Tym razem nikt nie odmówi im walki. Jagiellonia pokazała charakter i teraz czeka na mecz z Legią

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marian Kelemen
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Marian Kelemen

- Najważniejsze, że zostawiliśmy na murawie dużo zdrowia i nikt nie powie, iż nie było w nas wystarczająco zaangażowania - powiedział Marian Kelemen po meczu Jagiellonia - Pogoń (2:1).

Wrzesień Jagiellonia kończyła jako lider Lotto Ekstraklasy. Październik zaczęła od katastrofalnego meczu u siebie ze Śląskiem Wrocław (0:4), później zagrała słabo w Kielcach (1:1 z Koroną - przyp. red.). Styl gry zespołu Ireneusza Mamrota zawodził, a wielu kibiców nie pozostawiało suchej nitki na swoich ulubieńcach. "Zero pomysłu, wyglądają jak Najman z Pudzianem", "Walczą jak Czesi po ataku Niemców przed wojną" - to niektóre z internetowych wpisów.

Po piątkowym spotkaniu walki i zaangażowania piłkarzom wicemistrza Polski nie odmówi już nikt. Białostoczanie zaatakowali od pierwszych minut, nie odpuszczali rywalom ani centymetra boiska. Było wyraźnie widać, że trochę zabolały ich zarzuty fanów. - Zagraliśmy dużo lepiej niż w tych ostatnich meczach. One były katastrofalne. Przez nie była na nas mała presja, ale jej podołaliśmy - nie krył po meczu strzelec zwycięskiego gola, Ivan Runje Cała wypowiedź -> KLIKNIJ TUTAJ.

Po kontuzji Jakuba Wójcickiego na początku spotkania (Więcej o urazie 30-latka -> KLIKNIJ TUTAJ), Mamrot zaryzykował. Wprowadzając Romana Bezjaka, postawił na taktykę z dwoma napastnikami. To pomagało konstruować groźniejsze akcje w ofensywie, choć powodowało też wiele zagrożenia pod własną bramką. Tam jednak kapitalnie spisywał się Marian Kelemen. - Nie czuję się bohaterem. Ja po prostu broniłem. Najważniejsze, że zostawiliśmy na murawie dużo zdrowia i nikt nie powie, iż nie było w nas wystarczająco zaangażowania - podkreślał "Superman".

Słowak musiał wyjmować piłkę z siatki tylko raz, kiedy w 64. minucie niedokładne podanie Bartosza Kwietnia przejęli rywale i znaleźli pod polem karnym Zvonimira Kozulja. - Miałem duży udział przy bramce Pogoni, ale błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi. Biorę to na klatę jak prawdziwy mężczyzna - zadeklarował pomocnik Jagi w wypowiedzi dla oficjalnej strony internetowej klubu.

ZOBACZ WIDEO Przyśpiewki, pamiątki, autografy i pistolety. Genua oszalała na punkcie Krzysztofa Piątka

"Kwiato" był zły na siebie za sytuację z niecelnym zagraniem. Z kolei Patryk Klimala długo nie mógł przeboleć iż nie trafił w końcówce na 3:1. Młody napastnik Jagi świetnie wywalczył piłkę przed polem karnym przeciwnika, po czym skiksował w sytuacji sam na sam z Łukaszem Załuską. - Chciałem strzelić w długi róg. Ale to, co zrobiłem... Wyszło tak fatalnie, że sam siebie zaskoczyłem - skomentował ambitny 20-latek.

Rozczarowany swoją nieskutecznością był również Cillian Sheridan, na którego powrót czekali od miesiąca z niecierpliwością kibice Jagiellonii. Miał doskonałe dwie sytuacje, ale nie zdołał zamienić ich na choćby jednego gola. Na domiar pecha, podczas jednego ze starć z rywalem w końcówce spotkania rozbił głowę. - Jest "ok" - powiedział jednak, kierując się do wyjścia ze stadionu z obandażowaną głową.

Radości nie kryli natomiast Przemysław Frankowski i Mateusz Machaj. Szwagrowie, którzy byli głównymi architektami wygranej. Pierwszy strzelił bowiem gola na 1:0, a drugi asystował przy zwycięskiej bramce. - Każdy z nas czeka na okazję. Bardzo się cieszę, że ją wykorzystałem. A szczególnie jestem zadowolony, iż wydarzyło się to po słabszych występach w moim wykonaniu - podkreślił Machaj.

W następnej kolejce Jagiellonia zagra ponownie u siebie. Tym razem jej rywalem będzie aktualny mistrz Polski. - Dlatego musimy szybko zapomnieć o tej wygranej i myśleć o grze z Legią - zaznaczył Marko Poletanović Cała wypowiedź -> KLIKNIJ TUTAJ.

Komentarze (0)