Problemy Jarosława Niezgody zaczęły się jeszcze w końcówce minionego sezonu. Zaczęło się od urazu pleców, następnie doszedł poważny problem z sercem. Piłkarz przeszedł zabieg kardiologiczny, który poszedł zgodnie z planem. Później... znów odnowiła się kontuzja pleców. W drugiej połowie sierpnia zawodnik wrócił do treningów, ale poczuł ból i musiał przerwać zajęcia.
W październiku wrócił do treningów. Zaczął pracować z zespołem na pełnych obrotach. W listopadzie wystąpił w meczu rezerw. Napastnik znalazł się w kadrze pierwszego zespołu na mecz z Piastem Gliwice w 19. kolejce, ale na boisku pojawił się kilka dni później w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec.
Trener Ricardo Sa Pinto wpuścił go na plac w 84. minucie. Polski napastnik zmienił Carlitosa. Tym samym po 228 dniach Niezgoda znów wystąpił w koszulce Legii Warszawa w rozgrywkach Lotto Ekstraklasy. 23-latek po raz ostatni pojawił się na boisku w majowym spotkaniu z Jagiellonią (0:0). W przerwie poprosił jednak o zmianę z powodu urazu pleców.
- Za mną trudne miesiące. W listopadzie czułem się coraz lepiej, dochodziłem do formy. Liczyłem, że w końcu nadejdzie ten moment. Wróciłem, ale kontuzja szybko się odnowiła. Wszystko wyglądało niepewnie, przez co miałem dużo myśli w głowie. Zastanawiałem się czy oraz kiedy ponownie wybiegnę na murawę - mówi Niezgoda, którego wypowiedzi cytuje serwis "legia.net".
- Przed meczem z Piastem, gdy znalazłem się w kadrze, czułem się dziwnie. Przez cały dzień byłem zestresowany. Wcześniej, gdy byłem w rytmie, przyzwyczaiłem się do tego, lecz ostatnio było trudno - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Ćwiąkała o długach Wisły: To się da załatwić, ale trzeba wiedzieć z kim