczywistości. Albo, w najgorszym wypadku, że ten bajer zadziała.