Na Anfield gra się do końca - tej zasady kurczowo trzymają się piłkarze Liverpoolu. Bramka na wagę zwycięstwa The Reds padła dopiero w ostatnich sekundach spotkania. Kibice na stadionie oszaleli z radości. Podobnie przy ławce trenerskiej zareagował Juergen Klopp.
Liverpool może przestraszyć
- Kiedy słyszysz, że Liverpool gra z PSG, to już nie sądzisz, że jesteśmy bez szans. Jeszcze dwa albo trzy lata temu wszyscy, łącznie ze mną, nie pomyśleliby, że wejdziemy na ten poziom - przyznaje dumny trener Anglików.
The Reds przedłużyli szczęśliwą passę. W tym sezonie wygrali wszystkie możliwe spotkania. Jak dotąd drużyna Kloppa nie poległa z żadnej z pięciu kolejek Premier League, a we wtorek dołożyła zwycięstwo nad PSG w Lidze Mistrzów. - To zasługa wyników z poprzedniego sezonu, piłkarzy, naszego stylu gry i sposobu, w jaki zaczęliśmy nowe rozgrywki - wyjaśnia niemiecki trener. - Ale to wciąż niewiarygodnie trudne. Szczerze mówiąc, to nie jest tak, że można to jakoś zaplanować.
Dobra zmiana
O zwycięstwie Liverpoolu przesądził Roberto Firmino. Brazylijczyk wszedł na boisko w 72. minucie, a w doliczonym czasie gry strzelił gola na 3:2. Występ napastnika stał pod dużym znakiem zapytania. Po sobotnim meczu z Tottenhamem Firmino miał uraz po tym, jak zaatakował go Vertonghen. - W niedzielę nie było żadnych szans na to, żeby zagrał. Dzień później to wciąż nie wyglądało zbyt dobrze. A we wtorek rano przyszedł i powiedział, że znowu może otworzyć oko i zagrać - tłumaczy Klopp.
Firmino zmienił Daniela Sturridge'a, dla którego mecz z PSG też był szczególny. Anglik wyszedł w pierwszym składzie po raz pierwszy od lutego, kiedy grał jeszcze w West Bromwich Albion. 29-latek zdobył pierwszą bramkę we wtorkowym starciu. - Zagrał świetnie. Pomocnicy w środku pola spisali się równie dobrze, ale to zasługa tego jak spisywali się trzej napastnicy. Sturridge był w najlepszej formie fizycznej, odkąd go znam.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Trwa koszmar Schalke. Fatalna skuteczność w meczu z Borussią [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]