Kibice Legii muszą być wdzięczni Ricardo Sa Pinto za to, że jest szalony. To typ człowieka, który nie puka do drzwi, a wchodzi i wywala nogi na stół. Portugalczyk nie bawił się w zwroty grzecznościowe, szybko odstawił od składu kluczowych piłkarzy, a resztę wziął w takie obroty, że pewnie ze wstrętem patrzyli w jego kierunku. Albo nie robili tego wcale. Portugalczyk narzucił wariackie tempo zajęć, okres przygotowawczy zaczął w trakcie sezonu, ale to ryzyko się opłaciło, bo legioniści biegają w tym momencie tak, jakby nie widzieli piłki kilka miesięcy.
W sobotnim meczu zawodnicy Górnika nadążali za legionistami chyba wtedy, gdy sędzia przerwał mecz na szesnaście minut z powodu dymu na stadionie po jednej z opraw kibiców.
Legia płynęła choć przy pierwszym golu mistrzów Polski pomogli rywale. Daniel Suarez podał piłkę pod nogi Cafu, Portugalczyk oddał ją do Carlitosa, a napastnik Legii uderzył od razu po ziemi. Ze strzałem Hiszpana powinien poradzić sobie Tomasz Loska, ale piłkę przepuścił pod brzuchem, a ta zatrzymała się w jego bramce.
Gospodarze podkręcali tempo, a przyjezdni się gubili. Suarez zawinił też w kolejnej sytuacji. Początkowo myślał pewnie, że mu się upiecze. Tak by pewnie było, ale sędzia Wojciech Myć sprawdził czy zawodnik Górnika faktycznie zagrał piłkę ręką na powtórce wideo. VAR pomógł, Legia otrzymała rzut karny, którego pewnie wykorzystał - trochę w stylu Roberta Lewandowskiego patrząc do końca na bramkarza - Michał Kucharczyk.
Cały mecz bardzo dobrze funkcjonowała lewa strona gospodarzy. Od bramki do bramki biegał Adam Hlousek, dużo zagrożenia stwarzał też Dominik Nagy. Gracze z Zabrze wyglądali przy nich, jakby znajdowali się w połowie okresu przygotowawczego i właśnie mieli ten moment, kiedy nogi ciężkie i w ogóle trudno oderwać but od podłoża.
Potwierdziła to akcja, po której legioniści zdobyli trzecią bramkę. Carlitos podał do Hlouska, ten wycofał w polu karnym do Nagy'a, a Węgier precyzyjnym uderzeniem po ziemi pokonał Loskę.
Pomocnik Legii powinien zrobić to jeszcze raz przed przerwą. Za długo jednak czekał, strzelił mocno, i Loska złapał piłkę.
Druga połowa to dominacja gospodarzy, Radosław Majecki, który dostał szanse w lidze po raz pierwszy w tym sezonie po udanym występie z Piastem w Pucharze Polski, tylko parę razy złapał piłkę. Rywale przeprowadzili kilka akcji, ale niegroźnych. Bramkarz Legii dzięki temu nie musiał czuć się pominięty w grze.
A Loska chybaby wolał. Bramkarz Górnika po przerwie wyciągał piłkę z siatki jeszcze raz po składnej akcji gospodarzy. Kucharczyk, trochę nieśmiało zagrał w pole karne, Nagy oddał piłkę Carlitosowi, a Hiszpan uderzeniem do pustej bramki zakończył koszmar Górnika.
Legia, przynajmniej do meczów Lechii (niedziela) i Jagiellonii (poniedziałek) została liderem ekstraklasy. Najważniejsze dla jej kibiców jest jednak to, że styl gry drużyny znowu cieszy.
Legia Warszawa - Górnik Zabrze 4:0 (3:0)
1:0 - Carlitos 13'
2:0 - Michał Kucharczyk 29' rzut karny
3:0 - Dominik Nagy 37'
4:0 - Carlitos 82'
Legia: Radosław Majecki - Marko Vesović, Mateusz Wieteska, Artur Jędrzejczyk, Adam Hlousek - Andre Martins (68. Domagoj Antolić), Cafu, Michał Kucharczyk, Sebastian Szymański (77. Jose Kante), Dominik Nagy - Carlitos (83. Cristian Pasquato).
Górnik: Tomasz Loska - Kacper Michalski, Dani Suarez, Paweł Bochniewicz, Daniel Liszka - Kamil Zapolnik (66. Adam Ryczkowski), Szymon Matuszek, Szymon Żurkowski, Jesus Jimenez, Łukasz Wolsztyński (78. Daniel Smuga) - Igor Angulo (53. Rafał Wolsztyński).
Żółte kartki: Jędrzejczyk (Legia) - Bochniewicz, Liszka (Górnik)
Sędziował: Wojciech Myć (Lublin)
Widzów: 21 867
ZOBACZ WIDEO Hat-trick Mertensa. Bramka Milika. Napoli rozbiło Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]