Nie od dziś wiadomo, że chorzowianie mają problemy z płynnością finansową, przez co powstały zaległości wobec zawodników. Niedawno Janusz Paterman, który wkrótce powinien przejąć władzę w Ruchu, zapewniał, że piłkarzy zaczęto spłacać.
Otrzymali oni co prawda pieniądze od sponsorów, a także 500 tysięcy złotych od władz miasta za awans do finału Remes Pucharu Polski, ale wciąż czekają na zaległe pensje oraz premie meczowe. Jak informuje Przegląd Sportowy, zawodnicy wciąż nie otrzymali pieniędzy za kwiecień i maj. Nie byłoby w tym może nic strasznego, gdyby nie fakt, że sytuacja powtarza się nieustannie od września zeszłego roku.
Niektórzy zawodnicy mają już dość niespełnionych obietnic. - Kwot nie będę podawał, bo już sam pogubiłem się w rachunkach, ale z tego co mi nie wypłacono miałbym samochód dobrej klasy - zdradza Marcin Nowacki.
Pomocnik Ruchu poprosił o wystawienie na listę transferową. Niewykluczone, że w jego ślady pójdą kolejni - m.in. Rafał Grodzicki oraz Grzegorz Baran. Wszyscy mają klauzulę odstępnego, więc jeśli znajdzie się chętny na zakup któregoś z nich, to nie będzie z tym większego kłopotu.