Przed meczem z Empoli FC włoska prasa nie szczędziła mocnych słów w kierunku polskiego napastnika. "La Gazzetta dello Sport" pisała o Arkadiuszu Miliku: To napastnik "chciałbym, ale nie mogę".
To wynik tego, że piłkarz do piątkowego spotkania zdobył zaledwie trzy bramki, a ostatnie trafienie polski napastnik zanotował... ponad miesiąc temu (26 września w meczu z Parmą).
Milik przełamał fatalną serię. Co prawda na boisku pojawił się dopiero w samej końcówce meczu, ale już po kilku minutach mógł cieszyć się ze zdobytej bramki. Milik strzelił na 4:1 z centralnej części pola karnego. Przy golu Polaka asystował Mertens, który w doliczonym czasie skompletował hat-tricka i ustalił wynik na 5:1.
- Milik w ciągu dziesięciu minut spędzonych na boisku udowodnił, że wszystko z nim w porządku, mogę na niego liczyć, choć w tym momencie ciężko będzie zmienić duet Mertens-Insigne, który spisuje się wybornie - przyznał po zakończeniu meczu Carlo Ancelotti, trener SSC Napoli.
Głos zabrał także Milik, który na Instagramie krótko napisał: "co za piękny wieczór, teraz już koncentrujemy się na bardzo ważnym spotkaniu z PSG w Lidze Mistrzów".
ZOBACZ WIDEO Mecz na Old Trafford od kuchni. Nasz reporter był na hicie Ligi Mistrzów Manchester United - Juventus Turyn