The Blues od lat mają problemy z napastnikami, które rozwiązują zazwyczaj tylko tymczasowo. Od momentu gdy w 2012 roku Stamford Bridge opuścił Didier Drogba (później wrócił, ale już z marnym skutkiem), obsada ataku spędza sen z powiek wszystkim na Fulham Road.
Dwa lata po odejściu Iworyjczyka do Chelsea trafił Diego Costa, jednak po pierwszym udanym sezonie zaczął mieć problemy dyscyplinarne, poza tym Londyn nie był dla niego wymarzonym miejscem do życia i w końcu zdecydował o powrocie do Atletico Madryt.
Teraz The Blues dysponują w napadzie Alvaro Moratą i Olivierem Giroudem - piłkarzami klasowymi, o uznanej marce, lecz mającymi olbrzymie problemy ze skutecznością. Hiszpan walczy z własnymi blokadami, a Francuz nigdy nie był typem snajpera. Woli raczej brać obrońców na plecy i asystować.
W tym kontekście przyjście Krzysztofa Piątka mogłoby być dla Chelsea bardzo dobrym ruchem. Istnieje oczywiście ryzyko, że Polak rozgrywa właśnie najlepszą rundę w życiu, lecz to samo można było wcześniej mówić o wielu innych zawodnikach, którzy seryjnie strzelali gole.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Genoa zatrzymała Juventus, sensacja w Turynie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Maurizio Sarri nie potrzebuje w ataku wirtuoza, bo takich ma na skrzydłach i w środku pola. Ciężar rozegrania bez trudu wezmą na siebie Eden Hazard, Pedro Rodriguez czy Willian. Na szpicy potrzebny jest piłkarz na zamknięcie, który będzie potrafił "tylko" dołożyć nogę i wykonać egzekucję. Z tej roli w Genoi 23-latek wywiązuje się znakomicie. W Londynie wymagania by oczywiście wzrosły, ale z drugiej strony grałby w znacznie lepszym towarzystwie. Nikt też nie będzie wymagał od niego 30 bramek w ciągu roku. Nawet niewielkie odciążenie graczy z innych formacji dałoby Sarriemu spory komfort i wypełniłoby dziurę z przodu.
Jeśli tylko włoski klub wyrazi zgodę na sprzedaż Polaka, jego przenosiny do Chelsea mogą być całkiem realne, zwłaszcza że 50 mln euro (tyle ma wynieść suma odstępnego) na nikim w Premier League nie robi wielkiego wrażenia. Piątek byłby dla The Blues znacznie bezpieczniejszą finansowo opcją niż sięganie po wielkie gwiazdy, które kosztują zazwyczaj astronomiczne pieniądze, a nie muszą gwarantować niczego, o czym doskonale świadczy przykład Moraty.