W czwartek Polska przegrała 2:3 z Portugalią w Lidze Narodów. Po raz pierwszy Krzysztof Piątek miał okazję sprawdzić się w duecie z Robertem Lewandowskim. Zdaniem Jana Tomaszewskiego to nie był udany test. - To był eksperyment, który powstał pod wpływem pseudoekspertów. Dlatego, że większość tych ludzi, która zna futbol z komiksów, zachwyciła się Piątkiem i sugerowała, żeby wystąpił z Lewandowskim. Może jeszcze Milik miał tam zagrać? Jurek dał się ośmieszyć, bo jesteśmy chyba pierwszą drużyną, w której od początku grały dwie "dziewiątki" - ocenia były bramkarz reprezentacji Polski.
- Piątek nie może grać obok Lewandowskiego od pierwszej minuty. To może być rozwiązanie pod koniec meczu, kiedy jest zły wynik i trzeba zaryzykować - dodaje Tomaszewski.
Nasz rozmówca zauważył także, że winną porażki jest również inna taktyka zastosowana przez selekcjonera. - Jurek złapał kapitany rytm z Włochami i nagle zmienił wszystko. Portugalczycy z nami jechali w drugiej linii nieprawdopodobnie. Dlatego, że kiedy atakowali, to piątką w drugiej linii, a my broniliśmy trójką, bo Zieliński nie grał w defensywie. I tego po prostu nie rozumiem. We Włoszech Biało-Czerwoni potrafili grać, bo wiedzieli, co mają robić. A gdzie miał grać Kurzawa? - pyta Tomaszewski. - Przecież musiał z Krychowiakiem asekurować Zielińskiego. Portugalczycy nas rozklepali w drugiej linii, bo Zieliński był tylko statystą. Ale to nie jego wina, jest wspaniałym graczem ofensywnym. Udowodnił to w eliminacjach do mundialu, nawet w meczu z Japonią. Przecież w pierwszych dwóch spotkaniach MŚ grał w pomocy i co? Straciliśmy pięć bramek.
63-krotny reprezentant Polski nie rozumie, dlaczego reprezentacja Polski bagatelizuje Ligę Narodów i traktuje ją jako pole do eksperymentów. A przecież z niej można awansować na mistrzostwa Europy (więcej o zasadach LN przeczytasz TUTAJ). - Mówimy, że Liga Narodów to przygotowanie do ME. Dlaczego szukamy tu pretekstów?Po co mamy wygrywać eliminacje, jeśli możemy awansować na turniej dzięki dobrej postawie w LN? Nie, nie… "My budujemy drużynę". Reprezentację się ma, albo nie. Ale jak się filozofuje i gra innym systemem zamiast 4-4-1-1. Po co komu to potrzebne? Ośmieszyli nas, po prostu ośmieszyli - żałuje były bramkarz.
Jan Tomaszewski dostrzegł po tym meczu również pozytywy. Dokładnie za sprawą Jakuba Błaszczykowskiego. - Brzęczek zrozumiał też jedną rzecz i chwała mu za to. Błaszczykowskiego wpuścił na zmęczonego przeciwnika. Kuba może pomóc w drugiej połowie. Jego doświadczenie procentowało, bo widać było, że przy zmęczonym przeciwniku jest kapitalny. Jest cwaniakiem i wie, kiedy dogrywać. A wpuszczanie go do gry od początku to moim zdaniem błąd. Natomiast, jak można zmienić ustawienie zespołu w bardzo ważnym meczu? Przecież to nie sparing, który był z Irlandią, albo będzie z Czechami - kończy Tomaszewski.
ZOBACZ WIDEO Polska - Portugalia. Łukasz Fabiański bierze na siebie odpowiedzialność za stracone gole. "Mogłem zachować się lepiej"