Druga połowa dogrywki dobiegała końca. Nadal było 0:0, a doliczona minuta już upłynęła. Arbiter pozwolił jednak dograć Jagiellonii ostatnią akcję. Piłka trafiła do stojącego w polu karnym Karola Świderskiego. Ten ruszył w stronę linii końcowej. Ale do niej nie dobiegł, bo upadł po interwencji Wojciecha Lisowskiego.
Początkowo arbiter zawodów uznał, że piłkarz Jagi chciał wymusić rzut karny i ukarał go żółtą kartką. Po wideoweryfikacji VAR zmienił jednak zdanie i wskazał na "wapno". - Wydaje, że faul był. Poczułem ból w okolicach piszczela, więc kontakt na pewno był. Może dołożyłem trochę od siebie, ale jeśli ten kontakt był, to karny się należał - ocenił Świderski po meczu w rozmowie z reporterem "Polsatu Sport".
"Jedenastkę" na gola zamienił Guilherme Sitya, dając wicemistrzom Polski awans do 1/8 finału. Zdaniem "Świdra" w pełni zasłużony. - My już kilka razy pokazywaliśmy, że gramy do końca. Tak było i tym razem. Mieliśmy dużo sytuacji. Zaczęliśmy grać zbyt nerwowo pod koniec drugiej połowy i nadzialiśmy się na kilka groźnych kontr. Ale to my przeważaliśmy i z przebiegu całego spotkania zasłużyliśmy na zwycięstwo - podkreślił.
22-latek rozpoczął środowy mecz na ławce rezerwowych. Na boisku pojawił się po ponad godzinie gry i dwukrotnie był bliski gola. Pierwsze jego uderzenie obronił jednak Krzysztof Baran, a kolejne zatrzymało się na słupku. - Krzysiek bronił bardzo dobrze. Mogłem mieć wejście smoka. Szkoda, że nie udało się strzelić gola - zakończył Świderski.
ZOBACZ WIDEO Napoli cudem uratowało remis. Przeciętny mecz Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]