Obydwa zespoły przystępowały do meczu osłabione. W Ruchu zabrakło Wojciecha Grzyba i Remigiusza Jezierskiego (obaj zdobywali gole w jesiennym pojedynku w Poznaniu). W zespole prowadzonym przez Franciszka Smudę posypała się linia obrony, a niezwykle groźny Peruwiańczyk Hernan Rengifo w środę grał mecz na swoim kontynencie i był zmęczony podróżą. Napastnika zastąpił Piotr Reiss i udowodnił, że wiosną formą nie błyszczy. Na szczęście dla niego i pozostałych Lechitów poznaniacy mają w składzie doskonałych pomocników i solidnych obrońców. Odkryciem pojedynku była gra na stoperze Grzegorza Wojtkowiaka, który wspólnie z Bartoszem Bosackim był dla chorzowian zaporą nie do przejścia.
Ruch największe zagrożenie stwarzał po stałych fragmentach gry. Podopiecznym Duszana Radolskiego pod bramką gości brakowało "zimnej krwi". Tak było przede wszystkim w drugiej połowie. Strzały głową w wykonaniu m.in. Rafała Grodzickiego i Martina Fabusza minęły bramkę. Chorzowianie najlepszą okazję mieli w 74. minucie, gdy po indywidualnej akcji Krzysztof Nykiel zakręcił piłką z ok. 15 metrów i ta o centymetry minęła lewe spojenie bramki Krzysztofa Kotorowskiego. Golkiper Lecha w całym meczu nie miał wiele pracy. Chorzowianie strzelali co prawda na bramkę gości, ale najczęściej robili to niecelnie.
W momencie strzału Nykiela Lech już prowadził. W 63. minucie Tomasz Bandrowski okrutnie zakręcił lewą stroną Ruchu, zagrał w pole karne, a nadbiegający Henry Quinteros wpakował futbolówkę do bramki. Była to dopiero druga groźna akcja Lecha po przerwie. 15 minut wcześniej Marcin Zając z ostrego kata trafił w słupek. W pierwszej odsłonie goście momentami mieli wyraźną przewagę, ale zagrozić bramce Roberta Mioduszewskiego nie potrafili. Ruch z kolei w 22. minucie mógł objąć prowadzenie, gdy po filmowej wrzutce Piotra Ćwielonga i główce Fabusza piłka trafiła w słupek.
Po objęciu prowadzenia Lech cofnął się całym zespołem czyhając na kontry. Po jednej z nich wprowadzony za Reissa Rengifo wyszedł sam przed Mioduszewskiego, ale jego strzał o centymetry minął słupek. Gdy wydawało się, że końcówka meczu będzie emocjonująca, a Niebiescy do ostatniego gwizdka walczyć będą o punkt, goście zadali decydujący cios. W 84. minucie z dystansu uderzył dobrze grający Rafał Murawski, a tor lotu piłki niefortunnie zmienił Rafał Grodzicki. Ku rozpaczy kilkunastu tysięcy fanów Ruchu futbolówka wtoczyła się do bramki. 0:2 i koniec marzeń gospodarzy o punkcie. Goście mogli podwyższyć wynik, ale ostatecznie musieli zadowolić się dwubramkowym zwycięstwem. Dodajmy, że zwycięstwem zasłużonym.
Kolejorz z taką formą jaką zademonstrował na Stadionie Śląskim udowodnił, że w walce o wicemistrzostwo Polski wcale nie stoi na straconej pozycji. Z kolei Niebiescy przekonali się, że aby walczyć o czołowe miejsca w lidze muszą wiele trenować, a w przerwie letniej jeszcze trochę wzmocnić skład.
Należy pamiętać, że chorzowianie w dalszym ciągu nie mogą być pewnymi ligowego bytu. Przed Ruchem teraz ciężki mecz w Krakowie z Wisłą, a później pojedynki z bezpośrednimi rywalami z tabeli. Pojedynek z Odrą chorzowianie zagrają na stadionie przy ulicy Cichej, za którym w Chorzowie tęsknią już chyba wszyscy.
Ruch Chorzów - Lech Poznań 0:2 (0:0)
0:1 - Quinteros 63'
0:2 - Grodzicki (sam). 84'
Składy:
Ruch Chorzów: Mioduszewski - Nykiel, Baran, Grodzicki, Brzyski, Balaż, Pulkowski (80' Adamski), Straka, Ćwielong (69' Nowacki), Janoszka (69' Domżalski), Fabusz.
Lech Poznań: Kotorowski - Wojtkowiak, Bosacki, Injać, Henriquez, Kikut, Murawski, Bandrowski, Quinteros, Zając (90+2' Wilk), Reiss (67' Rengifo).
Żółte kartki: Balaż, Brzyski (Ruch) oraz Kikut (Lech).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 19000 (3000 gości).
Najlepszy piłkarz Ruchu: Gabor Straka
Najlepszy piłkarz Lecha: Tomasz Bandrowski
Piłkarz meczu: Tomasz Bandrowski (Lech Poznań).