Kiedyś Tomasz Moskała imponował skutecznością. Kilkanaście ostatnich miesięcy nie było jednak dla niego zbyt udanych. Napastnik Cracovii nie mógł trafić do siatki bramki rywali, mimo iż często dostawał szanse gry. Filigranowy zawodnik swoją półtoraroczną indolencję strzelecką przełamał w meczu z Lechem Poznań. Ostatniego gola w ekstraklasie zdobył 10 listopada 2007 roku, zapewniając Pasom trzy punkty w wyjazdowym spotkaniu z Odrą Wodzisław. Od tego momentu spędził na boiskach 2006 minut bez zdobytego gola. Na listę strzelców w bieżącym sezonie wpisywał się jeszcze trzykrotnie w meczach Remes Pucharu Polski.
Gdy w ostatnim meczu minionego sezonu z Lechem, trener Artur Płatek postanowił wpuścić Moskałę na boisku, wydawało się, że jest to z jego strony akt desperacji. 32-letniemu zawodnikowi udało się jednak odwrócić losy meczu po 12 minutach gry. Po dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłkę głową do środka zgrał Przemysław Kulig, a szczupakiem z najbliższej odległości do siatki wpakował ją Moskała, doprowadzając tym samym do remisu 2:2.
Mimo iż Moskała się przełamał i zapewnił Cracovii jeden punkt, nie miał powodów do radości, bowiem nie wystarczyło to, aby Pasy utrzymały się w ekstraklasie. - Sytuacja jest, jaka jest. Szkoda, ale myślę, że punktów zabrakło we wcześniejszych meczach, a nie w pojedynku z Lechem. Było tyle meczów, gdzie mogliśmy zdobyć punkty, że teraz gralibyśmy już ze spokojem. Niestety skończyło się, jak się skończyło - mówi rozżalony Moskała.
Mimo zimowych wzmocnień krakowianie spadają do pierwszej ligi. Czego zabrakło do utrzymania? - Trzeba grać równo i zdobywać punkty. W piłce nie chodzi o wrażenia artystyczne, ale o punkty, których zdobyliśmy za mało - zakończył napastnik Cracovii.