Po obejrzeniu kilku meczów Empoli z Sarrim na trenerskiej ławce, legendarny szkoleniowiec Milanu Arrigo Sacchi uznał, iż nie da się perfekcyjniej przygotować zespołu do ligowych spotkań. Już wtedy pierwszoplanową rolę w zespole Włocha odkrywał Piotr Zieliński, którego Maurizio kocha mniej pewnie tylko od zapachu nikotyny. W mediach szkoleniowiec nazywał Polaka "nowym Kevinem De Bruyne", a środkowym obrońcom kazał traktować go ze specjalną brutalnością na treningach. Tak, aby ten jak najszybciej szukał nowych sposobów na przechytrzenie rywala. Krótko przed zakontraktowaniem trenera przez działaczy Chelsea FC dziennikarze "La Gazetty Dello Sport" natrafili na listę życzeń 59-latka. Zestawienie otwierało właśnie nazwisko "Zieliński". Lecz weto przy ewentualnym odejściu naszego zawodnika stawia uporczywie właściciel klubu Aurelio De Laurentiis.
Długa i wyboista droga szkoleniowca na piłkarskie salony zaczęła się właśnie wtedy, gdy jego losy skrzyżowały się z tymi skromnego chłopaka z Ząbkowic Śląskich. W 2015 roku wspomniany Sacchi wykonał telefon do swojego byłego pracodawcy Silvio Berlusconiego. Jego komunikat brzmiał prosto: jeśli go nie ściągniesz na San Siro, to jesteś idiotą. Były premier Włoch się nie ugiął, a obaj panowie ucięli kontakt. Dopiero po paru miesiącach Berlusconi wyznał: Miałeś rację. Powinienem go wtedy wybrać. Od tego momentu dziennikarze na Półwyspie Apenińskim śmieją się, iż to jedyny moment kiedy polityk potrafił przyznać się do swojego błędu.
Tej umiejętności Maurizio Sarri nigdy nie potrafił przyswoić. O wiele bardziej utytułowanego kolegę po fachu, czyli Roberto Manciniego, nazwał pedałem. Do włoskiej dziennikarki odrzekł, iż "kazałby jej spie***lać gdyby nie była kobietą". Gonzalo Higuain natomiast dowiedział się, że "jest skończonym dupkiem" jeśli nie zdobędzie Złotej Piłki jako piłkarz Napoli. Wszystkie z tych wypowiedzi rozpoczęły w krajowych mediach burzę, za którą szkoleniowiec nie zamierzał przepraszać. Lecz jak powtarzał na łamach "Corriere Dello Sport" wierny żołnierz Włocha z czasów trenowania Napoli Marek Hamsik: - Sarri to chory człowiek. On żyję piłką 24 godziny na dobę oraz 7 dni w tygodniu. Dlatego też czasem traci kontakt z rzeczywistością.
Zjednoczenie keczupem
Na taki obrót spraw "Mister 33" (bo właśnie tyle wariantów rozgrywania stałych fragmentów gry miał mieć rzekomo Maurizio podczas trenowania Empoli) w Anglii nie mógł sobie pozwolić. Na Wyspach jego ukochane dresy muszą być zastąpione przez garnitur slim fit. A swobodę wypowiedzi wypiera czysty PR. Dlatego też lepiej trzymać język za zębami. Zwłaszcza, iż Sarri na początku swojej przygody ze Stamford Bridge musiał zmierzyć się jeszcze z innym wrogiem, którym byli… jego zawodnicy.
Nie jest wielką tajemnicą, iż piłkarze Chelsea od zdobycia w 2017 roku mistrzowskiego tytułu mieli dość zachowań szkoleniowca Antonio Conte. Powód? Maniakalna dbałość o najmniejszy detal, która - ich zdaniem - trąciła nawet o szaleństwo. Niektóre z jednostek treningowych miały powodować omdlenia czy wymioty u najmniej wytrwałych piłkarzy. W zamian - według dziennikarzy BBC oraz "Daily Mail" - zawodnicy odwdzięczali się sabotowaniem trenera. - Dlatego też jestem bardzo zdziwiony, iż Chelsea zdecydowała się na Sarriego - oceniał włoski dziennikarz Stefano Boldrini, po czym tłumaczył: - Bo jeśli Conte poświęca swojej pracy 24 godziny na dobę, to Sarri robi to dwa razy dłużej.
I rzeczywiście tak jest. Lecz pomimo początkowych obaw, żaden piłkarz "The Blues" nie poszedł jak dotąd do prasy wypłakać się z powodu przemęczenia. Tak w zeszłym sezonie uczynili m.in. Willian czy David Luiz.
Brytyjskie media uznają, iż jest to efekt wielu trafnych decyzji nowego trenera, który wprowadził odrobinę luzu do klubowej szatni. Keczup, ciasta oraz lody w menu ośrodku treningowego? Żaden problem. Spędzanie nocy wśród rodzin dzień przed meczem? Świetny pomysł. - Małymi kroczkami stajemy się tak samo zjednoczoną grupą osób, co kiedyś - opowiada wspomniany David Luiz. Nawet Alvaro Morata, dla którego pobyt w zachodnim Londynie to istny koszmar, wyznał iż dzięki metodom nowego trenera "odzyskuje radość z bycia piłkarzem".
Według osób z najbliższego otoczenia szkoleniowca, Sarri przeszedł w ostatnich miesiącach wielką przemianę. Przede wszystkim właśnie dzięki temu, iż zaczął chodzić na kompromisy. Kiedyś szkoleniowiec pragnął wnikać w każdy najmniejszy szczegół życia prywatnego swoich podopiecznych, aktualnie wzrusza ramionami i mówi: - Moim celem jest tylko przywrócić uśmiech na twarzy zawodników oraz kibiców. Podobno znienawidzona ze wszystkimi możliwymi podwładnymi, dyrektorka zespołu Marina Granowskaja na tyle zakochała się w nowym szkoleniowcu, że wychwala jego warsztat w prywatnych rozmowach z właścicielem klubu Romanem Abramowiczem.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Błaszczykowski wrócił do gry. Wolfsburg znów bez wygranej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Sposób na nudę
Co chyba jednak najważniejsze, 59-latek zachował w sobie cechę, która uczyniła go wybitnym trenerem pomimo braku jakiegokolwiek trofeum: etos pracy.
W klubowej bazie Cobham to włoski trener otwiera oraz zamyka bramy. Dziennie spędza tam około 14 godzin. Gdy zaczyna mu się nudzić, Sarri nie wraca do domu tylko wybiera dodatkowe lekcje języka angielskiego czy oglądanie spotkań z poprzednich sezonów Premier League. I to nie tylko Chelsea. Na tapecie znajdowały się również kluby pokroju Bournemouth, Watford czy Crystal Palace. Bo jak mówi: - Ta liga to dla mnie naprawdę duże wyzwanie.
Kiedy taśm z Wysp zabrakło, szkoleniowiec postanowił obejrzeć parę występów N'Golo Kante z okresów…gry w Caen sprzed 3-4 sezonów. Tam Francuz operował nie jako typowo defensywny pomocnik, tylko zawodnik podłączający się do akcji ofensywnych. I tak właśnie narodził się nowy pomysł Sarriego, który z początku przyjęto z politowaniem, aktualnie podziwem: przesunąć Kante na pozycję numer 8, lub 10.
Właśnie dzięki równie niekonwencjonalnym decyzjom, Juergen Klopp nazwał Chelsea za kadencji 59-latka "najpiękniejszą przemianą w krótkim odstępie czasu, jaką doświadczył podczas swojej trenerskiej kariery". Paradoksalnie, może być to najgorsza informacja dla milionów fanów "The Blues". W końcu, gdy pytano prezydenta Napoli Aurelio De Laurentiis o to, w którym momencie dowiedział się, iż Maurizio Sarri odejdzie z jego klubu, ten wyznał: - Wówczas, gdy przyszedł do mnie i powiedział, iż nie wie czy może wycisnąć jeszcze więcej z naszych piłkarzy.
Jeśli Chelsea również będzie czynić tak wielkie postępy w równie krótkim czasie, to podobna rozmowa może czekać już niedługo Romana Abramowicza.