Od kilku sezonów siła Freskovity opierała się na niezwykle groźnych Dzidosławie Żuberku, Arkadiuszu Żaglewskim czy Wojciechu Kobeszce. Wydawało się, że po wzmocnieniu zespołu m.in. przez Marcina Trzaskalskiego - jedną z byłych największych nadziei podlaskiego futbolu, Tomasza Bzdęgę i bramkarza Grzegorza Sandomierskiego wreszcie uda im się dobić na zaplecze ekstraklasy. Podobnie jednak jak w poprzednich sezonach jeszcze w trakcie sezonu zaprzepaścili tę szansę.
Czarę goryczy przelała porażka z broniącym się przed grą w barażach o utrzymanie Sokołem Aleksandrów Łódzki. - Nie wiem co dalej będzie z naszym zespołem. Myślę jednak, że na tej porażce świat się nie kończy. Teraz musimy dograć sezon, uplasować się na jak najwyższym miejscu, a potem będziemy się zastanawiali nad jego przyszłością - przekonuje trener Piotr Zajączkowski.
Jeżeli ekipa z Wysokiego Mazowieckiego myśli o awansie na wyższy szczebel rozgrywkowy w kolejnych sezonach, musi zostać odpowiednio wzmocniona. Obecni piłkarze co prawda nie schodzą poniżej pewnego poziomu, ale jak pokazuje kolejny rok, są jeden krok z tyłu za drużynami, które będą grały na zapleczu ekstraklasy.