Zespół mający zrobić coś wielkiego cechuje to, że nawet gdy na boisku nie idzie, potrafi rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Lechia Gdańsk, po czterech zwycięstwach z rzędu (każde różnicą jednej bramki), we Wrocławiu zdecydowanie nie przeważała na boisku. Najważniejsza ze statystyk już 15 minuty była jednak po stronie lidera, który dzięki tej wygranej - przynajmniej na chwilę - odjechał reszcie Lotto Ekstraklasy na osiem punktów.
Od pierwszych minut wyżej podeszli piłkarze Śląska Wrocław, jednak nic z tego nie wynikało. Lechiści długo przypatrywali się sytuacji na boisku, aż stworzyli bramkową sytuację. Po zamieszaniu w polu karnym, piłka trafiła pod nogi Michał Nalepa . Ten zachował się doskonale na boisku i otworzył wynik strzałem z dystansu. Wrocławianie grali nieszczęśliwie. Po koszmarnym podaniu do tyłu Damiana Gąski, do piłki doszedł Lukas Haraslin. Słowak, pretendent do tytułu najlepszego dryblera Lotto Ekstraklasy minął jak tyczkę Piotra Celebana i podwyższył na 2:0
Wrocławianie nie przyglądali się biernie temu, co robią goście. Wręcz przeciwnie, w ciągu 20 minut aż trzy razy trafili w poprzeczkę! Dorde Cotra czy Wojciech Golla mogą pluć sobie w brodę. Poza tymi sytuacjami, Lechia broniąc się na własnej połowie grała niezwykle mądrze i do przerwy miała dwubramkową przewagę.
Śląsk już w pierwszych sekundach drugiej połowy rzucił się do ataków. Były one jednak chaotyczne i nawet przy najlepszych intencjach, trudno powiedzieć o nich cokolwiek dobrego. Lechia Gdańsk robiła swoje, zyskując kolejne minuty.
Arbiter Tomasz Kwiatkowski był w 67 minucie zmuszony do przerwania meczu, ze względu na odpaloną pirotechnikę przez kibiców Śląska. Tadeusz Pawłowski przerwę w grze wykorzystał na przeprowadzenie dwóch zmian. Debiutu w Lotto Ekstraklasie doczekał się Daniel Szczepan. Ten wpisał się do protokołu meczowego, jednak nie tak jak by chciał. Po faulu na Flavio Paixao zobaczył żółtą kartkę. Chwilę później trafił w poprzeczkę - jak trzy razy jego koledzy przed przerwą.
Lechii wyraźnie sprzyjało więc szczęście, jednak gdańszczanie mu też mocno dopomogli. Gdańszczanie wygrali piąty mecz z rzędu, tym razem po raz pierwszy w tej serii różnicą dwóch bramek. Co ciekawe, było to pierwsze zwycięstwo Lechii we Wrocławiu od dziesięciu spotkań. We Wrocławiu mogą mocno zazdrościć sytuacji rywala.
Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)
0:1 - Nalepa 15'
0:2 - Haraslin 25'
Składy:
Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Dorde Cotra, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Łukasz Broź - Robert Pich, Igors Tarasovs (89' Mateusz Radecki), Maciej Pałaszewski (72' Farshad Ahmadzadeh), Damian Gąska - Arkadiusz Piech (69' Daniel Szczepan), Marcin Robak.
Lechia Gdańsk: Zlatan Alomerović - Karol Fila (79' Steven Vitoria), Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenović - Daniel Łukasik - Rafał Wolski (82' Jakub Arak), Tomasz Makowski, Jarosław Kubicki, Lukas Haraslin (90+1' Konrad Michalak) - Flavio Paixao.
Żółte kartki: Tarasovs, Szczepan (Śląsk), Nalepa, Fila, Wolski, Paixao (Lechia)
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 6 860.
ZOBACZ WIDEO Wstydliwy remis Napoli z Chievo. Sensacja w Serie A [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]