Polski bramkarz nie miał dobrego humoru po meczu jego 1.FC Union Berlin z MSV Duisburg. Zespół ze stolicy Niemiec zaledwie zremisował 2:2 z ostatnim zespołem ligi. A szkoda, bo wygrana dawałaby piłkarzom 2. miejsce w tabeli.
Rafał Gikiewicz przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że to też jego wina, ponieważ źle obliczył tor piłki i goście strzelili bramkę na 1:1. - To był ewidentnie mój błąd - przyznał. Dziennik "Bild" zauważa, że Polak mógł spokojnie zrzucić winę na jednego z partnerów. Ale nie zrobił tego. - Mam "cojones" - powiedział. Po hiszpańsku oznacza to "jaja".
Jednak Gikiewicz na końcu został bohaterem pozytywnym. To po jego wybiciu bramkę na 2:2 dla Unionu strzelił Florian Hubner. Dzięki Polakowi, zespół z Berlina uniknął kompromitacji. Była to pierwsza asysta w karierze Gikiewicza. Sam zawodnik był jednak zdenerwowany i po meczu powiedział: Nie zdobyliśmy jednego punktu, straciliśmy dwa.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Real stracił pierwsze punkty. Golkiper Athletic bronił jak natchniony [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]