Wisła Kraków u progu nowej ery, ale korki od szampana jeszcze nie strzelają

Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków
Newspix / Piotr Kucza / Na zdjęciu: piłkarze Wisły Kraków

Choć piątkowy mecz Wisła Kraków - Lech Poznań będzie hitem 20. kolejki Lotto Ekstraklasy, rywalizacja piłkarzy zejdzie na dalszy plan - oczy wszystkich będą zwrócone nie na boisko, lecz na lożę honorową, w której mają zasiąść nowi właściciele klubu.

W ubiegłą niedzielę Towarzystwo Sportowe "Wisła" podjęło decyzję o sprzedaniu zagrożonej upadkiem piłkarskiej spółki firmom Alelega SARL pochodzącego z Kambodży, rzekomego członka tamtejszej rodziny królewskiej, Francuza Vanny Ly oraz Noble Capital Partners Ltd. które reprezentuje Szwed Mats Hartling. Pierwszy podmiot przejmie 60 proc. akcji, a drugi - 40. Strony skojarzył Adam Pietrowski. Mieszkający w Berlinie i działający na licencji niemieckiej federacji agent piłkarski w lipcu 2017 roku reprezentował już w rozmowach z Wisłą Mariana Zigurskego. Wówczas Towarzystwo nie było zainteresowane sprzedażą klubu, ale tym razem nie miało wyjścia - brak nowego inwestora oznaczał, że zadłużona na co najmniej 40 mln zł drużyna piłkarska upadnie, a Białą Gwiazdę trzeba będzie dźwigać od B klasy albo w razie przychylności MZPN - od IV ligi.

Do podpisania umowy sprzedaży klubu doszło we wtorek w Zurychu, a warunkiem jej wejścia w życie jest przelew 12,2 mln zł na konto Wisły SA, dzięki którym spółka spłaciłaby najpilniejsze zobowiązania. - Dokonamy tego do 28 grudnia - zapewnił nas Pietrowski.

Na pierwszy rzut oka Wisła dostała gwiazdkowy prezent, ale kibice Wisły i władze miasta zachowują ostrożność. Fani Białej Gwiazdy w ostatnich dwóch latach przeżyli zbyt wiele, by bezrefleksyjnie przyjmować informacje o inwestycji rzekomego członka kambodżańskiej rodziny królewskiej w ich klub. Przy Reymonta 22 świeże jeszcze jest wspomnienie o Jakubie Meresińskim czy Stechert Gruppe. Pierwszy, który przejął Wisłę od Bogusława Cupiała, okazał się zwykłym oszustem, a niemiecki producent mebli ogłosił bankructwo trzy miesiące po tym, jak starał się przejąć klub.

ZOBACZ WIDEO: "Piłka z góry". Koszmar Wisły. "Zainwestować może tylko ktoś, kto nie zna całej prawdy"

Choć do podpisania umowy doszło we wtorek, jedyny oficjalny komunikat w sprawie przejęcia klubu opublikowało Towarzystwo Sportowe, ale jego treść niczego nie wyjaśnia: "We wtorek 18 grudnia doszło do spotkania przedstawicieli Towarzystwa Sportowego 'Wisła' Kraków z luksembursko-brytyjskim konsorcjum funduszy inwestycyjnych, podczas którego podpisano warunkową umowę sprzedaży 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Szczegóły umowy są objęte ścisłą klauzulą poufności".

Żadnego oświadczenia nie wydały też Alelega i Noble Capital Partners. Z drugiej strony nawet nie miałyby gdzie tego zrobić, ponieważ nie prowadzą stron internetowych i nie istnieją w mediach społecznościowych. Poza jednym zdjęciem z Instagrama Pietrowskiego, na którym widać Hartlinga, nie ma w sieci żadnego wizerunku nowych właścicieli Wisły. Co ciekawe, zaangażowanie Ly w krakowski klub odnotował "The Phnom Penh Post", ale gazeta ze stolicy Kambodży nowego właściciela Białej Gwiazdy nazywa "dotąd nieznanym kambodżańskim biznesmenem".

Mats Hartling drugi z lewej, Adam Pietrowski pierwszy z prawej / fot. instagram.com/adam_b_pietrowski
Mats Hartling drugi z lewej, Adam Pietrowski pierwszy z prawej / fot. instagram.com/adam_b_pietrowski

Inwestorzy mają przedstawić się wiślackiej społeczności w piątek, ale do zapowiadanej przez Pietrowskiego konferencji prasowej nie dojdzie, o czym klub już oficjalnie poinformował. Dlatego podczas meczu z Lechem oczy kibiców będą zwrócone nie na boisko, lecz na lożę honorową, gdzie Hartling, Ly i Pietrowski mają zasiąść. Przyjazd nowych właścicieli Wisły przyćmił nawet powrót na Reymonta 22 w roli trenera Lecha żywej legendy Białej Gwiazdy - Adama Nawałki.

"Sportowi" udało się zrobić zdjęcie tajemniczemu Ly. Francuz został sfotografowany w jednym z krakowskich hoteli tuż po przylocie do miasta w towarzystwie Hartlinga oraz wiceprezesa Wisły, Daniela Gołdy.

Nowi właściciele Wisły zostaną w Krakowie do końca weekendu. Dzień po meczu Ly chce spotkać się z prezydentem Krakowa, prof. Jackiem Majchrowskim. - Na tej współpracy skorzysta nie tylko Wisła, ale też miasto. Pan Ly ma pomysły na inwestycje, którymi chce się podzielić z prezydentem Krakowa - mówił nam Pietrowski.

Prawdopodobnie chodzi o inwestycje deweloperskie - Ly ma mieć udziały w Ronensans Holding, największej tureckiej firmie budowlanej. W magistracie długo nie potwierdzano, że do takiego spotkania faktycznie dojdzie już w ten weekend, ale w piątek w południe dobrze poinformowany w sprawach miejskich portal lovekrakow.pl podał, że Majchrowski zgodził się na rozmowę z inwestorami.

"Mają w nim uczestniczyć także Krzysztof Kowal, dyrektor Zarządu Infrastruktury Sportowej, i Marta Witkowicz, dyrektor wydziału skarbu. W magistracie podejrzewają, że Vanna Ly może być zainteresowany atrakcyjnymi terenami, które TS posiada w wieczystym użytkowaniu, stąd planowana obecność Witkowicz" - czytamy.

Pietrowski zapowiedział też, że Hartling i Ly spotkają się z drużyną, by w końcu oficjalnie poinformować ją o zmianach w klubie. Piłkarze Białej Gwiazdy okazali wielką wyrozumiałość, nie dopominając się o wypłatę zaległych pensji, choć z małymi wyjątkami grają za darmo od lipca. Ich heroiczna postawa sprawiła, że w piątek przy Reymonta 22 zjawi się ponad 20 tys. kibiców chcących podziękować im za jesienny wysiłek. Magnesem dla publiczności jest też oczywiście obecność nowych właścicieli klubu, którzy mają uratować 13-krotnego mistrza Polski przed upadkiem.

Jak wydarzenia z początku tygodnia wpłynęły na zespół? Sam Stolarczyk szampana jeszcze nie otwiera: - Nie da się odciąć od tego szumu i jest mocny zamęt wokół klubu, ale wszyscy na to czekali i musimy być na to gotowi. Zespół widzi i czuje, co się wydarzyło. Wszyscy w klubie i wokół niego zdają sobie sprawę, w jakim jesteśmy momencie. Po prostu poczekajmy i zobaczmy, co się wydarzy. Wszyscy czują dreszczyk emocji, ale jesteśmy optymistami odnośnie tego, co ma się wydarzyć.

Stolarczyk potrafi wejść w skórę swoich podopiecznych, bo sam jako piłkarz przeżył podobne chwile w Pogoni Szczecin i Widzewie Łódź.

- Wiem, co czują piłkarze i wiem, jaki to jest trudny okres. Zdawałem sobie sprawę z tego, jakie problemy mogą wystąpić w relacjach w takiej sytuacji. To trudny okres, ale zespół pokazał, że potrafi sobie poradzić i że możemy zapamiętać ten okres z tych kilku meczów, w których pokazaliśmy fajną piłkę i charakter. Chcemy dobrze zakończyć ten trudny rok - podkreśla Stolarczyk.

Źródło artykułu: