WP SportoweFakty: Po mistrzostwach świata dostał pan drużynę rozbitą?
Jerzy Brzęczek, selekcjoner reprezentacji Polski: Po niektórych zawodnikach widać było rozczarowanie po mundialu, ale nie miałem problemu, żeby odbudować ich mentalnie. Z najstarszymi piłkarzami, którzy od lat tworzyli grupę wiodącą w tej drużynie, rozmawiałem jeszcze podczas ich urlopów. Znałem nastawienie, przekazałem swoją wizję. Choć to pierwsze spotkanie zawsze jest niewiadomą. Badaniem, czekaniem na to, kto zrobi błąd. Szybko sobie z tym poradziliśmy.
Współpracuje z wami psycholog. Pomógł?
ZOBACZ WIDEO Stępiński pogromcą włoskich gigantów! Polak uratował Chievo w starciu z Romą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Bardziej skupia się na rozmowach indywidualnych z zawodnikami, jest też moim wsparciem z tyłu. Jeżeli widzi zagrożenie, daje sygnały. Do mojej roli należy ustalenie zasad, rozmowa w cztery oczy. Jesteśmy dalej, niż oczekiwałem. Z różnych względów. Nie tylko piłkarskich, ale też aspektów pozaboiskowych.
Jakich na przykład?
Spodziewałem się, że niektóre rzeczy zajmą nam więcej czasu. Ale od pierwszego treningu było widać u piłkarzy sportową złość. Chęć pokazania, że nie jesteśmy tacy słabi. Była swoboda, luz, ale też koncentracja podczas treningów. Jestem zadowolony z tych 10 dni zgrupowania i dwóch meczów. Słyszałem, że chłopaki też nas dobrze przyjęli, są pozytywnie zaskoczeni. Ja też pokazałem, że do kadry nie przyszedł amator.
Już drugi raz pan to mówi - wcześniej w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Ktoś miał pana za amatora?
Na początku pojawiło się wiele pytań typu: jak człowiek, który pracował tylko w polskiej lidze, poradzi sobie z szatnią pełną gwiazd? Pod tym względem, jak i w kwestiach szkoleniowych, miałem najmniej obaw. Ważne, że chłopaki dobrze na mnie zareagowali.
Przed objęciem kadry pomógł panu Adam Nawałka? Czy były selekcjoner udzielił rady, podzielił się wiedzą?
Rozmawialiśmy kilka razy telefonicznie, ale krótko. Spotkaliśmy się też raz w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Na początku pana pierwszego zgrupowania PZPN opublikował raport sztabu Nawałki dotyczący przegranego mundialu. Zapoznał się pan z nim?
Tak, znam jego treść.
Wniósł informacje, które się panu przydały?
Nie. Ja bym sobie wyobrażał to troszeczkę inaczej. Ale nie byłem odpowiedzialny za przekazanie tego raportu.
Co wyobrażałby pan sobie inaczej?
Odbieram to bardziej jako raport roboczy. Nie chcę oceniać czegoś, czego nie przygotowywałem. Po występie kadry na mundialu oczekiwaliśmy więcej, ale trenerowi Nawałce i jego sztabowi należy się duży szacunek za kilka lat świetnej pracy. Niektóre komentarze w stosunku do trenera są nie na miejscu.
Jedną z pierwszych poważniejszych rozmów musiał pan przeprowadzić z Kamilem Glikiem, który nosił się z zamiarem zakończenia gry w reprezentacji. Musiał go pan przekonywać, żeby dalej występował w kadrze?
Spotkaliśmy się w Katowicach, ale nie na zasadzie przekonywania. Jestem pod ogromnym wrażeniem postawy Kamila podczas treningów i meczów. To filar. Człowiek z charyzmą, osobowością. Może dużo nie mówi poza boiskiem, ale dla młodych zawodników jest ogromnym wsparciem, szybko się przy nim uczą, nabierają doświadczenia.
Na pierwszym zgrupowaniu zabrakło powołania dla trzech legionistów: Krzysztofa Mączyńskiego, Artura Jędrzejczyka i Michała Pazdana. To tylko okres przejściowy?
Nie powołałem ich z rozsądku, ale ich sytuacja wygląda coraz lepiej.
Michał Pazdan na razie nie gra.
Będziemy się tej sytuacji przyglądać.
Zapytamy o kilka nazwisk. Pierwsze z nich: Kuba Błaszczykowski...
Nie uciekniemy od koneksji. Nie interesuje mnie, kim jest dla mnie, patrzę na jakość piłkarską, jakich mamy zawodników do dyspozycji na tej pozycji i co może nam Kuba dać, jeżeli chodzi o doświadczenie. Powiedziałem, że przez ostatnie lata był traktowany poniżej krytyki...
...no właśnie. I tu się z panem nie zgadzamy.
Proszę sobie przypomnieć, co działo się, gdy przestał być kapitanem, przed mistrzostwami Europy, mundialem. Oczywiście wszystko pięknie wyszło, bo temu podołał.
Ale był bardzo dobrze traktowany.
Nie do końca rozumiecie moje spojrzenie. Pamiętacie mecz z Serbią przed Euro? Dla niego i dla mnie było jasne: jak Kubie to spotkanie nie wyjdzie, nie jedzie na turniej. Wiedzieliśmy to, wiedzieliśmy, co się działo. Ale Kuba strzelił gola, wygraliśmy 1:0, miał grać 45 minut, rozegrał 90. Ze względu na trudne sytuacje, też zdrowotne, wiele razy musiał udowadniać, że zasługuje na grę w kadrze.
Przed mundialem trzeba to było zakwestionować. Nie grał w klubie wiele miesięcy.
Jasna sprawa, zgoda. Zawsze będzie się pisało o Kubie, Piszczku, Fabiańskim, Szczęsnym. To są gwiazdy. Ludzie, którzy w ostatnich latach tworzyli siłę tej reprezentacji. Czy Kuba nie był przygotowany do mundialu? W meczu towarzyskim z Chile przebiegł najwięcej kilometrów z drużyny i biegał w najszybszym tempie. Czy nie był przygotowany? Był. Trenował u nas w Płocku podczas sezonu, gdy leczył kontuzję. Wyjeżdżając do Niemiec, do Wolfsburga, wyniki wydolnościowe miał na poziomie 93-95 procent. A my te badania robimy od 2007 roku, mamy porównanie. Dlatego wiem, że do mistrzostw świata był dobrze przygotowany. A co się działo później, podczas turnieju: za to nie odpowiadam. Wiem, za co Kuba obrywał i jak często. O to mi chodziło. I wiem też, że jak będzie wchodził i grał w klubie, to reprezentacji dużo da.
A będzie wchodził i grał w klubie? Na razie jest poza kadrą.
Pod koniec okna transferowego Kuba dostał ofertę z innej drużyny. Trener Bruno Labbadia i dyrektor sportowy Wolfsburga nie zgodzili się, by odszedł. Kuba usłyszał, że jest potrzebny. Labbadia docenia jego zaangażowanie w treningu, daje Kubie sygnały, żeby nie odpuszczał, bo dostanie szansę.
Nie odczuwa pan dodatkowej presji, gdy zaczyna się temat Kuby?
Absolutnie. Każdą decyzję podejmujemy razem ze sztabem. Liczą się dla nas dwie kwestie: co dany zawodnik da reprezentacji i czy podniesie jej jakość.
Trudniej spojrzeć na Kubę najpierw jako na zawodnika, później jako na bliską rodzinę?
Uwierzcie, że na zgrupowaniu mniej rozmawiamy niż wcześniej. Mamy z Kubą duży szacunek do tego, gdzie jesteśmy. Każdy z nas z ręką na sercu i spokojem może powiedzieć, że zawsze chcieliśmy dla reprezentacji jak najlepiej. Nie ważne jest, który to jego mecz w kadrze, czy pobije rekord występów. Ważne, co jest jej jeszcze w stanie dać.
Na drugiej stronie przeczytasz między innymi, w jaki sposób trener chce trafić do Piotra Zielińskiego, czy ktoś go zawiódł i co sądzi o piłkarzach, którzy nie dostali szansy w obu spotkaniach.
[nextpage]
Kolejny zawodnik: Piotr Zieliński. To człowiek bardzo wrażliwy. Wie pan, jak do niego dotrzeć, jak wydobyć potencjał, żebyśmy nie traktowali go jako piłkarza specjalnej troski?
Sezon zaczął się dla niego bardzo dobrze, mimo że podczas okresu przygotowawczego miał kontuzję i od strony fizycznej nie jest jeszcze na takim poziomie, na jakim może być. Trener Carlo Ancelotti dał mu duży kredyt zaufania. Widzi jego kreatywność, niekonwencjonalne zagrania. Tak samo odbieram Piotra. To, co pokazał w Bolonii, nie jest jego maksimum. Stać go na więcej.
Jak do niego trafić?
Kilka razy rozmawialiśmy. Widząc go po raz pierwszy, kilka lat wcześniej, od razu pomyślałem, że w naszej piłce nie ma tak kreatywnego gracza jak on. Jego losy reprezentacyjne nie zawsze toczyły się tak, jak powinny, ale Piotrek jest teraz bardziej doświadczonym zawodnikiem i to pomoże mu zrobić postęp. Ma pełne wsparcie u nas. Będziemy robić wszystko, żeby wszedł na taki poziom, jakiego po nim oczekujemy. Niesamowite jest, z jaką lekkością, gracją, klasą, prowadzi i przyjmuje piłkę. Grałem na tej samej pozycji co on. Pewne sugestie, podpowiedzi mogą jego potencjał bardziej rozwinąć. Nie tworząc dodatkowo dodatkowej presji, że musi robić coś wyjątkowego. Przy dobrze zorganizowanej drużynie wejdzie na wyższy poziom. Ale nie za wszelką cenę. Traktowanie na specjalnych warunkach mu nie pomoże. Musi być przygotowany na walkę, rywalizację.
Chce pan oprzeć na Zielińskim taktykę? To on ma grać teraz bardziej z przodu, a rozgrywać będzie Robert Lewandowski?
Te dwie akcje Roberta z Piotrkiem podczas spotkania z Włochami nie były przypadkowe. Ale po jednym meczu nie twórzmy też jakiejś wielkiej tezy, akcje wynikały również z odbioru piłki. Nie będziemy opierać gry ofensywnej tylko na Robercie i Piotrze. Chciałbym, by uczestniczyła w tym cała drużyna. Nie chcę po prostu, żebyśmy byli uzależnieni od tego, czy Robert będzie miał jedną sytuację i ją wykorzysta.
Duet Piątek - Milik się nie sprawdził?
Nie było to dla nich łatwe spotkanie, grali razem po raz pierwszy. Przy tym niełatwym rozegraniu wychodzili do gry szukając tych samych stref. To był błąd.
Czy ktoś pana zawiódł?
Mam swoje przemyślenia, będą korekty. Proszę nie wnioskować jednak, że zawodnik, który nie dostanie powołania na najbliższe zgrupowanie, się nie sprawdził. U niektórych piłkarzy są zachowania boiskowe, które muszą poprawić dla dobra drużyny. Ogólnie jestem zadowolony, zespół dobrze funkcjonował jako całość. Zawodnicy z naszej ligi nie odbiegali umiejętnościami od piłkarzy z zagranicznych klubów.
Co z Jackiem Góralskim? Grał na mundialu, w obu wrześniowych meczach był rezerwowym.
Bardziej "Górala" widzę na pozycji 8 niż 6. Na pewno dostanie szansę. To wojownik.
Pomysł odwróconych skrzydłowych jest pana wizją na tę reprezentację?
Kwestia doboru taktyki. Na przykład w pierwszym meczu Kuba zagrał z lewej strony, ponieważ pomagał Arkowi Recy w sprawach taktycznych.
Na pierwsze zgrupowanie powołał pan zawodników, którzy nie grają w swoich drużynach, jak między innymi Reca, Błaszczykowski czy Bednarek. Dla trenera Nawałki kluczowe były występy w klubie. Jak będzie u pana?
Twardej zasady nie będzie. Będzie to kwestia wyczucia decyzji. Podczas tego pierwszego zgrupowania nie stanowiło to tak dużego kłopotu, ponieważ piłkarze byli świeżo po okresach przygotowawczych, meczach sparingowych. Z wyjątkiem dwóch zawodników: Kurzawy i Grosickiego. Ale Kuba, Bednarek i Reca - grali.
Reca zdał egzamin?
To nie były złe występy. Znam jego możliwości, nawet obawiałem się, że w którymś momencie może popełnić większy błąd. Jego predyspozycje motoryczne są na wysokim poziomie. Nawet jeżeli coś zepsuje, to jeszcze zdąży odebrać albo wybić piłkę. Gra też dobrze w powietrzu. Ale żeby się rozwijać, musi wejść na wyższy poziom, musi grać w klubie. Nie zna języka, oni mówią mu o detalach, on nie rozumie. Włosi są z niego bardzo zadowoleni, ale jest problem komunikacji i zrozumienia.
W SPAL regularnie gra Thiago Cionek. Jeżeli chodzi o średnią odbiorów, jest drugim najlepszym defensorem w Serie A. Widzi go pan w swojej drużynie?
Jego skuteczność, nieustępliwość, odbiór są bardzo dobre. Ale później jest coś takiego jak filozofia i strategia gry. Nie jesteśmy zamknięci na zawodników, ale jeżeli chodzi o kreowanie akcji od tyłu, rozgrywanie piłki, to Thiago na dziś nie daje nam bezpieczeństwa w rozegraniu. To nie jest jego atut.
Kamil Grosicki otrzyma powołanie na najbliższe zgrupowanie?
Rozmawiałem z nim najwięcej przed pierwszymi powołaniami. Tłumaczyłem swoją decyzję. To typ zawodnika, który w każdym momencie może zmienić losy spotkania. Myślimy o tym, ale powołania wyślę za dwa tygodnie.
Jakie są pana odczucia, już na chłodno, po dwóch zremisowanych meczach z Włochami i Irlandią?
Na Włochów mieliśmy inny plan taktyczny niż na Irlandię. Wiedzieliśmy, że więcej sytuacji stworzymy po kontratakach, gdzie będzie dużo przestrzeni, co zawsze lepiej wygląda dla widza, bo akcje są dynamiczne. W tym spotkaniu nie do końca wykorzystaliśmy odbiory piłki, kontry. Gdybyśmy byli bardziej dokładni, to spotkanie byśmy wygrali. W akcji, w której straciliśmy gola, za bardzo się otworzyliśmy, rozpoczęliśmy kontratak siedmioma zawodnikami. Zostawiliśmy wolny środek boiska, Kuba nie powinien się tak zachować i faulować, ale to była konsekwencja wielu wcześniejszych błędów.
A czy nie powinien pan wówczas zaatakować, a nie bronić się?
Odpowiem: czy brakiem odwagi jest wyjście siedmioma zawodnikami do kontrataku? Moim zdaniem nie.
Zmienił pan Mateusza Klicha, nie wprowadził Arka Milika...
Nasze odczucie było takie, że zaczęliśmy tracić dystans i odległości. Mateusz Klich bardzo pracował, a miał już żółtą kartkę. Pojawiła się obawa, że możemy skończyć mecz w osłabieniu. To była pierwsza zmiana. Druga: Arek Milik miał wejść za Piotrka Zielińskiego, który zgłaszał ból. Milik był gotowy do wejścia, a w tym samym czasie Arek Reca zasygnalizował, że zaczynają go łapać kurcze. Plan był taki, żeby wpuścić Milika, a później Frankowskiego. Musieliśmy to zmienić.
Drugi mecz z Irlandią...
...to teraz ja wam zadam pytanie. Na co zwracaliście uwagę?
Na inną taktykę, prowadzenie gry przez naszą drużynę?
Pytam dlatego, ponieważ wiele osób było zaskoczonych tym, że byłem zadowolony z tego meczu. Już tłumaczę z czego: na przykład z kontroli gry w ataku pozycyjnym. Wy patrzycie trochę inaczej na piłkę: są emocje, ocena: dobrze, źle, pięć goli, zero goli. Zwracajcie uwagę na poruszanie się taktyczne. Więcej akcji lewą stroną robiliśmy dlatego, ponieważ staliśmy szeroko. Na prawej stronie Rafał Kurzawa za szybko schodził pod napastników. Za dużo chciał biegać, był w takich strefach, w których sam utrudniał sobie sytuację, a nam nie pomagał w rozegraniu ataku. On już to wie. Źle ustawialiśmy się z tej strony, za szybko uciekaliśmy ze stref. Rafał najczęściej miał przeciwnika na plecach, dlatego zostawało nam podanie piłki do tyłu. W drugiej połowie zaczęliśmy inaczej stać. Efekty widzieliśmy przy wyrównującej bramce. Spokojne rozegranie akcji, czekanie na moment przegrania piłki w szerz. Nie ma innej drogi w ataku pozycyjnym w przypadku, gdy dziesięciu zawodników rywala stoi czterdzieści metrów przed swoją bramką. Gdybyśmy grali dalekimi piłkami, nie stworzylibyśmy żadnej akcji. Dlatego mówiąc, z czego byłem zadowolony, miałem na myśli właśnie te kwestie. Taktyczne. Kolejna kwestia, która mi się podobała: po stracie piłki rywal nas nie kontratakował, bo byliśmy ustawieni wysoko i za chwilę wygrywaliśmy walkę o "drugie piłki". Czy Włosi i Irlandczycy stworzyli sobie dużo sytuacji strzeleckich w meczach z nami? Nie. To są te niuanse, na które może nie zwraca się uwagi od razu. Na tym polega taktyka, proszę nie odbierać tego jako złośliwości. Od tego zależy, czy rozwiniemy tę drużynę, czy nie.
Jest pan w stanie oszacować, ilu potrzebuje zgrupowań, żeby się wszystko zazębiło?
Bartek Bereszyński w Sampdorii ćwiczy taktykę trzy razy w tygodniu. A my mamy zawodników raz w miesiącu, na 10 dni, w tym mecze. Łukasza Piszczka nie da się zastąpić jeden do jednego. Dlatego trzeba pomyśleć nad inną taktyką obronną. Nie używać czterech obrońców i defensywnego pomocnika, a całej drużyny. Każde zgrupowanie to będzie obserwacja zawodników. Będę patrzył, czy któryś nie pomyślał, że jest cudownie.
Bliżej panu do ustawienia jednym, czy dwoma napastnikami?
To ja zadam inne pytanie: czy Zieliński i Klich powinni być razem na boisku?
Tak.
(Brzęczek kiwa głową)
Doprecyzujmy jeszcze, co jest naszym celem w Lidze Narodów?
Zwycięstwo.
Pan i prezes PZPN Zbigniew Boniek mówiliście, że traktujecie te rozgrywki jako poligon doświadczalny.
Z jednej strony tak. Ale jeżeli coś nie będzie funkcjonowało, to będziemy zmieniać. W każdym razie gramy o zwycięstwo.
Wprowadził pan do drużyny swoje zasady. Jest zakaz gry w siatkonogę?
Nie ma takiej potrzeby. Ewentualnie będzie zakaz robienia przewrotek.
Rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski
* Po dwóch pierwszych spotkaniach w roli selekcjonera (1:1 w meczu Włochami oraz później Irlandią) Jerzy Brzęczek w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej spotkał się z grupą dziennikarzy i podsumował debiutanckie zgrupowanie.