Po sobotnim meczu z West Ham United (1:1) na Vichaia Srivaddhanaprabhę, jak po każdym domowym spotkaniu Lisów, czekał prywatny śmigłowiec. Chwilę po tym jak maszyna wzbiła się w powietrze, doszło do awarii i helikopter runął na ziemię. Więcej o tym TUTAJ.
Choć od wypadku minęło już kilkanaście godzin, nadal nie podano tożsamości pasażerów, którzy mieli odlecieć śmigłowcem z King Power Stadium. Wiadomo jednak na pewno, że wbrew pierwszym komunikatom, do helikoptera nie wsiadł Claude Puel.
Z menedżerem Leicester City skontaktowało się "Radio France". - To ogromna tragedia dla klubu. Jestem myślami z ofiarami i ich rodzinami. Chcę zapewnić wszystkich, którzy się o mnie martwią, że choć jestem niewyobrażalnie smutny, to nic mi się nie stało - przyznał Puel.
Srivaddhanaprabh jest właścicielem klubu od 2010 roku, a jego fortuna jest wyceniana na 4,9 mld dolarów. Za jego rządów Lisy wróciły do Premier League po 11-letniej przerwie, a w sezonie 2015/2016 niespodziewanie sięgnęły po mistrzostwo Anglii.
Od 2016 roku zawodnikiem Leicester City jest Bartosz Kapustka. Młodzieżowy reprezentant Polski aktualnie na zasadzie wypożyczenia występuje w belgijskim OH Leuven, który również należy do Srivaddhanaprabha.
Szkoda dobrych, przyzwoitych LUDZI...
Wyrazy współczucia dla RODZIN, Przyjaciół...
Mnie jednak nasuwa się nieodparcie pytanie : Jak to jest możliwe,aby helikopter ,czy jakikolwiek pojazd latający tak maj Czytaj całość