Kilka tygodni temu piłkarską Hiszpanią wzburzyła informacja o podpisaniu przez La Liga umowy z firmą Relevent, która ma na celu promowanie tamtejszego futbolu za Oceanem. Jednym z pomysłów miało być rozegranie jednego ze spotkań w USA.
Od początku przeciwni takiemu pomysłowi byli piłkarze hiszpańskich klubów, głośno protestował także Real Madryt. Z kolei FC Barcelona miała zgodzić się na rozegranie w Miami meczu z Gironą, zaplanowanego na koniec stycznia.
W ostatnich dniach z Półwyspu Iberyjskiego dochodziły sprzeczne informacje na temat miejsca odbycia się tego spotkania. Nie zmienia się jedno - sprzeciw Królewskich. - Nie zagramy w Stanach Zjednoczonych - zapowiedział prezydent Realu, Florentino Perez.
Szef La Liga Javier Tebas wyznał, że jeśli Królewscy nie chcą grać w USA, to nikt ich do tego nie zmusi.
- To żaden przymus - powiedział. - Jeśli Real nie chce, to nie ma problemu. Wyobrażacie sobie, że La Liga zmusi do tego jakikolwiek klub? - podsumował.
Dodajmy, że w ostatnią niedzielę Barcelona zagrała z Gironą na własnym boisku w ramach piątej kolejki hiszpańskiej ekstraklasy. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2 (1:1).
ZOBACZ WIDEO Serie A: Piątek wykorzystał fatalny błąd rywala. Gol Polaka w przegranym meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]