Drużyna jeszcze dzisiaj w czasie zajęć nie była świadoma złych wieści, jakie przyniósł faks z Warszawy. - Dowiedzieliśmy się o tym schodząc do szatni po treningu, gdy ja podałem już nawet 18 na jutro i wyznaczyłem zbiórkę, a tu nagle dyrektor nam oznajmił, że tego meczu nie będzie, bo nie mamy licencji - powiedział Rzepka i dodał: - Jesteśmy tym w pewnym sensie przerażeni. Ze sportowego punktu widzenia to coś nieprawdopodobnego. Możemy tylko gdybać o powodach, bo zostały dwa spotkania do zakończenia rozgrywek. Można to było skończyć normalnie, bo te walkowery nikomu nie są potrzebne.
Powodem takiej decyzji piłkarskiej centrali były zaległości wobec byłych trenerów i piłkarzy niebiesko-czerwonych. Chociaż na pewno nie tylko one spowodowały to zaskakujące posunięcie działaczy z Miodowej. Odra jeszcze przed sezonem otrzymała licencję warunkową przy obietnicy sprzedaży działki na Zakrzowie. Do tej pory się to nie udało, a PZPN już raz ukarał niebiesko-czerwonych za długi, które ciągle rosną. - To przecież nie są sprawy sprzed tygodnia czy miesiąca, tylko to się nawarstwiało latami - przyznaje trener Rzepka. Nie zmienia to jednak faktu, że pozbawienie klubu dwóch ostatnich - na wiele lat - meczów na poziomie I ligi może dziwić, zwłaszcza że i tak nie zmienia to sytuacji żadnej z zainteresowanych drużyn. - Może PZPN chce sobie zrobić sprawę propagandową i pokazać, że potrafi działać stanowczo? My już nie mogliśmy się uratować, Łęcznej nic nie groziło, a Widzew miał pewny awans i może jakoś tak ktoś to analizował - stwierdził szkoleniowiec Odry.
Jego piłkarze mimo wszystko, zgodnie z planem o 15:30 pojawią się na stadionie przy ulicy Oleskiej. Sam Rzepka przyznaje jednak, że normalne zajęcia, bo to mieliby się spotkać, nie są do końca pewne. - Będziemy na stadionie i teoretycznie będzie trening. Nie wiem jednak czy on się odbędzie. Wszystko zależy od tego jak się będziemy czuli, gdy dotrze do nas to, co się stało - powiedział na zakończenie.