Oficjalnie: Eduardo odchodzi z Legii Warszawa

Newspix / MARCIN SZYMCZYK / Na zdjęciu: Eduardo da Silva
Newspix / MARCIN SZYMCZYK / Na zdjęciu: Eduardo da Silva

Legia Warszawa poinformowała, że nie przedłuży wygasającego 31 grudnia kontraktu z Eduardo. 64-krotny reprezentant Chorwacji okazał się być jedną z największych transferowych wpadek w historii stołecznego klubu.

Eduardo da Silva dołączył do Legii w styczniu bieżącego roku. Miał być wielkim wzmocnieniem mistrza Polski, tymczasem przez 12 miesięcy rozegrał dla warszawskiego klubu tylko 14 spotkań, w których nie strzelił ani jednego gola - jego jedyny wkład w zdobycz bramkową Legii to dwie asysty.

Ostatni raz w barwach Legii zagrał 19 sierpnia w meczu 5. kolejki Lotto Ekstraklasy z Zagłębiem Sosnowiec. Cztery tygodnie później został nawet usunięty z listy zawodników zgłoszonych do gry w Lotto Ekstraklasie. 35-latek okazał się być bardzo nietrafioną inwestycją - co prawda trafił do Legii na zasadzie wolnego transferu, ale co miesiąc inkasował pensję w wysokości 30 tys. euro. W skali roku to ok. 1,5 mln złotych.

Przy Łazienkowskiej 3 wiązano z z nim spore nadzieje. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że obcokrajowca z takim CV polska liga wcześniej nie widziała. Eduardo grał w Dinamie Zagrzeb, Arsenalu, Szachtarze Donieck czy Flamengo Rio de Janeiro. Zdobył dla tych klubów 170 bramek w 387 występach i sięgnął z nimi po 13 trofeów. Jest 64-krotnym reprezentantem Chorwacji, w barwach której wystąpił na Euro 2012 i MŚ 2014. Strzelił dla niej 29 goli w 64 meczach - tylko Davor Suker (45) i Mario Mandzukić (33) zdobyli dla Chorwacji więcej bramek.

Z drugiej strony w 2017 roku, w miesiącach poprzedzających przenosiny do Legii, wystąpił tylko w dwóch meczach Atletico Paranaense. Na więcej nie pozwoliły mu urazy, ale mimo to Dariusz Mioduski był przekonany, że Eduardo sprawdzi się w jego klubie.

- To lis pola karnego, a kogoś takiego trochę nam brakowało. Po drugie, on nie ma być konkurencją dla Jarka Niezgody, a wręcz przeciwnie - Jarek może się przy nim dużo nauczyć. Po trzecie, liczę, że Eduardo przyciągnie kibiców na trybuny, bo wierzę, że ludzie chcą przychodzić na gwiazdy, albo oglądać je w telewizji. Zatem na pewno element marketingu w tym transferze jest, to też potrzebne - mówił prezes Legii, dodając: - Kontrakt jest tylko na rok, stać nas na niego. Nawet gdyby - odpukać - coś nie wyszło, to nie związaliśmy się długoterminową umową. Już wcześniej założyliśmy sobie, że pewnego pułapu w wynagrodzeniach nie będziemy przekraczać i tego się trzymamy. Eduardo na pewno takiej granicy nie przekracza.

W przeciwieństwie do właściciela klubu sceptycznie do Eduardo nastawieni byli m.in. byli znakomici napastnicy Legii: Dariusz Dziekanowski i Wojciech Kowalczyk. - Eduardo to przeszłość. Niezgoda teraźniejszość i przyszłość. Biorąc pod uwagę, że w kadrze jest Niezgoda, sprowadzanie Eduardo uważałem za poroniony pomysł. Zwłaszcza, że Legia miała starać się o młodych piłkarzy - mówił Dziekanowski. Kowalczyk: - To 35-letni schorowany piłkarz. Przy porządnej kreatywnej pomocy jeszcze więcej goli będzie strzelał Niezgoda. A jeśli tak, to po co emeryt Eduardo?

Mioduskiego na sprowadzenie Eduardo namówili Romeo Jozak i Dean Klafurić, którzy w minionym sezonie rządzili przy Łazienkowskiej 3. Ten pierwszy pożegnał się z klubem już w kwietniu, a drugi pozostał w nim jedynie do sierpnia.

35-latek jest pierwszym zawodnikiem, który ubędzie z kadry Legii w przerwie zimowej.

ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"

Źródło artykułu: