Vanna Ly, Mats Hartling i ponad 20 tysięcy pozostałych kibiców, którzy zjawili się przy Reymonta 22 na pożegnaniu rundy jesiennej, obejrzeli szybki, żwawy mecz, który był dobrą reklamą Lotto Ekstraklasy. Po piątkowej wizycie przy Reymonta 22 nowi właściciele Wisły nie będą żałować, że postanowili przejąć 13-krotnego mistrza Polski. Co prawda osłabiona brakiem Macieja Sadloka, Rafała Boguskiego, Jesusa Imaza i Zdenka Ondraska Wisła uległa napędzonemu ostatnimi zwycięstwami ze Śląskiem Wrocław (2:0) i Zagłębiem Sosnowiec (6:0) Lechowi, ale wiślacy po raz kolejny w tym sezonie udowodnili, że wychodząc na boisko, zapominają o tym, że od lipca nie otrzymują wynagrodzenia. Taką postawą w trakcie rundy chwycili za serca kibiców, a w piątek zaimponowali nowym pracodawcom, którzy obiecali, że do 28 grudnia wypłacą im zaległe pensje. Ale podopiecznym Macieja Stolarczyka należą się pochwały nie tylko za charakter, ale też za umiejętność gry w piłkę - Biała Gwiazda to jeden z nielicznych zespołów Lotto Ekstraklasy z wypracowanym stylem.
Na początku meczu Lech zdominował Wisłę. Przewaga gości była duża zwłaszcza w pierwszym kwadransie i gospodarze mieli sporo szczęścia, że nie stracili w tym okresie gola. W 6. minucie po dośrodkowaniu Marcina Wasielewskiego piłka odbiła się od poprzeczki bramki Białej Gwiazdy, a osiem minut później Tymoteusz Klupś nie skorzystał z prezentu, jaki sprawił mu Mateusz Lis. Po centrze Wołodymyra Kostewycza bramkarz Wisły minął się z piłką, która spadła pod nogi Klupsia, ale młody skrzydłowy nie trafił w nią czysto i nie posłał jej do pustej bramki.
Wisła przetrwała szturm Kolejorza, a w 20. minucie sama przeszła do ataku. Po szybkim przetransportowaniu piłki w pole karne Lecha Martin Kostal uderzył w kierunku dalszego rogu bramki gości i choć się pomylił, to tylko nieznacznie, a zasłonięty Matus Putnocky nawet nie zareagował. Trzy minuty później jeszcze mniej brakło, by z prowadzenia cieszył się Lech: po strzale Pedro Tiby z linii pola karnego piłka ugrzęzła w bocznej siatce bramki Wisły.
Zdziesiątkowanej Wisły nie było stać na prowadzenie otwartej gry z Lechem, ale w pierwszej połowie to właśnie gospodarze byli bliżej objęcia prowadzenia. W 38. minucie po dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka z rzutu rożnego groźnie na bramkę gości zagłówkował Marcin Wasilewski, Putnocky błysnął refleksem, ale nie utrzymał piłki w rękach, a po dobitce Dawida Korta futbolówka odbiła się od słupka i wylądowała w dłoniach Słowaka.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Hit dla Bayernu. Złoty gol Ribery'ego i awantura w końcówce [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Lech świetnie wszedł w mecz, ale na początku drugiej połowy podopieczni Adama Nawałki wyglądali, jakby myślami byli jeszcze w szatni. Goście mieli problem z wyjściem z piłką ze swojej połowy, a w 52. minucie lechici popełnili nawet błąd przy wyprowadzeniu piłki ze swojego pola karnego. Niedbale zagraną futbolówkę przejął Kamil Wojtkowski, ale zabrakło mu pomysłu na zakończenie akcji - w dobrej sytuacji wygonił się z nią do linii końcowej i zagrał wprost w ręce Putnocky'ego.
Lech otrząsnął się po kwadransie. W 59. minucie wydawało się, że nic nie uchroni Wisły przed stratą gola po główce Christiana Gytkjaera, ale po uderzeniu Duńczyka Lis wyciągnął się jak struna i sparował piłkę poza światło swojej bramki. W 75. minucie jednak goście zepsuli gospodarzom święto związane z przybyciem nowych inwestorów. Maciej Makuszewski zgrabnie utrzymał się przy piłce w polu karnym Wisły, jego strzał obrońcy zablokowali, ale odbita piłka trafiła jeszcze pod nogi Tiby, który bez namysłu uderzył po ziemi w kierunku dalszego rogu bramki. Tym razem Lisowi do udanej interwencji zabrakło wielu centymetrów.
Gol Portugalczyka podciął Wiśle skrzydła, ale nie sprawił, że gospodarze złożyli broń. Pod nieobecność Boguskiego, Imaza i Ondraska oraz ściągniętego po godzinie gry Vullnet Basha krakowianie mieli ograniczone możliwości kreowania sytuacji, ale w 88. minucie Kostal tak huknął z dystansu, że Putnocky z dużym trudem uchronił Lecha przed stratą bramki.
Po falstarcie z Cracovią (0:1) Lech Nawałki kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. To trzecia z rzędu wygrana Kolejorza i trzecia bez straty bramki. Piorunujący finisz rundy jesiennej sprawił, że poznański zespół przezimuje na najniższym stopniu podium. Wisła natomiast do rundy wiosennej przystąpi z 8. miejsca, co w jej sytuacji organizacyjno-finansowej jest znakomitym wynikiem, i z wielkimi nadziejami związanymi z planami Ly i Hartlinga.
Wisła Kraków - Lech Poznań 0:1 (0:0)
0:1 - Tiba 75'
Składy:
Wisła: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Zoran Arsenić, Rafał Pietrzak - Vullnet Basha (62' Patryk Plewka), Tibor Halilović, Dawid Kort (90+3' Matej Palcić) - Martin Kostal, Kamil Wojtkowski (86' Maciej Śliwa) - Marko Kolar.
Lech: Matus Putnocky - Marcin Wasielewski, Thomas Rogne, Nikola Vujadinović, Wołodomyr Kostewycz - Łukasz Trałka, Pedro Tiba - Tymoteusz Klupś (83' Piotr Tomasik), Joao Amaral (90+4' Hubert Sobol), Maciej Makuszewski - Christian Gytkajer (76' Paweł Tomczyk).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 22 491.
Myślałem że tej milicyjnej hybrydy już nic nie uratuje a tu niestety reanimacja trupa przez dziwne twory tuż pod okiem PZPN.
Oby ta ,,wisła,, jak najszybciej padła na ryj i zd Czytaj całość