Z jednej strony energia i żywioł, z drugiej spokój i opanowanie. Wojciech Szczęsny kontra Łukasz Fabiański. Rywalizacja, którą kibice reprezentacji Polski znają chyba jak żadną inną. Odbywa się także tej jesieni, a stawką jest miejsce między słupkami podczas eliminacji Euro 2020. I na razie zdecydowanie bliżej go jest bramkarz Juventusu. - W dotychczasowych meczach Wojtek zdał egzamin na "5" - mówi nam Jan Tomaszewski.
Rywalizacja obu trwa już wiele lat. Zaczęła się w Arsenalu, później przeniosła się do kadry. Podczas kadencji Franciszka Smudy wygrywał Szczęsny. W trakcie pracy Waldemara Fornalika pogodził ich Artur Boruc. Ale u Adama Nawałki znowu to oni grali pierwsze skrzypce. Chociaż jasno ustalonej hierarchii nie było, bronili obaj. "Fabian" zagrał łącznie w 25 meczach. Szczęsny miał o 3 spotkania mniej, ale to on był uważany za jego ulubieńca. I to on jako podstawowy zaczynał Euro 2016 i mundial w Rosji. Jednak z obu turniejów lepiej zapamiętaliśmy tego pierwszego.
- Obaj są na bardzo zbliżonym poziomie. Są kompletnymi bramkarzami. Trenują, są zdrowi, grają regularnie. Weszliśmy w taki okres, że mamy bardzo doświadczonych golkiperów i możemy być spokojni o obu - podkreśla uznany trener bramkarzy Andrzej Dawidziuk, który współpracował w przeszłości zarówno z jednym, jak i drugim.
Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Jerzy Brzęczek. Nie przypadkiem już na starcie swojej pracy zapowiedział, że reprezentacyjną "1" na całe kwalifikacje mistrzostw Europy wybierze dopiero przed nimi. A wcześniej obaj kandydaci zagrają po dwa mecze w Lidze Narodów UEFA. - Brawo dla Jurka za tą decyzję. Bramkarze muszą przygotować się do meczu psychicznie, a nie myśleć o tym czy w ogóle będą bronić. Mogą więc spokojnie rozgrywać te mecze w głowie jeszcze przed nimi i pokazać na co ich stać - podkreśla Tomaszewski.
I na razie obaj zagrali po 2 razy. Na zgrupowaniu wrześniowym zaliczyli po niezłym występie i puścili po golu (pierwszy w towarzyskim meczu z Irlandią, drugi w LN z Włochami - przyp. red). Inaczej było w październiku. - Wojtek zostawił zdecydowanie lepsze wrażenie. Gdyby nie jego interwencje, to przegralibyśmy z Włochami 0:5 [było 0:1 - przyp. red.]. Grał fenomenalnie, przy straconej bramce nie ponosił winy. Z kolei Fabiański w moim odczuciu zawalił drugą bramkę z Portugalią (2:3). Był źle ustawiony. Przy pierwszej nie miał szans, za trzecią też bym go nie winił, bo był zasłonięty. Ale na pewno nie zalicza tego meczu do udanego - uważa Tomaszewski.
Rzeczywiście, już po meczu z Portugalczykami golkiper West Ham United nie krył złości na siebie. Lecz obwiniał siebie za stratę dwóch goli. - On jest bardzo ambitny. I to właśnie sprawia, że wymaga od siebie dużo więcej niż inni. Zawsze chce zrobić coś lepiej, widzi elementy do poprawy. Na pewno jest mocno zmotywowany i się nie podda - zaznacza Dawidziuk.
W listopadzie "Fabian" szansy jednak już nie dostanie. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, z Portugalią zagra Szczęsny, a z Czechami (0:1) bronił Łukasz Skorupski. - I po co to komu było teraz potrzebne? On jest trzecim bramkarzem i na razie nim zostanie - oburza się Tomaszewski.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Największy wygrany meczu z Czechami. "Miało być jak zawsze, a pokazał się z dobrej strony"
Im więcej ich wydmuchają, tym bardziej przeciwnicy ślizgają sie na glutach.A jeszcze ta poprawka z wypluwanej flegmy. Kocham te widoki. Czytaj całość