Piłkarz Legii podpadł mafii. "Połamaliby mu nogi i ręce i byłoby po karierze"

Materiały prasowe / Kuba Atys / Agencja Gazeta / Na zdjęciu: oprawa kibiców Legii Warszawa
Materiały prasowe / Kuba Atys / Agencja Gazeta / Na zdjęciu: oprawa kibiców Legii Warszawa

Roman Oreszczuk, kiedy był jeszcze zawodnikiem Legii Warszawa, podpadł kibicom klubu przez swoją słabą grę. Przy okazji zadarł także z mafiosami. Naubliżał im, nie wiedząc, z kim ma do czynienia.

W latach 90., kiedy doszło do wspomnianej sytuacji, piłkarze w Polsce nie zarabiali jeszcze tak dużo jak teraz. Nie byli celebrytami, nie mieli najlepszych aut, nie bawili się w najlepszych klubach.

O sytuacji i kłopotach Romana Oreszczuka opowiedział "Masa", najsłynniejszy polski świadek koronny, w książce "Bandyci i celebryci". Piłkarz ten był zawodnikiem stołecznego klubu w latach 1996, a następnie 1998-99.

"Coś tam przeskrobał mokotowskim i jeszcze im naubliżał, bo nie wiedział kim są. Wtedy oni powiedzieli, że go rozp… No raczej by mu wielkiej krzywdy nie zrobili, połamali najwyżej nogi i ręce i byłoby po karierze... Na pewno by go nie odpalili, bo nie było za co" - napisał w książce Sokołowski.

Wystarczył jeden telefon i piłkarz już mógł się czuć bezpieczny. Za uratowanie Oreszczuka odwdzięczyła się cała Legia. Syn "Masy" był wielkim fanem tego klubu. Drużyna przyjechała więc na jego urodziny do Pruszkowa.

"Przywieźli Mariuszowi książkę o Legii z podpisami. Mieli też dla niego koszulkę z napisem "Mariusz Sokołowski". Gadżetów mu nawieźli, z każdym pogadał" - wyjawił w książce. Co ciekawe, zdarzenie zrelacjonowały pruszkowskie media. Zespół Legii, przebywający w jednej z miejscowych knajp, był sporym wydarzeniem.

ZOBACZ WIDEO Przyśpiewki, pamiątki, autografy i pistolety. Genua oszalała na punkcie Krzysztofa Piątka

Źródło artykułu: