Przekręt na Lewandowskiego. Oszust chciał wyłudzić pieniądze od fundacji

Prezes fundacji "Pomaganie jest trendy" myślał, że trafił na menedżera Roberta Lewandowskiego. Piłkarz miał przylecieć do Polski, by dzieciom czytać bajki. W ostatniej chwili okazało się, że pod Piniego Zahaviego podszywa się oszust.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Robert Lewandowski Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Robert i Anna Lewandowscy regularnie udzielają się w akcjach charytatywnych. Robią to jednak bez rozgłosu i wielokrotnie po cichu przekazywali duże pieniądze na rzecz potrzebujących. Niestety, nie brakuje ludzi, którzy próbują to wykorzystać do własnych celów. Kolejny oszust chciał zrobić "przekręt na Lewandowskiego", o czym pisze plejada.pl.

Krzysztof Gorzkiewicz, który jest prezesem fundacji "Pomaganie jest trendy", myślał, że w sieci trafił na Piniego Zahaviego. Odezwał się do niego, wierząc, że to menedżer Roberta Lewandowskiego. Chciał, aby kapitan reprezentacji Polski wziął udział w czytaniu bajek dzieciom.

Szybko dopięto liczne formalności aż po podpisanie umowy. "Lewy" miał wesprzeć akcję charytatywnie, ale agent poprosił o przelanie 3,5 tys dolarów na bilety lotnicze. Fundacja nie widziała w tym nic dziwnego. Wszystko od początku do końca wyglądało tak wiarygodnie, że nikomu przez myśl nie przeszło, że rozmówcą wcale nie jest Zahavi.

Gorzkiewicz postanowił zaprosić do udziału w akcji także Annę Lewandowską. Jego rozmówca jednak stwierdził, że reprezentuje interesy tylko Roberta. Wtedy przedstawiciel fundacji napisał do menedżerów żony "Lewego" i wszystko wyszło na jaw.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern dał się zaskoczyć w końcówce. Błąd na wagę punktów [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

- Powiadomiłem zatem management Ani, że Robert już został zabukowany, załączyłem umowę i poinformowałem, że dnia następnego planuje zakupić bilety. Niemalże od razu, za co jestem wdzięczny, zadzwonił do mnie człowiek ze sztabu Lewandowskich informując, że niemożliwe jest, by w planowanym terminie Robert pojawił się w Polsce, bo gra wówczas mecz w Wolfsburgu z Bayernem Monachium, zakazując wysyłania jakichkolwiek pieniędzy na wskazane konto, gdyż Lewandowscy, jeśli angażują się w akcje dobroczynne, to nie mają w zwyczaju brać jakichkolwiek pieniędzy - opowiada Gorzkiewicz w plejada.pl.

W ostatniej chwili udało się wszystko zatrzymać. Fundacje muszą jednak mieć się na baczności, bo coraz więcej oszustów próbuje się dorobić na nazwisku gwiazdora Bayernu Monachium. Możliwe jednak, że historia dobrze się skończy. Lewandowscy obecnie zastanawiają się nad wsparciem fundacji "Pomaganie jest trendy".

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×