- W takim klubie jak Legia co roku powinno dostawiać się w gablocie jakiś puchar - stwierdził kilka miesięcy temu dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak. W ubiegłym sezonie rzeczywiście w klubowej gablocie pojawiły się puchary za zdobycie Pucharu i Superpucharu Polski. Sukcesem było też dojście od finału Pucharu Ekstraklasy. W tym sezonie Wojskowi na kolejkę przed końcem mają szanse na tylko na drugie miejsce w tabeli, nie zawojowali też żadnego z krajowych pucharów.
Rok temu po zakończeniu sezonu wszyscy się cieszyli, bo dobra postawa zespołu złożonego w większości z młodych zawodników była zaskoczeniem. Teraz trudno znaleźć kogoś, kto dostrzegłby pozytywne aspekty w sytuacji warszawskiego klubu. Przeprowadzono kilka transferów, ale właściwie w żadnym wypadku sprowadzeni zawodnicy znacząco nie wybili się ponad przeciętny poziom.
Kto więc odejdzie? Murowanymi kandydatami są Pance Kumbev i Inaki Descarga. Obaj nie wnieśli nic dobrego do gry legionistów, a kiedy pojawiali się na boisku, zespół Jana Urbana tracił prawie połowę więcej goli niż bez nich. Przy Łazienkowskiej nigdy nie zaistnieli i nie zaistnieją również Mikel Arrubarrena, Tito, Emmanuel Ekwueme. Tych trzech graczy ściągnął do stolicy dyrektor trzeciak, ale teraz można śmiało stwierdzić, że były to pieniądze wyrzucone w błoto. Pojawia się pytanie, czy dyrektor powinien pozostać na swoim stanowisku? Bo jeśli to on był w głównej mierze pomysłodawcą transferów, nie ma wątpliwości, że kibice Legii będą drżeć przed kolejnymi ruchami Trzeciaka.
U schyłku kariery jest Piotr Rocki, dla którego był to prawdopodobnie ostatni sezon w warszawskim zespole. 36-letni skrzydłowy nie ma miejsca w podstawowym składzie i grywał tylko w meczach pucharowych. Nie wiadomo też, jak przedstawia się sytuacja z Krzysztofem Ostrowskim. Od sprowadzenia pomocnika ze Śląska Wrocław minęło już sporo czasu, ale nie zapowiada się, by miał on stanowić u Urbana filar drugiej linii. - Ma życiową szansę. Jeśli jej nie wykorzysta, będzie musiał odejść. To się tyczy jego i kilku innych zawodników. Po zmianie wymagań, otoczenia, miasta i drużyny wyszło, że z odpornością na stres i presję nie jest tak dobrze, jak się wydawało. Na całym świecie najlepsze kluby kupują zawodników wyróżniających się w słabszych zespołach. I też zdarza się, że sobie nie radzą - tłumaczy szkoleniowiec.
Niestety rewolucja może dotknąć także sztab szkoleniowy. Tacy piłkarze jak Roger Guerreiro i Maciej Iwański w drugiej części sezonu wyglądali fatalnie pod względem fizycznym. Za przygotowanie w tym względzie odpowiedzialny jest Ryszard Szul i być może za słabą formę rozgrywających przypłaci posadą.