- To najlepsza decyzja w moim życiu - przyznaje Vinicius Junior. Nie chodzi tu wcale o dołączenie do Realu Madryt, a o zorganizowanie krewnym przeprowadzki zaraz po podpisaniu kontraktu. Wszyscy mieszkali w Sao Goncalo, to przedmieścia Rio de Janeiro. Vinicius uciekł stamtąd już w wieku 13 lat. - Wiem, jak trudno tam żyć - opowiada. - Widziałem masę strzelanin, bo mieszkałem blisko faweli. Bałem się o mojego brata i to, co może mu się przydarzyć, kiedy mnie nie ma w pobliżu. Marzeniem ludzi z biednego miasta, jest znaleźć miejsce z lepszymi warunkami do życia.
Do stolicy Hiszpanii Brazylijczyk przeniósł się tego lata z Flamengo Rio de Janeiro za ok. 45 mln euro. Chociaż mógł to zrobić już dwa lata temu, ale na drodze stały hiszpańskie przepisy: zawodnik musiał być pełnoletni. No to Vinicius dopiero w połowie lipca, zaraz po skończeniu 18 urodzin spakował walizki i wyruszył na podbój Europy.
Zapomnijcie o Neymarze
W tym sezonie w Realu obrywają niemal wszyscy. Tylko nie on. - Szybkość Viniciusa jednym z niewielu plusów po porażce z Leganes (0:1) - pisze "Marca" po środowym meczu Pucharu Króla. Królewscy wprawdzie awansowali, ale w rewanżu nie zostawili po sobie najlepszego wrażenia.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości odc. 100. Urodzinowa niespodzianka dla Jacka Gmocha
Nie dotyczy to jedynie 18-letniego cudownego dziecka z Brazylii. Vinicius udowadnia Florentino Perezowi, że nowa polityka wychowywania galacticos zamiast ściągania ich za ogromne kwoty jest słuszna. - Chcę zostać jednym z najlepszych piłkarzy świata i wygrać mundial. Zamierzam osiągać swoje cele i sprawić, by rodzina była ze mnie dumna - przyznaje w jednym z pierwszych wywiadów po podpisaniu umowy.
Kiedy w Genui rozbłysła gwiazda Krzysztofa Piątka, prezes klubu wspominał, że wciąż ma w swoim gabinecie niepodpisany kontrakt Roberta Lewandowskiego. Enrico Preziosi nie mógł powetować sobie straty, aż po ośmiu latach w końcu ściągnął z ekstraklasy drugiego równie utalentowanego Polaka.
Tę samą ulgę czują w Madrycie, kiedy widzą boiskowe popisy Viniciusa. W 2006 roku piłkarzem Los Blancos mógł zostać Neymar. Brazylijczyk odbył dwutygodniowe testy w klubie i zachwycił wszystkich trenerów. Czemu się nie udało? Według informacji podanych przez dziennik "AS", Fernando Martín Alvarez, który kierował Realem po ustąpieniu Pereza, nie zgodził się na zapłacenie kilkudziesięciu tysięcy euro zażądanych przez agenta.
- On był najlepszy. Jako urodzony Madridista czułem wielki ból, że nie został w Realu na stałe. Neymar mógł być naszą odpowiedzią na Leo Messiego: cudzoziemcem, którego bierzemy pod obserwację, potem spędza kilkanaście lat w pierwszym zespole i zostaje legendą - żali się Jesus Gutierrez, który prowadził wówczas akademię.
W 2013 roku Neymar opuścił Brazylię na rzecz hiszpańskiego klubu, ale nie był to Real a FC Barcelona.
Z Lopeteguim coś nie zadziałało
Na losy Viniciusa znacząco wpłynęli poszczególni trenerzy Realu. Za kadencji Zinedine'a Zidane'a był plan, żeby młody talent ten sezon spędził jeszcze na wypożyczeniu we Flamengo. Na takich zasadach nastolatka chciał pozyskać także Real Valladolid. Jednak w tym wypadku poszło o pieniądze. - Pytaliśmy madrytczyków o możliwość wypożyczenia, bo to wielki talent, a klub chce go zatrzymać mimo wszystko. Florentino powiedział mi, że to będzie trudne - wspomina Ronaldo Luis Nazario de Lima, większościowy właściciel klubu z Valladolid.
Wraz z przyjściem Julena Lopeteguiego koncepcja się zmieniła. Były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii przekonał działaczy, że lepiej będzie, jak Vinicius zostanie w Madrycie. - Jest bardzo młody i dobrze prezentuje się na tle kolegów z rezerw. Kiedy będziemy czuć, że nam się przyda, będziemy podejmować odpowiednie decyzje - tłumaczy.
Lopetegui nie dał Brazylijczykowi szansy. Za jego kadencji Vinicius rozegrał tylko 12 minut w dwóch meczach. Mało tego. Klub odwoływał się do federacji, by pozwoliła mu zagrać w październikowym El Clasico, mimo że był zawieszony za czerwoną kartkę w rezerwach. Real dopiął swego a zawodnik... decyzją trenera wylądował na trybunach.
Po klasyku Lopeteguiego zastąpił Santiago Solari. Z nim Vinicius dobrze poznał się już w Castilli. Argentyńczyk postawił na Brazylijczyka już w pierwszym spotkaniu Pucharu Króla z UD Melilla (4:0), gdzie zagrał pełne 90 minut i dwa razy asystował. - Zawsze mi pomagał odkąd przybyłem do Madrytu. Kazał i mówił, jak zachować spokojną głowę i skupić się wyłącznie na grze. Właśnie to zrobił ze mną w pierwszym zespole i jestem mu wdzięczny - opowiada Vinicius.
Solari nie pozostaje dłużny: - Najbardziej uderzającą rzeczą jest jego pewność siebie, radość, jaką czerpie z gry i nie boi się próbować nowych rzeczy. Vinicius jest na bardzo ważnym etapie rozwoju: ma zaledwie 18 lat, więc ważne, żeby uczył się każdego dnia i przy każdym kolejnym meczu. Jesteśmy zadowoleni z tego, co wnosi do zespołu i pomysłowości, bo ta jest bardzo ważna w futbolu.
Nie taki cudowny
W tak krótkim czasie Vinicius zdążył rzucić cień na swój wizerunek. W ostatniej kolejce Królewscy grali z Realem Betis (2:1), a Brazylijczykowi we znaki dał się obrońca Marc Bartra. - Cały czas kładł się na murawę. Leżał na niej dłużej, niż stał na nogach. Poprosiłem go, żeby nie wywracał się w ten sposób - opowiada sytuację z drugiej połowy piłkarz Betisu.
I dodaje: - W odpowiedzi trzy razy nazwał mnie sk*********. Albo prościej. Powiedzmy, że po prostu trzy razy mówił na temat mojej matki. Jest jeszcze młody, musi wiele się nauczyć. Nie sądzę, żeby takie zachowanie przystało na zawodnika Realu - konkludował.
Wychować galacticos
- Wiemy bardzo dobrze, że międzynarodowa scena piłkarska bardzo się zmieniła i musimy dostosować się do nowej rzeczywistości - argumentuje zmianę polityki Perez. Szef Realu Madryt zaskakuje kibiców. Ostatnie okienka transferowe obywają się bez rekordowych zakupów dokonywanych przez Los Blancos.
Zamiast tego klub skupia się na rozwijaniu albo sprowadzaniu młodych, perspektywicznych graczy. "Wychować sobie następcę Cristiano Ronaldo, a nie go kupować" - taka reguła przyświeca działaczom.
Vinicius: - Każdego dnia dziękuję za talent, jakim zostałem obdarowany. Wielu jest piłkarzy, którzy marzą o podobnym prezencie. Ja go dostałem i moje pragnienie rozwoju jest jeszcze silniejsze. Pod tym względem inspiruję się Cristiano Ronaldo. Podziwiam to, co zrobił przez ostatnie dziesięć lat, kiedy gra na tak wysokim poziomie. To nie tylko talent, ale i ciężka praca.
To między innymi Vinicius i ściągnięty w styczniu Brahim Diaz mają przekonać działaczy, że obrali słuszny kurs. - Jednym z kluczy do kolejnych zwycięstw jest mocne inwestowanie w talent młodych ludzi, którzy chcą być najlepsi na świecie. Jestem przekonany, że Vinicius jest jednym z tych graczy, którzy w szczególny sposób będą decydować o przyszłości, ale nawet i o tym, co jest teraz - mówi prezes Realu.