Przypomnijmy: Santiago Villafane nie otrzymał od Ruchu Chorzów pensji za kwiecień, maj i czerwiec poprzedniego roku. Napastnik dostał od klubu zgodę na opuszczenie Polski pod koniec kwietnia i lot do Buenos Aires. Piłkarz wyjechał do Argentyny ratować życie ciężko chorego syna Dante. Drugi z bliźniaków, Leon, zmarł niecałe trzy miesiące po urodzeniu z powodu problemów z oddychaniem.
Na zebraniu najważniejszych pracowników klubu: trenerów, prezesów i członków Rady Nadzorczej zapadła decyzja, by piłkarzowi nie zapłacić za ten czas. Grzegorz Kapica, były dyrektor sportowy Ruchu, w rozmowie z naszym portalem opowiadał nam przebieg tamtego spotkania. - Na zebranie pan Zdzisław Bik przyszedł z podjętą decyzją. Powiedział, że zawodnik nie świadczy pracy i należy zwolnić go dyscyplinarnie. I nie będzie mu płacił - mówił nam Kapica. Historię tragedii Santiago Villafane opisywaliśmy w grudniu. Cały tekst TUTAJ.
Ruch zalega zawodnikowi ok. 60 tysięcy złotych (Villafane był w klubie zatrudniony na umowę B2B, tzw. działalność gospodarczą). W grudniu 2018 roku odbyła się pierwsza rozprawa przed Piłkarskim Sądem Polubownym. Sąd orzekł, że klub ma zapłacić Villafane połowę tej kwoty, czyli ok. 30 tys zł.
Ruch na taką decyzję przystaje, choć początkowo wnioskował, że pieniądze się piłkarzowi nie należą, ponieważ "nie wykonywał usług, mimo że był do tego fizycznie zdolny". - Nie będziemy się odwoływać. Akceptujemy wyrok pierwszej instancji. Jeżeli odwołają się przedstawiciele zawodnika, będziemy apelować, aby sąd utrzymał pierwotny wyrok - skomentował rzecznik prasowy Ruchu, Witold Jajszczok.
Prawnicy Villafane w czwartek złożyli natomiast wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy. - Zawodnik otrzymał od klubu zgodę na wyjazd i w międzyczasie otrzymywał od klubu deklaracje wsparcia. Jego nieobecność, spowodowana koniecznością opieki nad ciężko chorym dzieckiem, była tak samo usprawiedliwiona i uzasadniona jak nieobecność z powodu kontuzji czy choroby samego zawodnika - tłumaczy adwokat Jędrzej Niklewicz. - A w takiej sytuacji nikt nie kwestionuje prawa do otrzymania wynagrodzenia. Przepisy polskiego prawa uznają przecież konieczność osobistego sprawowania opieki nad chorym dzieckiem za okoliczność uzasadniającą zwolnienie od wykonywania pracy - dodaje adwokat.
Do dzisiaj klub nie uregulował nawet części należności wobec zawodnika. Nikt z klubu nie skontaktował się również z piłkarzem.
Po naszej publikacji otrzymaliśmy pismo od pełnomocników pana Zdzisława Bika (prezesa Rady Nadzorczej Ruchu Chorzów, który wspiera klub finansowo). Był to wniosek o "sprostowania artykułu prasowego". Nie było tam jednak odniesienia do sedna tekstu, czyli zaległości finansowych względem piłkarza. Zostaliśmy poproszeni o poinformowanie, że firma Fasing nie jest sponsorem Ruchu, a pan Bik nie posiada w niej udziałów i nie jest jej akcjonariuszem.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar jest jak skoki narciarskie. "Mamy oddać dwa równe skoki"