Anglicy wychowają nam reprezentację piłkarską

Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: reprezentacja Polski
Newspix / Paweł Andrachiewicz / Na zdjęciu: reprezentacja Polski

Czy za 10-15 lat piłkarska kadra może składać się z zawodników wychowanych na Wyspach? To bardzo możliwe. Anglicy mają doskonały system szkolenia młodych piłkarzy, a młodzi Polacy chętnie z tego korzystają.

W tym artykule dowiesz się o:

Kadra Adama Nawałki, która dała Polsce największy piłkarski sukces od 30 lat - awans do ćwierćfinału EURO 2016, w jakiejś części została stworzona dzięki wejściu Polski do Unii Europejskiej. Z tego powodu młodzi polscy piłkarze zaczęli wyjeżdżać na Zachód. Wojciech Szczęsny - do Arsenalu, Grzegorz Krychowiak - do Bordeaux, Kamil Glik - do Realu Madryt. Czy nawet rezerwowy wówczas Piotr Zieliński - do Udinese.

To był dopiero pierwszy krok. Obecnie w drodze jest kolejne pokolenie piłkarzy. Tym razem w całości wychowane na Zachodzie. Głównie w Anglii, gdzie jest cała armia młodych zawodników, kształcona w tamtejszym systemie szkolenia, jednym z najlepszych na świecie. Czy więc Anglia stworzy nam kadrę narodową?

- Nie ma w tym twierdzeniu nic śmiesznego. Na pewno angielski system może mieć tu duży wpływ. Dziś niemal w każdej akademii dużego klubu można spotkać polskich piłkarzy - mówi Marcin Rusiecki, trener Queens Park Rangers oraz dyrektor West London Academy.

Co najmniej kilku kadrowiczów spodziewa się Jakub Bokiej, skaut Manchesteru City. - Potencjał jest ogromny, ale wszystko zależy indywidualnie od samych zawodników. Głęboko wierzę w to, że w ciągu 10 lat możemy spodziewać się kilku chłopaków, którym uda się zadebiutować w reprezentacji narodowej, ale według mnie nie będzie to liczba dwucyfrowa - mówi.

Oczywiście na całą jedenastkę nie liczymy, a jednak dziś w Wielkiej Brytanii mieszka ok. 1,2 miliona naszych rodaków. I wciąż ich przybywa. Pod względem liczby urodzeń Polacy są największą grupą na Wyspach, poza miejscowymi oczywiście. W 2004 roku gdy otwierano granice dla krajów Schengen, było nas w Wielkiej Brytanii niespełna 200 tysięcy. Wydaje się, że ten proces nie ma końca.

Jacek Pobiedzieński, prezes klubu London Eagles i trener grup młodzieżowych Watford FC, szacuje liczbę chłopców i dziewczynek ćwiczących w najmłodszych rocznikach w polskich klubach na 600 w samym Londynie. Trudno powiedzieć, czy to dużo czy mało, pewne jest, że dzieci wciąż przybywa.

- Jest coraz więcej szkółek, bo trzeba też pamiętać, że to jest biznes - zaznacza Pobiedziński. I wymienia z pamięci konkurencję: - Pride FC, Magik, Tigers, IBB, Dragons United, The Eight... A przecież próby tworzenia szkółek na Wyspach podejmowali też ludzie z Lecha Poznań czy Zagłębia Lubin.

- Jest coraz więcej dobrze funkcjonujących polskich akademii piłkarskich na Wyspach, często z tych akademii profesjonalne kluby wybierają najlepszych zawodników. Mówię o tym na własnym przykładzie, ale jest też spora liczba bardzo przeciętnych polskich szkółek - stwierdza Bokiej. Czyli tak jak wszędzie.

Kilka lat temu podobną drogę przechodzili Turcy w Niemczech, których mniejszość stanowi ok. 3 miliony osób. Turcy dorobili się kilku reprezentantów. Przykłady to Hakan Calhanoglu, Gokhan Tore, Cenk Tosun, Yunus Mali, Olcay Sahan czy Nuri Sahin. A przecież są też zawodnicy z innych krajów, jak choćby piłkarz hiszpańskiej Celty Vigo Emre Mor, który urodził się i dorastał w Danii.

- Myślę, że za 10-15 lat możemy zetknąć się z podobny przypadkiem. Zawodnicy wyszkoleni w znakomitym angielskim systemie, w tutejszej kulturze piłkarskiej, mogą nie tylko reprezentować Polskę, ale też być realnym wzmocnieniem dla polskich drużyn ligowych - uważa Marcin Rusiecki.

Co jest najważniejsze, całkiem pokaźna grupa polskich piłkarzy przebija się do poważnych klubów, na razie młodzieżowych. To pokazuje, że nasi rodacy gdy tylko mają stworzone odpowiednie możliwości, radzą sobie fantastycznie.

- Obecnie mamy kilkudziesięciu zawodników w profesjonalnych akademiach od Premier League do League Two prowadzących szkolenie według systemu Elite Player Performance Plan (angielski system szkolenia - red.). Do tego niezliczona liczba dzieci trenuje w centrach rozwoju (przy klubach działają centra doszkalające zawodników - red.) oraz niższych ligach. Chociaż nie boję się powiedzieć, że prawdopodobnie w dziewięćdziesięciu procentach klubów w Wielkiej Brytanii trenuje piłkarz polskiego pochodzenia. Jest ich naprawdę mnóstwo. Do tego dochodzi tysiące chłopców i dziewczynek w prywatnych szkółkach. Bardzo dużo z nich zostało założonych przez Polaków. Ta liczba zwiększa się z każdym rokiem - mówi Przemek Soczyński, pracujący m.in. dla PZPN.

Polscy piłkarze w Premier League to dziś rzadkość. Ale wkrótce może się to zmienić. Eksplozja polskich talentów dopiero ma nastąpić.

- Mnóstwo naszych rodaków zaczęło przyjeżdżać tutaj oczywiście po otwarciu granic w 2004 roku. Z tego powodu obecni 13- czy 14-latkowie są pierwszym pokoleniem, które w całości przeszło angielski system szkolenia. Czasami jestem zszokowany liczbą Polaków w tutejszych klubach. Na przykład ostatnio byłem na turnieju U10 i na przykład w Cardiff City było dwóch zawodników z Polski. W swojej bazie mamy prawie 200 zawodników i to jest kropla w morzu - mówi Soczyński. I co ważne, trenerzy wierzą, że naszych zawodników będzie coraz więcej.

- Trzeba pamiętać, że wiele młodych osób przyjeżdżało do Anglii bez rodzin, wkrótce po otwarciu granic. Dopiero tu się poznawali, zakładali rodziny. Wiele dzieciaków urodziło się już w Anglii - mówi Marcin Rusiecki.

Musimy przy tym pamiętać, że Anglia to zupełnie inny świat, produkujący innych piłkarzy. Anglicy są mistrzami świata do lat 20, mistrzami Europy do lat 19, brązowymi medalistami mistrzostw Europy do lat 21 oraz 17. Od lat są w ścisłej światowej czołówce pod względem szkolenia młodzieży. Na tym skorzystamy także my.

- Na pewno każdy z zawodników wychowanych w brytyjskich akademiach kategorii pierwszej lub drugiej będzie inny od zawodników, których możemy na co dzień oglądać w akademiach klubów Ekstraklasy. Myślę że w Anglii często na tych najmłodszych etapach szkolenia zwraca się uwagę na inne rzeczy. Imponuje mi to, że niemal niemożliwe jest zobaczenie tzw. "lagi" przy wznowieniu gry. Bardzo dużo drużyn wychodzi na rywala wysokim pressingiem, a ten i tak stara się grać w piłkę z wykorzystaniem zarówno bramkarza, jak i całej defensywy. Daje to w przyszłości duży spokój tym zawodnikom i chęć grania w piłkę, zamiast najprostszego wyboru - wybicia jak najdalej od swojej bramki - mówi Jakub Bokiej, który poza pracą dla City prowadzi też prywatną akademię w Manchesterze.

Marcin Rusiecki podkreśla, że polscy zawodnicy skorzystają na tym, że Anglicy kładą nacisk na wyszkolenie techniczne, grę jeden na jednego. Te wszystkie elementy, z którymi polski piłkarz - wychowany od presją wyniku, często przez przypadkowych i słabo przeszkolonych trenerów - ma ogromne problemy.

Już dziś można wymienić kilku zawodników, którzy radzą sobie świetnie. Co ciekawe, wielu z nich to bramkarze, co potwierdza, że "polskie geny" idealnie pasują do tej pozycji.

- Nikt nie wie skąd się wziął ten fenomen, nikt nie jest w stanie zrozumieć skąd tylu polskich bramkarzy w angielskich klubach - zastanawia się Soczyński. W roczniku 2003 jest aż czterech golkiperów wartych zainteresowania. Hubert Graczyk z Arsenalu ma za sobą debiut już w lidze Premier League U18. W Newcastle United gra Piotr Bańda, bardzo ceniony przez Manchester United jest Daniel Polakowski, a Antoni Bort podpisał niedawno umowę z Ipswich Town i zdążył już znaleźć się w składzie ligowym na mecz osiemnastolatków.

Jednak, jak zauważa Soczyński, "z każdym rokiem mamy coraz więcej zawodników z pola z dużym potencjałem".

- Na razie jedynym, który przeszedł cały system i dostał umowę typu scholarship (pierwsza profesjonalna umowa) jest Paweł Żuk z Evertonu z rocznika 2001. Myślę, że trzeba jeszcze poczekać 2-3 lata i mocno się to zmieni. Już teraz jest kilku ciekawych piłkarzy w mocnych drużyn. Chociażby bracia Alan i Olivier Sukienniccy ze Stoke City. W tym roku na konsultacji reprezentacji Polski do lat 15 byli także Jakub Niemczyk z Burton Albion, Ashley Akpan z Chelsea oraz Kewin Kwiek z Colchester United. Czyli tendencja jest zdecydowanie wzrostowa. Jednak duża fala przyjdzie, tak jak wspomniałem, za 2-3 lata - mówi Soczyński. Jakub Bokiej dodaje Oskara Woźniczkę z Hull.

- Jest zawodnikiem kompletnym jak na swój wiek. I głęboko wierzę w to, że znajdzie się w tej grupie nielicznych, którzy kiedyś zadebiutują w reprezentacji Polski. Ale mówimy o chłopaku, który ma 10 lat. Dlatego trzeba twardo stąpać po ziemi. W Anglii musisz najpierw dostać tzw. "scholarship" (stypendium) w wieku 15/16 lat (wspomniany pierwszy kontrakt), później obronić kontrakt w wieku 18 lat. Kolejnym krokiem jest gra w drużynie rezerw i pierwszym zespole. Jest to bardzo złożony proces - mówi skaut Manchesteru City.

Oczywiście Polacy muszą być czujni, bo skoro wspominaliśmy o przykładzie tureckim, warto też zaznaczyć, że wielu młodych Turków wybrało barwy swojej drugiej ojczyzny. Choćby Mesut Oezil, Emre Can czy Ilkay Gundogan, którzy grają dla Niemiec.

Tu mamy sprzeczne opinie. Marcin Rusiecki zachowuje spokój. - Większość dzieciaków utrzymuje kontakty z polskimi klubami, z których wyszli. Generalnie te polskie kluby to są kapitalne przyczółki polskości, tu spotykają się rodzice, rozmawiają po polsku, organizują wspólne uroczystości. Myślę, że większość z tych dzieciaków jest wychowanych w polskim duchu - uważa.

Przemek Soczyński ze strony skauci.uk, śledzący losy polskich piłkarzy na Wyspach, nie jest przekonany, że to takie oczywiste. Niedawno Polska i Anglia stoczyły rywalizację o Wiktorię Kiszkis, piłkarkę Arsenalu. Ostatecznie zdecydowała się założyć biało-czerwoną koszulkę.

- Oczywiście z czasem pojawi się jeszcze większa rywalizacja pomiędzy Polską a Anglią, Szkocją, Walią lub Irlandią. Na razie ta emigracja na Wyspach jest jeszcze mocno związana z krajem pochodzenia. Jednak z każdym rokiem te więzy będą się rozluźniały. Co ciekawe, jest kilka zawodniczek i zawodników, których dziadkowie są polskiego pochodzenia i oni chcieliby grać dla Polski - mówi Soczyński.

W każdym razie wygląda na to, że i tak "polskość" jest znacznie bardziej zakorzeniona niż gdzie indziej, np. w Niemczech. - Gdy jeździliśmy do Niemiec kilkanaście lat temu na zloty polskich piłkarzy urodzonych w kraju naszych sąsiadów, dwóch zawodników na trzech deklarowało chęć gry dla Niemców. Po co przychodzili? Bo ich rodzice widzieli ich w biało-czerwonych barwach. Ale oni czuli się bardziej niemieccy - przypomina były selekcjoner kadry, Jerzy Engel.

Na pewno PZPN czeka wiele ciekawych starć o zawodników. Nie tylko z Wyspiarzami.

- Na przykład Ashanti i Ashley Akpan to rodzeństwo grające w Chelsea. Oni mogą grać dla Polski, Anglii oraz Nigerii. Takich sytuacji będzie coraz więcej. Oczywiście część dzieci będzie się czuła stuprocentowymi Anglikami i nie można się temu dziwić. To naturalna kolej rzeczy - uważa Soczyński.

ZOBACZ WIDEO Reprezentanci Polski oszukali przeznaczenie. Mogli zginąć w katastrofie

Źródło artykułu: