- Tak, jestem bankrutem - oznajmił przed sądem Marcus Bent. Ma zaledwie 40 lat, nigdy nie był twarzą gry FIFA, nie strzelał tuzina goli na sezon, chociaż był napastnikiem. Częściej jego łokieć lądował na żebrach obrońcy niż piłka w siatce po jego strzale. Ale w Premier League zagrał 214 razy. Kibice ligi angielskiej z pewnością pamiętają zadziornego napastnika, który nigdy nie odpuszczał. Ale po zawodowej karierze zatracił się i wylądował na życiowym zakręcie.
Z tasakiem na policjantów
Wrzesień 2015 roku. Policja w Esher dostaje wezwanie do jednego z mieszkań. Dzwoni sam Marcus Bent. Były piłkarz informuje policję, że ktoś włamał się do jego domu. Gdy funkcjonariusze docierają pod wskazany adres, nikt im nie otwiera. Coraz mocniej dobijają się do drzwi i gdy już mają siłą wejść do mieszkania, wówczas ktoś przekręca zamek. Drzwi otwierają się i ukazuje się w nich postać czarnoskórego mężczyzny z dwoma tasakami w dłoniach. Chwila konsternacji i Bent rzuca się na policjantów. Ci robią uniki. W końcu udaje im się obezwładnić napastnika.
- Był dziki z wściekłości - wspomina w rozmowie z "The Sun" Lee Harris, prokurator, który zajmował się sprawą ataku na funkcjonariuszy. Gdy policja zajrzała już do mieszkania, nie znalazła nikogo innego. Były za to śladowe ilości kokainy. Harris tak przedstawia wersję byłego piłkarza: - Podczas oglądania telewizji usłyszał odgłos kroków za tylnymi drzwiami. Zobaczył, że klamka porusza się w górę i w dół. Wpadł w panikę. Myślał, że ktoś włamał się do jego mieszkania, złapał dwa noże i powiedział, że zadzwonił pod 999, mówiąc, że w jego mieszkaniu byli intruzi.
Co było później, już wiemy. Bent przyznał się, że "wziął dwie lub trzy linie kokainy". To ona była przyczyną urojeń. - Szczerze przeprosił za swoje zachowanie, wyraził wielką skruchę i powiedział, że nie chciał zranić policjantów - dodaje Harris.
ZOBACZ WIDEO Leeds United pokonało Derby County 2:0! Kontrowersje już w pierwszej minucie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
"Stracił szacunek dla samego siebie"
Sprawa i tak trafiła do sądu. Musiała. Nie mogło być inaczej, skoro funkcjonariusze zostali napadnięci na służbie. Ale sędzia był łaskawy dla Benta. Orzekł 12-miesięczne więzienie w zawieszeniu na dwa lata. Były piłkarz ostatecznie nie trafił za kratki. - Kiedy skończył zawodową karierę, nie miał żadnego kierunku w swoim życiu. Pozostała mu próżnia, a w tej próżni pojawiają się problemy z wychowaniem w dzieciństwie. To silne, psychologiczne sprawy, które próbował ratować za pomocą kokainy - tłumaczył przed sądem Andrew Henley, obrońca Benta.
Sędzia Stephen Climie powiedział Bentowi, że "stracił dobry charakter i szacunek do samego siebie", ale pochwalił go za pracę z młodzieżową drużyną piłkarską. Ostatecznie ukarał Benta więzieniem w zawieszeniu. Ponadto musiał społecznie pracować przez 200 godzin, przez kolejne dwa miesiące codziennie meldować się na policji, zapłacić koszty sądowe oraz odszkodowanie w wysokości 500 funtów na rzecz każdego funkcjonariusza, który brał udział w interwencji w jego mieszkaniu.
Został bankrutem
Obrońca Benta zarzekał się, że jego klient "skończył z narkotykami". Tyle, że kilka miesięcy później w parku rozrywki dla dzieci policja znalazła u niego kokainę. Znów został ukarany grzywną. Co więcej, przestał płacić podatki. Długi rosły, a były piłkarz nie potrafił sobie poradzić ze spiralą zadłużenia. Tonął coraz mocniej. Brytyjskie media podawały, że jego długi mają aż siedem cyfr, co oznacza, że przekroczyły milion funtów.
W końcu złożył w Sądzie Najwyższym wniosek o uznanie go bankrutem. Nie jest łatwo uzyskać taki "status", ale ostatecznie sąd przychylił się do wniosku. Oficjalnie w styczniu Bent został uznany za bankruta, a to oznacza, że wierzyciele już nie odzyskają pieniędzy, które winien był im Marcus Bent. Były reprezentant angielskiej młodzieżówki znalazł się na samym dnie.
Nie był wirtuozem
Marcus Bent należał do "starej daty" angielskich napastników. Walczył za dwóch, przepychał się z obrońcami, był bardzo dobrze zbudowany (mierzy 188 cm) i na początku XX wieku to w zupełności wystarczało, żeby rok w rok występować w Premier League. Na jego koncie nie ma żadnego trofeum, nigdy nie był bohaterem głośnego transferu, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał aż 214 meczów. Ot tak nie robi się takiego wyniku. Jego bilans to tylko 40 goli. W swoim najlepszym sezonie (2003/2004) zdobył 9 bramek dla Leicester City. Mimo to brytyjskie media wyliczyły, że w tym czasie jego konto zasiliło około 10 mln funtów.
Do tego trzeba doliczyć pobyt w Indonezji. Gdy w Anglii nikt nie chciał mu już płacić porządnej pensji, Bent trafił do tamtejszej ekstraklasy. Wytrzymał tylko kilka miesięcy, ale z pewnością nie grał tam za darmo.
Wyrok sądu rozpoczyna nowe etap w życiu Marcus Benta. Pytanie tylko, jak go wykorzysta.