Jako obrońca może być zadowolony, że Śląsk nie stracił żadnego gola, a on sam strzelił dwa. - Cieszymy się, że strzeliliśmy bramki i żadnej nie straciliśmy. Straconych bramek w ostatnich meczach było za dużo, wpadły one z niczego. W jesiennych spotkaniach przeciwnicy stwarzali więcej okazji niż na wiosnę i nie strzelali tylu goli - podkreślał wrocławski defensor. - Zawsze jest to przypadek jeśli piłka trafia do zawodnika po kornerze, trzeba po prostu stać w odpowiednim miejscu. To moje pierwsze dwa gole w jednym meczu - dodał uśmiechnięty Pokorny.
Mecz z Łomżą był wyjątkowy nie tylko dla niego. Zapamięta go również Łukasz Tymiński, który akurat zadebiutował w barwach Śląska Wrocław. - Miałem nadzieję, że dziś zagram. Tak jak w każdym spotkaniu, w którym zasiadam na ławce. Myślę, że w następnym meczach także dostanę szansę i postaram się jak najlepiej ją wykorzystać - powiedział pozyskany zimą przez wrocławian Tymiński.
W dużo gorszych nastrojach do szatni schodzili goście z Łomży, którzy na świeżo tuż po meczu nawet nie potrafili powiedzieć co tak naprawdę zaważyło o ich porażce. - Ciężko oceniać dzisiejszy mecz. Tak prosto z boiska trudno się tego podjąć. Byli od nas zdecydowanie lepsi i zasłużenie wygrali ten mecz - przyznał zawodnik ŁKS-u, Sebastian Kęska.
W odpowiedzi na tę ocenę, żadnych wątpliwości dlaczego Śląsk wygrał, nie miał bohater spotkania - Marek Gancarczyk. - Zasłużenie wygraliśmy, bo stwarzaliśmy sobie bardzo dużo sytuacji, z czego trzy weszły - bez zawahania powiedział prawy pomocnik wrocławskiego zespołu.