Korona - Miedź: pechowy remis gości z Legnicy

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: zawodnik Korony Kielce Jakub Żubrowski (z lewej) i Petteri Forsell (z prawej) z Miedzi Legnica
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: zawodnik Korony Kielce Jakub Żubrowski (z lewej) i Petteri Forsell (z prawej) z Miedzi Legnica

Korona Kielce długo była objawieniem rundy, ale w ostatnich tygodniach jej gra jest sporym rozczarowaniem. Tym razem zespół Gino Lettieriego zremisował bezbramkowo z Miedzią Legnica. I to jest sukces gospodarzy.

Na pewno jest sporo znacznie bardziej porywających cytatów, które warto powtarzać, ale ta krótka wypowiedź Kornela Osyry, zawodnika Miedzi Legnica, była niezwykle trafna i oddająca przebieg pierwszej połowy meczu wyjazdowego jego zespołu z Koroną Kielce.

- Mecz to nie jest jakieś ekscytujące wydarzenie, nie ma się co oszukiwać. Najważniejsze to zagrać na zero z tyłu - powiedział piłkarz w przerwie spotkania reporterowi Canal Plus.

Sporo w tym winy gospodarzy. Korona grała znacznie poniżej oczekiwań, nie było tego "zęba", z którym grała dotychczas ekipa Gino Lettieriego. Niemiec po meczu w Warszawie z Legią powiedział, że jego drużyna niekoniecznie zasługuje na grę w europejskich pucharach i w tym spotkaniu jego zawodnicy zrobili wiele, by udowodnić że ich szkoleniowiec miał rację. Zresztą już w dwóch poprzednich spotkaniach piłkarze Korony ledwie remisowali, tak jakby zeszło z nich powietrze. Teraz, jeśli zawodnicy gospodarzy mieli szanse, to rodziły się one głównie z chaosu. Ten antyfutbol nie podoba się też kibicom. Rażące puste przestrzenie na stadionie w Kielcach pokazały, że fanom Korony znudziła się piłkarska jesień. Trudno się im dziwić.

A rywale się rozkręcali. To oni w 55. minucie meczu byli blisko prowadzenia, ale strzał Borji Fernandeza obronił bramkarz. Zresztą Miedź grała piłkę bardziej nowoczesną, próbowała kombinacji. Mieli swoje szanse Petteri Forsell czy Paweł Zieliński, który był bardzo blisko pokonania Michała Miśkiewicza w 65. minucie. Bramkarz, który kilka lat spędził we włoskim Milanie zaimponował kapitalną interwencją. A trzeba pamiętać, że Miśkiewicz wskoczył do składu w miejsce kontuzjowanego Matthiasa Hamrola. Pokazał więc, nie tylko tą jedną interwencją, że jest gotowy do gry od pierwszych minut. Doskonałą okazję miał też Camara, ale tym razem Miśkiewicz miał sporo szczęścia, bo po rykoszecie od Gardawskiego piłka nieznacznie minęła słupek.

Tak jak z Korony powoli zeszło powietrze, tak Miedź sprawiała wrażenie, jakby dopiero się rozkręcała. W ostatnich trzech kolejkach zespół Dominika Nowaka pokonał Wisłę i Górnika oraz zremisował z prowadzącą w lidze Lechią Gdańsk. Z Kielc drużyna wywiozła jeden punkt, choć spokojnie powinna trzy. Gdyby na kilka minut przed końcem Borja Fernandez zamiast iść sam zagrał do Zielińskiego, tylko cud mógłby uratować gospodarzy. Do końca sezonu zasadniczego jest jeszcze 10 kolejek i jeśli zespół utrzyma ten poziom, może jeszcze powalczyć o grupę finałową. Nawet jeśli 8 punktów straty do ósmego zespołu w tabeli na to nie wskazuje.

Korona Kielce – Miedź Legnica 0:0

Korona: Miśkiewicz – Rymaniak. Kovacević, Alvarez, Kallaste – Żubrowski, Możdżeń – Arweładze, Janjić (75. Cebula), Gardawski – Soriano

Miedź: Kanibołocki – Bartczak, Osyra, Milijković – Borja Fernandez, Purzycki – Zieliński, Ojamaa (89. Santana), Forsell, Camara – Szczepaniak (75. Piątkowski)

Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom)

Żółte kartki: Milijković, Purzycki (Miedź)

Widzów: 5468

ZOBACZ WIDEO Serie A: Zapaść Lazio trwa. Zadecydował gol z 1. minuty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
avatar
wl
22.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Dobrze że nie poszedłem na mecz. Piłkarze pokazują gdzie jest miejsce Korony. Siódme dziesiąte miejsce to maksimum na co ich stać. Nie wiem co oni trenują, ale na pewno nie piłkę nożną. Mnóstwo Czytaj całość