Zakaz stadionowy za okazanie współczucia. Fan Leicester City ukarany

Getty Images / Ross Kinnaird / Na zdjęciu: Aiyawatt Srivaddhanaprabha
Getty Images / Ross Kinnaird / Na zdjęciu: Aiyawatt Srivaddhanaprabha

Kibic Leicester City, który wbiegł na boisko, by przytulić syna zmarłego właściciela Lisów, okazując tym samym współczucie, nie uniknął kary. Przez kilka miesięcy nie wejdzie na King Power Stadium.

W minioną sobotę Leicester City rozegrało pierwszy mecz na King Power Stadium po tragicznej śmierci właściciela Lisów, Vichaia Srivaddhanaprabhy. Na spotkaniu z Burnley (0:0) pojawił się m.in. syn miliardera Aiyawatt.

Ten wykonał rundę honorową po boisku, dziękując w ten sposób kibicom za okazane po tragedii wsparcie. Podczas niej do Aiyawatta Srivaddhanaprabhy podbiegł jeden z fanów, który chwilę wcześniej przeskoczył barierki oddzielające trybuny i płytę boiska.

- Nie mogłem się powstrzymać, chciałem tylko go przytulić. Byłem ogarnięty emocjami. Vichai zrobił dla klubu tak wiele. Gdy zobaczyłem, że jego syn płacze, po prostu pomyślałem, że będzie mu miło, gdy go przytulę - mówi Tom Merry, który tym incydentem narobił sobie kłopotów.

Posiadacza karnetu na mecze Leicester City złapała ochrona, która wyprowadziła go z boiska. - Trzymała mnie przez 20 minut. Przedstawiciele klubu mówili, żeby ochrona wypuściła mnie na wolność - zdradza Merry, który mimo dobrych chęci nie uniknął kary.

Został na niego nałożony trzymiesięczny zakaz wstępu na King Power Stadium. Będzie on obowiązywał do meczu z Southampton, który zaplanowany jest na 12 stycznia. - Kara jest trochę surowa, ale było warto. Nigdy nie będę tego żałować. Aiyawatt mnie przytulił i powiedział, że docenia to wsparcie - komentuje kibic Leicester City.

Swoją drogą decyzja o zakazie stadionowym dla Merry'ego podzieliła kibiców Lisów. Część z nich uważa, że kara, biorąc pod uwagę całą sytuację, jest zbyt surowa. Inni sądzą z kolei, że Merry przekroczył granicę, łamiąc zakazy w tak wrażliwym dniu.

Do tragicznego wypadku doszło w sobotę, 27 października, po meczu Leicester City z West Ham United (1:1). Helikopter z Vichaiem Srivaddhanaprabhą na pokładzie rozbił się tuż po starcie. Oprócz właściciela Lisów na pokładzie były cztery osoby, w tym Polka, Izabela Lechowicz. Wszyscy zginęli.

ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Wisi nad nami jakaś klątwa

Komentarze (0)