W 74. minucie sobotniego meczu Angolczykowi odcięło prąd i naskoczył na leżącego na murawie Sebastiana Walukiewicza, jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy Lotto Ekstraklasy. To aż cud, że 18-latkowi nie stało się nic poważnego po tym, jak Alexandre Cristovao urządził sobie z niego trampolinę. Sędzia Paweł Raczkowski nie od razu ukarał napastnika Zagłębia czerwoną kartką, ale gdy skorzystał z wideoweryfikacji, nie zawahał się wyrzucić go z boiska.
Jak się okazało, była to ostatnia akcja pasjonującego się sztukami walki Cristovao w Lotto Ekstraklasie. Angolczyk był tak zaskoczony decyzją sędziego, że nawet nie przeprosił Walukiewicza i musiał to zrobić za niego klub. W poniedziałek prezes beniaminka, Marcin Jaroszewski w specjalnym oświadczeniu przeprosił piłkarza Pogoni. "Zagłębie nie akceptuje takiego zachowania i surowo ukarze zawodnika za brak elementarnych podstaw wychowania, szacunku dla rywala, ale przede wszystkim drugiego człowieka" - czytamy.
Nie były to puste słowa, bo kilka godzin później klub ogłosił, że Cristovao został zesłany do drużyny rezerw, nałożono na niego karę finansową i do tego został wystawiony na listę transferową. To sytuacja bez precedensu, by polski klub wyciągnął takie konsekwencje wobec piłkarza za niesportowe zachowanie. Nawet, gdy kilka lat temu śledztwo w sprawie korupcji w polskiej piłce zataczało coraz szersze kręgi, kluby nie decydowały się na odcięcie od umoczonych zawodników, dopóki nie były do tego zmuszone.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Fatalny mecz na szczycie Lotto Ekstraklasy. "Kit zamiast hitu"
"Lepiej późno niż wcale" - chciałoby się powiedzieć. Szybko okazało się, że Cristovao nie pasuje do ekstraklasy nie tylko pod względem czysto piłkarskim, ale także pod względem mentalnym. W Sosnowcu już od dłuższego czasu mieli dość jego zachowania, ale nawet jeśli atak na Walukiewicza był dla klubu tylko pretekstem, by odsunąć problematycznego piłkarza, to władzom Zagłębia należą się brawa za reakcję.
Zatrudnienia w innym klubie Lotto Ekstraklasy Cristovao nie znajdzie, bo nie dość, że udowodnił, że głowa służy mu tylko do odbijania nią piłki, to jeszcze jest po prostu beznadziejnym piłkarzem. Tylko jakim cudem taki ananas jak Cristovao w ogóle trafił do polskiej ligi? - Wypatrzył go Damian Seweryn, były piłkarz Górnika i Piasta. Nie mylił się, mówiąc, że Alex ma papiery na granie - mówił "Przeglądowi Sportowemu" Robert Tomczyk, doradca ds. sportowych w Zagłębiu.
Seweryn faktycznie musiał dostrzec w nim coś wyjątkowego, bo nim w lipcu 2017 roku Cristovao trafił do I-ligowego wówczas Zagłębia, w seniorskiej karierze zdobył trzy (TRZY!) bramki: jedną dla angolskiego CRD Libolo (2015) i dwie dla serbskiego FK Javor Ivanjica (2016/2017). A mówimy o 24-letnim snajperze, który zawodowo gra w piłkę od 19. roku życia. I komuś takiemu polski klub zaproponował dwuletni kontrakt, na wypłatę którego przeznaczy sześciocyfrową sumę.
Jego wkład w awans sosnowiczan do Lotto Ekstraklasy nie był znaczny: dwa gole i trzy asysty w 16 meczach. W najwyższej lidze nie radził sobie lepiej: jesienią zdobył tylko dwie bramki, obie w meczu z Wisłą Kraków. Strzelał dla Zagłębia gola co 513 rozegranych minut.
O tym jak Zagłębie nisko ceni Angolczyka, świadczy to, że zdecydowało się na przesunięcie go do rezerw w chwili, gdy kontuzjowany jest Vamara Sanogo i pożegnano się z Juniorem Torunarighą. Przed niedzielnym meczem z Lechem Poznań trener Valdas Ivanauskas nie ma do dyspozycji żadnego nominalnego napastnika. Ale nie dziwimy się - lepiej przewietrzyć szatnię, niż trzymać w niej ludzi pokroju Cristovao.
"strzelił aż trzy (TRZY!)" na serio, to jest coś poważnego?