Thierry Henry. Idol Lewandowskiego patrzył na Bońka

Getty Images / Michael Steele / Na zdjęciu: Thierry Henry
Getty Images / Michael Steele / Na zdjęciu: Thierry Henry

- Kiedy byłem dzieckiem, chciałem być jak Zbigniew Boniek - mówił Thierry Henry. Potem to na Francuzie wzorowali się Polacy, m.in. Robert Lewandowski. Dziś 41-latek mierzy się z dużymi problemami w AS Monaco. Już jako samodzielny trener.

Półmetek sezonu za pasem, a AS Monaco dalej w dołku. Monakijczycy nie zakwalifikowali się nawet do Ligi Europy. Zajęli ostatnie miejsce w grupie, w sześciu meczach zdobyli tylko jeden punkt. Ich nieudaną kampanię zakończyła porażka 0:2 z Borussią Dortmund.

Na pomeczową konferencję wychodzi trener Thierry Henry i Benoit Badiashile, 17-letni stoper. Jednak najwięcej szumu nie wywołała żadna z odpowiedzi. Uwagę wszystkich przyciągnęło zachowanie legendarnego piłkarza zaraz po konferencji. Kiedy Badiashile zbierał się do wyjścia, zapomniał wsunąć krzesło. Henry wyczekał obrońcę i kazał mu zawrócić. Rzucił ostre spojrzenie na swojego podopiecznego i dopiero kiedy naprawił swój błąd, obaj opuścili salę.

Reakcja szkoleniowca Monaco rozbawiła obecnych w studiu ekspertów francuskiego Canal+. Ale to pokazuje, jak wiele pracy w Księstwie ma do wykonania legendarny piłkarz. Przecież przez ostatnie cztery lata Leonardo Jardim przyzwyczaił działaczy do wyników ponad stan. Lansował młodych, utalentowanych piłkarzy, których sprzedawał za kosmiczne sumy. W samych ostatnich dwóch sezonach monakijczycy oddali swoich graczy za kwotę 560 milionów euro. Same 180 milionów wpłynęło od Paris Saint-Germain za Kyliana Mbappe. Kolejny narybek na razie nie spełnia oczekiwań. Monaco było nawet w strefie spadkowej, za co głową przepłacił sam Jardim. A wydawało się, że po sezonie 2016/2017, w którym zdobył mistrzostwo Francji, będzie w Księstwie nieśmiertelny.

Na starych śmieciach

Niewiele brakowało by Thierry Henry zamiast Monaco prowadził Girondins Bordeaux. Francuz pod koniec sierpnia był bliski objęcia posady trenera Żyrondystów po tym, jak wyrobił sobie dobrą markę w roli asystenta selekcjonera Belgów, Roberto Martineza. A w Bordeaux potrzebowali kogoś, kto swoją osobowością przykryje skandal po zwolnieniu Gustavo Poyeta. Urugwajczykowi nie spodobało się, że władze klubu sprzedały a jego plecami Gaetana Laborde. Trener powołał go na mecz eliminacji do Ligi Europy, ale piłkarz nie stawił się na miejscu. Po meczu Poyet wyżalił się dziennikarzom, a działacze Żyrondystów najpierw go zawiesiły, a potem wypowiedziały umowę.

Jeden z najwybitniejszych reprezentantów Francji miał wywołać szum medialny. W końcu w Bordeaux po raz pierwszy zostałby samodzielnym trenerem. Strony długo negocjowały. Aż Henry odrzucił ofertę. Według informacji "Sky Spots" Francuz był też zaniepokojony niestabilną polityką finansową klubu.

Niespełna dwa miesiące później zaczął swoją przygodę w Monaco, w którym zaczynał dorosłą karierę. - Nie stawiamy przed Henrym żadnych konkretnych celów - przyznał w listopadzie wiceprezes, Wadim Wasiljew. - Na początek musimy wydostać się ze strefy spadkowej. Nie myślimy o końcu sezonu. Jedyne, co mamy w głowach, to wyjście z tej trudnej sytuacji.

Na mundialu w Rosji Henry zasłynął tym, że bez problemu nawiązał dobre kontakty z piłkarzami. Jego zasługą była bardzo dobra forma Romelu Lukaku, który na turnieju zdobył cztery bramki, a Belgowie sięgnęli po brązowy medal. - Thierry może być jedynym człowiekiem na świecie, który ogląda więcej meczów ode mnie - przyznał napastnik. - Debatujemy o wszystkim. Zdarza się, że rozmawiamy nawet o 2. Bundeslidze. Pytam go: "widziałeś ustawienie Fortuny Duesseldorf?". A on mówi: "oczywiście, że tak, nie bądź głupi".

Jednak w Monaco nie boi się skierować prztyczek w nos któremuś ze swoich zawodników. Było tak po blamażu 0:4 z PSG w Ligue 1. - Mamy piłkę na 1:1, ale nie strzelamy. Wiem, co Radamel Falcao chciał zrobić, ale tego nie rozumiem. Mboula mija rywala, ale nie dośrodkowuje. To jest podstawa - krytykował swojego napastnika. - Ciągle słyszę, że gorzej już być nie może, ale jakoś ciągle jest - dodał na temat wyników. W swojej blisko dwumiesięcznej pracy Francuz zdążył już też doświadczyć przykrych zachowań kibiców. A to w Monaco nie jest regułą.

Listopadowy mecz z Reims był dla Henry'ego czwartym na ławce Monaco. 41-latkowi nie udało się odnieść pierwszego zwycięstwa, a po porażce kibice dali wyraz swojemu niezadowoleniu. Do nich najbliżej podeszli Falcao i Kamil Glik. Ale to Polak najwięcej rozmawiał z zawiedzionymi fanami.

ZOBACZ WIDEO: Bez Lewandowskiego nie ma polskiej piłki. "Winna krótkowzroczność działaczy"

Polacy go uwielbiają

Monaco zatrudniło piłkarską legendę podczas przerwy reprezentacyjnej. Po powrocie ze zgrupowania Biało-Czerwonych Glik nie czekał, by pochwalić się tym, z kim będzie pracował w Księstwie.

Obrońcy na pewno zazdrości Robert Lewandowski. Napastnik Bayernu Monachium często podkreślał, jak bardzo ceni Henry'ego i jego osiągnięcia na boisku. To właśnie Francuz był jednym ze wzorów młodego "Bobka", który dopiero zaczynał poważną przygodę z piłką nożną. - Zawsze próbowałem go naśladować. To był dla mnie wzór. Jego technika i elegancja w grze zawsze robiły na mnie wielkie wrażenie - tłumaczył Polak. Po raz pierwszy spotkali się w 2014 roku, kiedy Henry grał jeszcze w barwach New York Red Bulls. Bayern przyjechał latem do USA, żeby zagrać mecz z drużyną gwiazd MLS.

Uczeń przerósł mistrza. W tym sezonie Lewandowski przeskoczył Henry'ego w klasyfikacji wszech czasów Ligi Mistrzów. Polak ma już trzy trafienia więcej od swojego idola. A wciąż może powiększyć swój dorobek. Henry skończył karierę z 50. golami w europejskiej elicie. Z kolei napastnik Bayernu po ostatnim meczu z Ajaksem Amsterdam trafił do siatki już 53 razy. Daje mu to szóste miejsce w zestawieniu.

- Ma jakość. Wciąż jest świetnym snajperem. Do tego jest bardzo inteligentny. Jest wielką postacią w szatni. Poza boiskiem pomaga wszystkim młodym piłkarzom tak samo jak na boisku. Dobrze mieć go u siebie i mam nadzieję, że wszystko zostanie sfinalizowane najszybciej jak to możliwe, ponieważ potrzebujemy go - przyznał na temat Henry'ego Wojciech Szczęsny, kiedy na początku 2012 roku ważyły się losy powrotu Francuza do Arsenalu.

Wiemy, że na Henrym wzorował się Lewandowski, że Szczęsnemu imponowała jego inteligencja i charyzma. A kim inspirował się w młodości Francuz? Odpowiedź jest zaskakująca. - Kiedy byłem dzieckiem, chciałem być jak Zbigniew Boniek, który wykańczał podania Michela Platiniego - powiedział dla magazynu "The Blizzard". Zibi nie był jedynym piłkarskim wzorem dla Francuza. - Zawsze pociągali mnie holenderscy napastnicy, być może ze względu na ich elegancję i klasę - dodał w rozmowie z "L'Equipe". - Grają zespołowo, nie starają się samemu błyszczeć. Na tym polega prawdziwa piłka, bez drużyny jesteś nikim. Dlatego staram się oddawać to co dostaję

Oszust

To nie był krystaliczny piłkarz. Henry ma na swoim koncie kilka wpadek. Najpoważniejsza wciąż odbija mu się czkawką. Był 2009 rok, a Francja grała rewanżowe spotkanie w barażach z Irlandią. W dogrywce napastnik pomaga sobie ręką podczas przyjęcia piłki dogranej z rzutu wolnego. Po chwili podaje do Williama Gallasa a ten wyrównuje na 1:1 (dwumecz 2:1) i Les Bleus pojechali na mundial. - Media podchodziły do mnie jak do zabójcy - wyznał później.

Francuz zostawił po sobie niesmak również po pięknym okresie spędzonym w Arsenalu. W ciągu ośmiu lat został najlepszym strzelcem w historii klubu. W trakcie swojej londyńskiej kariery wiele razy deklarował przywiązanie do kanonierów. Obiecał, że będzie grał dla nich tak długo, jak długo będzie z nimi pracował Arsene Wenger. W międzyczasie opowiadał, że nie planuje przenosin do Hiszpanii. A jednak. Wenger zostawił Arsenal dopiero w 2018 roku, a Henry już w 2007 roku zamienił Londyn na Barcelonę. Ale kibice mu wybaczyli.

To właśnie Wenger dał nastoletniemu Henry'emu szansę również w AS Monaco. Teraz legendarny szkoleniowiec Arsenalu z boku może podpatrywać na ruchy swojego byłego podopiecznego i apeluje. - On ma odpowiednią wiedzę. Zrobił w klubie pozytywne wrażenie, jednak jego pechem jest to, że nie wpłynęło jeszcze na wyniki. Trzeba dać mu czas - to teraz najważniejsze - przyznaje 69-latek.

Komentarze (0)