- Nikt mi nie powie, że kłopoty Wisły zaczęły się wczoraj. To trwało już dość długo i nie wiem, w jaki sposób Komisja godziła się na to, by klub kontynuował grę w Ekstraklasie. (...). To wydaje się niemożliwe, żeby z takimi długami, Wisła mogła otrzymać licencję. Zwracam uwagę więc na odpowiedzialność działaczy klubu, ale też ludzi, którzy mają nadzór nad prowadzeniem rozgrywek piłkarskich w Polsce - podkreślił były trener Białej Gwiazdy w wywiadzie dla portalu "polskieradio24.pl".
O problemach finansowych Wisły Kraków głośno było od wielu miesięcy. Na samym początku sezonu 2018/2019 drużyna nie była nawet pewna czy mecze domowe będzie mogła grać na stadionie przy Reymonta. Później coraz głośniej mówiono o tym, że piłkarze oraz sztab szkoleniowy nie otrzymują wynagrodzeń. PZPN zareagował w styczniu 2019 roku, gdy zawiesił Wiśle licencję na grę w Lotto Ekstraklasie.
- Po wybuchu takiej bomby jak ta w Wiśle, PZPN wraz z Komisją chcą usprawiedliwić, że wcześniej popełniono błąd i przyznawano licencję. Nie wierzę w to, że do takiej sytuacji w klubie doprowadzono w parę miesięcy. Myślę, że Komisja Licencyjna próbuje ratować wizerunek - zwrócił uwagę Henryk Kasperczak.
- Sprawa Wisły nie jest jednak tak prosta. Czy znajdzie się ktoś kto weźmie odpowiedzialność za te ogromne długi? Nawet lokalni biznesmeni zrezygnowali z inwestycji w klub, gdy po audycie zobaczyli, jaka jest sytuacja. Trzeba znaleźć kogoś, kto ma pieniądze i umie nimi zarządzać. Jeżeli takiej osoby nie znajdziemy, to, niestety, czeka nas upadek klubu - dodał doświadczony szkoleniowiec (trzy razy poprowadził Wisłę do mistrzostwa Polski).
ZOBACZ WIDEO Bezlitosny Arsenal w IV rundzie Pucharu Anglii. Świetny mecz Willocka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Jeszcze kilka dni temu sytuacja Wisły rzeczywiście wydawała się beznadziejna. Teraz jest jednak nadzieja, że klub uda się uratować i będzie mógł dokończyć sezon w Lotto Ekstraklasie. Usilnie walczą o to nowy prezes Wisły Rafał Wisłocki oraz pomagający mu Bogusław Leśnodorski i Jarosław Królewski.
Cała trójka stara się znaleźć nowego inwestora, który pomógłby spłacić zobowiązania wobec piłkarzy. Pojawiły się informacje, że na horyzoncie jest taki inwestor, który dokapitalizowałby spółkę 4 milionami złotych (pieniądze przeznaczone byłyby na spłatę zadłużeń) i objął około 5 procent akcji klubowych.