Lechia Gdańsk w sobotę pokonała Zagłębie Sosnowiec 4:1, a Michał Nalepa był jedynym z zespołu gospodarzy, który został upomniany przez sędziego. Rzadko się zdarza, by tak szybko piłkarz został ukarany tyloma żółtymi kartkami.
- Prowadziliśmy 4:1 i mogłem tego uniknąć, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Z mojej perspektywy sytuacja była groźna. Szła kontra i mogliśmy to przerwać szybciej. Gdyby rywal mnie już przeszedł, byłoby nieciekawie - powiedział Michał Nalepa.
Co warte podkreślenia, trener Piotr Stokowiec mocno broni swojego piłkarza. - Nie mam do niego absolutnie żadnych pretensji, choć pracujemy nad tym, bo jego wejścia są ryzykowne. On też poprawia błędy innych kolegów i ta liczba kartek, to niedociągnięcia gry defensywnej całego zespołu, a nie wina Michała, który jest jednym z wiodących stoperów w Lotto Ekstraklasie. Mogę porównać jego obecną grę do tego, gdzie on był jak tu przychodziłem, a gdzie jest teraz. To nie są brutalne faule, a taktyczne. Każdy zawodnik ma tak grać i to dobry przykład - stwierdził trener Lechii Gdańsk.
Po 10. kolejce, Nalepa jest już bliski swojego rekordu, którym jest 9 upomnień w sezonie. Zdarzyło się to podczas gry na Węgrzech. - Ważne, że wierzy we mnie trener, prawda jest taka że nie są to głupie kartki, tylko tego czasami potrzebuje drużyna - stwierdził piłkarz, który mimo wszystko w tym sezonie ani razu nie wyleciał z boiska. - Na pewno jak bym miał wcześniej żółtą kartkę, to nie podejmowałbym takiego ryzyka i nie przerywałbym akcji. Strata zawodnika jest gorsza od przepuszczenia rywala na połowie - dodał.
Michał Nalepa będzie pauzował w meczu z Piastem Gliwice. Może się jednak cieszyć, że wróci na spotkanie z Arką Gdynia. - Z jednej strony to dobrze, z drugiej nie. Mecz z Piastem też jest dla mnie ważny. Dobrze, że to tylko dwa tygodnie przerwy. Nie będzie to dla mnie problem - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: wielkie błędy obrońców w derbach Basków. VAR znów pomógł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]