Już niemal tysiąc piłkarzy reprezentowało Polskę chociaż raz w swoim życiu. Wśród nich są zawodnicy, którzy osiągali wielkie sukcesy. Są również i nazwiska nie mówiące przeciętnemu kibicowi wiele. W większości to gracze z okresu międzywojennego. Dla nich jednak możliwość gry z Orzełkiem na piersi znaczyła naprawdę dużo. Bo wielu z nich wcześniej musiało zbrojnie o taką możliwość walczyć.
Stefan, którego na zawsze zabrał lot
Stefan Loth to był prawdziwy człowiek-orkiestra. Piłkarz, sędzia, tenisista, selekcjoner, działacz. Ale przede wszystkim wojskowy. Najpierw w armii carskiej, do której został powołany po tym, jak po wybuchu I wojny światowej został przesiedlony wraz z rodziną do rosyjskiego Saratowa. Gdy jednak dotarły do niego wiadomości, że formowane są polskie oddziały, natychmiast porzucił mundur zaborcy.
Odznaczał się ponoć męstwem i przede wszystkim dobrym myśleniem. Początkowo był w I Korpusie Polskim, gdzie podczas walk został ranny. Szybko jednak wyleczył nogę i wrócił na front. Wtedy został dowódcą kompanii w 36. Pułku Piechoty Legii Akademickiej. Brał udział w wojnie z Bolszewikami. Został oznaczony wieloma orderami, m.in. Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych.
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Loth postanowił nadal robić karierę wojskową. Podjął naukę w tym kierunku. Ale w międzyczasie zajmował się również sportem. Grał w piłkę nożną i tenisa. W tym pierwszym osiągał duże sukcesy. Był czołowym piłkarzem w Polsce, a także jednym z inicjatorów powstania klubu Polonia Warszawa. Występował w nim na pozycji pomocnika (łączył to z funkcją wiceprezesa klubu - przyp. red.) przez niemal dekadę. Zdobył z nią dwa wicemistrzostwa kraju.
W lipcu 1926 roku zagrał swój jedyny mecz w reprezentacji Polski, z Estonią. Niemniej trzeba nadmienić, że był także rezerwowym w naszym pierwszym w historii spotkaniu międzypaństwowym z Węgrami 5 lat wcześniej.
Jeszcze w trakcie przygody z piłką Loth został selekcjonerem kadry i kontynuował tę pracę po zakończeniu kariery (1929-31), a później był jednym z asystentów Józefa Kałuży. W tym czasie piął się również coraz wyżej w hierarchii wojskowej. W końcu został oficerem sztabu Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, Gustawa Orlicz-Dreszera. 16 lipca 1936 roku zginął wraz z nim w katastrofie lotniczej pod Orłowem, kiedy samolot RWD-9 runął do Bałtyku.
Historyczny Mielech
Loth historyczny mecz z Węgrami oglądał z pozycji rezerwowego, natomiast Stanisław Mielech był jego pełnoprawnym uczestnikiem. Ówczesny prawoskrzydłowy Cracovii również zapisał się w szczególny sposób dla polskiego futbolu. Jeszcze podczas zaborów grał w barwach "Pasów", jak i Wisły. A podczas I wojny światowej współtworzył późniejszy zespół Legii.
W 1914 roku Mielech otrzymał powołanie do wojska Galicji. Dwanaście miesięcy później trafił do Kompanii Sztabowej, która po pewnym czasie znalazła się na Wołyniu. Tam przy dłuższych przerwach między walkami rozgrywano mecze z innymi drużynami pułkowymi. Jak opowiadał Mielech w swoich książkach wspomnieniowych, takie spotkania były obarczone niebezpieczeństwem. "Raz zdarzyło się, że w czasie meczu nadleciał nieprzyjacielski lotnik. Sędzia mecz przerwał, publiczność przezornie skoczyła do lasu, ale lotnik po kilku okrążeniach boiska odleciał nie rzucając bomb. Sędzia odliczył stracony czas i zawody potoczyły się dalej" - możemy przeczytać w jednej z nich.
W 1917 roku Mielech wraz z innymi żołnierzami został internowany pod Przemyśl (w międzyczasie zdążył jednak strzelić pierwszego gola dla Legii w Warszawie - przyp. red.). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wrócił zaś do Cracovii, z którą zdobył premierowe mistrzostwo Polski. Wcześniej natomiast strzelił historyczną bramkę w finałach MP. W 1923 roku przeszedł do Legii. Kilka miesięcy wcześniej wystąpił zaś w swoim drugim i ostatnim meczu reprezentacji przeciwko Jugosławii - pierwszym zwycięskim w naszej historii (3:1).
Mielech - podobnie jak Loth - charakteryzował się wszechstronnością. Jeszcze w trakcie kariery piłkarskiej ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po jej zakończeniu, w 1927 roku, został dziennikarzem. Pisał m.in. dla "Przeglądu Sportowego", relacjonował mecze w Polskim Radiu. Współpracował również z PZPN. W roli działacza sprawdzał się doskonale. To on był inicjatorem wprowadzenia statystyk króla strzelców i propagował powołanie rozgrywek ligowych. Brał także udział w wielu innych projektach. Później, do 1939 roku, pracował jako "cłowy" w Wolnym Mieście Gdańsk.
Zaraz po wybuchu II wojny światowej został aresztowany jako oficer Wojska Polskiego i internowany na Węgry. Tam spędził niemal cały okres walk. Nie miał szans na powrót do kraju, więc starał się wykorzystać ten czas w inny, pożyteczny sposób. "Co niedziela chodziłem na mecze zawodowców o mistrzostwo Węgier" - wspominał.
Podczas ucieczki Niemiec został przeniesiony na tereny III Rzeszy, skąd został wyzwolony podczas ofensywy ZSRR. Wrócił do kraju, został wiceprezesem PZPN-u. Wtedy przydało się to, co zobaczył na Węgrzech. Aktywnie udzielał się przy wskrzeszaniu polskiego futbolu. Brał też udział w wielu innych przedsięwzięciach. Zmarł w 1962 roku w Warszawie.
Waleczny Kowalski
II wojny światowej nie było zaś dane przeżyć Władysławowi Kowalskiemu. Czterokrotny reprezentant Polski został zamordowany przez Sowietów we wrześniu 1939 roku w lesie wołczatyckim koło Lwowa. Służył wtedy z powołania rezerwy jako adiutant dowódcy policji państwowej.
To była jego druga walka o niepodległość Polski. Po raz pierwszy pojawił się w jeszcze w Legionach Józefa Piłsudskiego, do których wstąpił w 1915 roku. Najpierw w 5. Pułku Piechoty, a później w II Korpusie generała Józefa Hallera. Brał udział w kilku bitwach. Kilkukrotnie bywał ranny. W maju 1918 roku dostał się do niewoli niemieckiej i trafił do obozu jenieckiego w Maklemburgii. Próbował z niego uciec, co prawie zakończyło się powodzeniem (schwytano go pod granicą z Austrią - przyp. red.). Niebawem jednak i tak został zwolniony z powodu fatalnego stanu zdrowia.
Kowalski wrócił do Polski i po pewnym czasie wyzdrowiał. Już w odrodzonym kraju ponownie wstąpił do wojska i służąc w 20. PP Ziemi Krakowskiej walczył z Ukraińcami nad Zbruczem (1919), a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej (1920). Za dzielną postawę podczas działań na Białorusi odznaczano go m.in. Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych.
Jesienią 1920 roku Kowalski powrócił do Krakowa i rozpoczął pracę w dziekanacie Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. W międzyczasie występował w Wiśle. Tam imponował skutecznością. Zdobył ponoć aż 217 bramek! Na boisku słynął też z dobrej techniki i waleczności, ale także zadziorności. Kilka razy był zawieszany przez PZPN. Karierę zakończył w 1930 roku z 4 występami i 2 bramkami w barwach reprezentacji.
Takich historii jak wyżej wymienionej trójki były setki. W obronie Lwowa i wojnie polsko-bolszewickiej walczyli m.in. legendarni bracia z tamtejszej Pogoni, czyli Wacław i Tadeusz Kuchar. A był z nimi również Władysław Jentys - późniejszy działacz i selekcjoner PZPN, który w trakcie II wojny światowej zginął zamęczony w Auschwitz.
O nich oraz o wszystkich innych warto pamiętać. Szczególnie w stulecie odzyskania niepodległości.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Fiorentina nie uczy się na błędach. Remis z Frosinone [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]