Afery wokół piłkarza Bayernu Monachium nie mają końca. W listopadzie Franck Ribery nie wytrzymał po przegranym meczu z Borussią Dortmund (2:3), po którym zaatakował Patricka Guillou, jednego z dziennikarzy, który komentuje Bundesligę dla "beIN Sports". Redaktor tego serwisu uważał, że Ribery był winny dwóch straconych bramek. "Bild" przekazał wówczas, że 35-latek uderzył dziennikarza w twarz.
Kilka dni później Bayern zaprosił Guillou do swojej siedziby, by wszystko wyjaśnić. Zorganizowano także spotkanie z piłkarzem. "Bild" ujawnia, że Ribery miał wyrzuty sumienia i osobiście przeprosił dziennikarza. Wydawało się, iż sprawa wokół skrzydłowego ucichnie, ale nic z tego. "Portal SportBuzzer" opublikował nieznaną jak dotąd z historię z września.
Sytuacja miała miejsce po meczu Bayernu Monachium z Bayerem Leverkusen (3:1). Ribery opuścił stadion jako pierwszy z piłkarzy mistrza Niemiec, tłumacząc się sprawami rodzinnymi. "Ribery wychodząc ze stadionu miał zostać zauważony przez fotografa, który błyskawicznie zrobił mu kilka zdjęć. Skrzydłowy zareagował bardzo impulsywnie" - informuje wspomniane źródło.
Francuz wybiegł z taksówki i podbiegł do osoby robiącej zdjęcia. Według kilku świadków, chwycił dziennikarza mocno za rękę i krzycząc nakazał mu usunięcie wykonanych zdjęć. Piłkarz dopiął swego, gdyż fotoreporter pod wpływem strachu wszystko skasował. Portal "SportBuzzer" poprosił teraz Bayern Monachium o ustosunkowanie się do tej historii, jednak Bawarczycy nie chcą komentować sprawy.
Franck Ribery występuje w Bayernie od 2007 roku. W czerwcu kończy się jego kontrakt i niemieckie media są przekonane, że skrzydłowy odejdzie z klubu.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Nie ma następców dla kluczowych piłkarzy w kadrze