Wybicia na oślep, nieporozumienia, niedokładności, przejrzyste podania w poprzek boiska. Brak agresji, zacięcia. Zasadniczo brak czegokolwiek. Atmosfera meczu towarzyskiego z początku okresu przygotowawczego. Napisać, że drużyny nie rozpieszczały garstki kibiców na trybunach, to jak przemilczeć sprawę. Wydarzeniem była sama obecność piłkarzy w polu karnym i dośrodkowania w ręce bramkarzy. Nie do wiary, że tak wyglądało spotkanie dwóch drużyn ekstraklasy, którego stawką był ćwierćfinał Pucharu Polski.
Senność udzielała się także piłkarzom. Bo jak inaczej wyjaśnić zachowanie obrony Śląska przy straconym golu? Borja Fernandez przejął piłkę 30 metrów od bramki, rywale rozstąpili się przed nim, rozłożyli czerwony dywan, więc Hiszpan wbiegł w pole karnie i uderzył obok Jakuba Wrąbla. To była jedyna groźna akcja Miedzi w całej połowie, idealnie podsumowująca nijakość wrocławian. Trener Tadeusz Pawłowski z politowaniem spojrzał na swoich piłkarzy.
Drużyna z Legnicy chociaż nieźle wyglądała w obronie, kasowała większość akcji Śląska. Gdyby nie niepewne wyjście Łukasza Sapeli, przed przerwą miejscowi kibice ani razu nie wstaliby z miejsc. O ile w ogóle kogoś poderwał nieudany strzał Mateusza Cholewiaka. Wprawdzie Śląsk był ostatnio koszmarnie nieskuteczny, ale przynajmniej stwarzał okazje. Przez 45 minut grał po prostu ślamazarnie. Druga tak słaba połowa nie mogła się przydarzyć.
Pawłowski próbował obudzić zespół, Damiana Gąskę zastąpił Arkadiusz Piech. Z drugiego napastnika nie było wielkiego pożytku, bo piłka rzadko do niego dochodziła. Akcje kończyły się na wstępie, dośrodkowania spadały na głowę pierwszego obrońcy. Miedź grała konsekwentnie i zdrzemnęła się tylko raz. Uderzenie głową Robert Pich instynktownie odbił Sapela.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern nie zachwycił, ale wygrał. Zmarnowane szanse Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kornel Osyra i Mateusz Żyro nie pozwalali na wiele, dbali o to, by ich golkiper nie narzekał na nadmiar pracy. Teoretycznie to Śląsk gonił, ale paradoksalnie legniczanie - z bardzo aktywnym Petterim Forsellem - częściej zagrażali Wrąblowi. No właśnie, "gonił". Gospodarze nie przyspieszali, jednostajne tempo biło po oczach. Nagle zaczęło się im spieszyć w ostatnich pięciu minutach. W czas.
Cokolwiek powie trener Tadeusz Pawłowski, jego Śląsk kompletnie zawiódł i znowu zniechęcił kibiców do przyjścia na stadion. A dla Miedzi brawa za organizację gry.
Puchar Polski, 1/8 finału:
Śląsk Wrocław - Miedź Legnica 0:1 (0:1)
0:1 - Borja Fernanez 43'
Śląsk: Jakub Wrąbel - Łukasz Broź, Wojciech Golla, Mariusz Pawelec, Dorde Cotra, Maciej Pałaszewski (82' Piotr Samiec-Talar), Augusto, Robert Pich (74' Daniel Szczepan), Mateusz Cholewiak, Damian Gąska (46' Arkadiusz Piech), Marcin Robak
Miedź: Łukasz Sapela - Paweł Zieliński, Mateusz Żyro, Kornel Osyra, Artur Pikk, Adrian Purzycki, Aleksandar Miljković, Borja Fernandez (90+1' Grzegorz Bartczak), Henrik Ojamaa, Mateusz Szczepaniak (78' Fabian Piasecki), Petteri Forsell (90+3' Łukasz Garguła)
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)
Zadowolony jest z pewnością Fernandez nazwany w podsumowaniu Fernanezem.