Od pierwszego gwizdka sędziego na trybunach stadionu przy ulicy Okrzei panowała iście piknikowa atmosfera. Kibice Piasta w sobotę zajęli się przede wszystkim ściskaniem kciuków za klęskę odwiecznego rywala, zabrzańskiego Górnika. Podczas samego spotkania prym wiodły przyśpiewki skierowane pod adresem zespołu ze stadionu przy ulicy Roosevelta, który tego dnia walczył o być albo nie być w ligowej elicie z Polonią Warszawa. Nastroje fanów Piasta poprawiły jeszcze bramki dla... Lechii. Niemal wszyscy nagrodzili piłkarzy z Gdańska gromkimi brawami za dwa trafienia, które mogły pogrążyć zabrzan. Trybuny niemal oszalały, kiedy do Gliwic dotarła informacja o wyrównującej bramce dla Cracovii w Poznaniu, a już istną eksplozję radości wywołała wiadomość o golu dla warszawskiej Polonii w Zabrzu i o samej porażce rywala zza miedzy, która przy zwycięstwie Arki i remisie Cracovii była równoznaczna z jego spadkiem na zaplecze ekstraklasy.
Takie zachowanie kibiców zupełnie nie spodobało się samym piłkarzom Piasta. - Trochę dziwnie się człowiek czuje, kiedy my tracimy bramkę, a nasi kibice się z tego cieszą. To na pewno nie podbudowuje. Ja wiem, że nasi fani nie sympatyzują z Górnikiem Zabrze, ale jakby nie było, wspiera się swoją drużynę. Pozostał trochę taki niesmak. Kibice świetnie dopingowali nas przez cały sezon. Bardzo fajnie było przed tygodniem w Wodzisławiu Śląskim. Ogólnie zasłużyli na słowa pochwały, ale ich zachowanie w meczu z Lechią najlepiej przemilczeć - powiedział po meczu zniesmaczony pomocnik gliwiczan - Mariusz Muszalik.
Podopieczni Dariusza Fornalaka tego dnia liczyli na doping swoich kibiców, ale ci woleli cieszyć się z bramek dla... Lechii. - Na pewno przykro nam w tej sytuacji, bo fani powinni wspierać przede wszystkim nas, ale takie jest prawo kibica. Może się zachowywać, jak chce. My nie mamy na to żadnego wpływu. Zostawmy już ten temat na boku. Najważniejsze, że się utrzymaliśmy. Chociaż niesmak na pewno pozostał, bo ten mecz nam nie wyszedł. Szczególnie ta pierwsza połowa - dodał Muszi.
Świadkami podobnej sytuacji byli przed tygodniem piłkarze Lechii Gdańsk, gdy walczyli o jakże potrzebne im punkty w konfrontacji z krakowską Wisłą. W tym przypadku powód był jednak inny. Sympatyków Pomorzan nie zmartwiły szczególnie bramki dla Białej Gwiazdy, bo kibice obu zespołów i same kluby darzą się ogólną sympatią. - W poprzedniej kolejce graliśmy z Wisłą, która wtedy walczyła o tytuł mistrza Polski, bo dziś już wiadomo, że go zdobyła. My potrzebowaliśmy punktów, by się utrzymać, a na trybunach była totalna sielanka. Bramki padały dla nas i dla Wisły, a kibice tak samo śpiewali, tak samo się cieszyli. Dla nich nie było żadnej różnicy, kto strzela - wspomina pomocnik - Maciej Rogalski. Lechia przegrała tamto spotkanie 2:4 i skomplikowała swoją sytuację w walce o utrzymanie.
W Gliwicach nawiązała się jednomeczowa przyjaźń między kibicami Piasta i Lechii. Fani gdańszczan powtarzali za kolegami ze Śląska przyśpiewki pod adresem Górnika Zabrze. Jedni i drudzy cieszyli się z trafień dla biało-zielonych. Po meczu kibice obu klubów uścisnęli sobie dłonie, bo sympatycy Piasta mimo porażki swoich pupili i tak mieli co świętować.