Dariusz Tuzimek: Najlepszy moment, żeby kiboli na zawsze wykopać z polskiej piłki (felieton)

Newspix / Rafal Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: chuligan
Newspix / Rafal Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: chuligan

Ten, kto mówi, że jedynym klubem w Polsce, który drenują finansowo kibole, jest Wisła Kraków, jest kłamcą. Niszczonych jest niestety wiele innych. Szantażem, groźbą, gangsterką - pisze w swoim felietonie Dariusz Tuzimek.

Chyba już nawet nie dni, ale godziny dzielą nas od momentu, w którym misja ratowania losu Wisły Kraków zostanie powszechnie uznana za udaną. Co prawda samo odzyskanie licencji nie kończy dzieła, ale wygląda na to, że sytuacja – przynajmniej na kilka miesięcy - jest opanowana. Będzie radość, poklepywanie się po plecach, chwalenie tym, jak to daliśmy radę. Bo polskiej piłce nie zajrzy w oczy katastrofa, którą byłoby wycofanie w trakcie rozgrywek jednego z klubów Ekstraklasy. Wśród zachwytów, ochów i achów, pojawi się jednak lęk, który ukłuje w uszy, jak fałszywy dźwięk zagrany w filharmonii. Lęk, że zadowolimy się rozwiązaniem jedynie problemu panoszących się kiboli w Wiśle i na tym poprzestaniemy. A to byłoby - tragicznym w skutkach - zaniechaniem.

Cała akcja ratowania Wisły stanie się naprawdę istotna dopiero wówczas, gdy rozpocznie prawdziwe oczyszczenie w polskim futbolu. Boję się, że środowisko poprzestanie na tym, co stało się w Krakowie. A to nie przyniesie - na dłuższą metę - naszej piłce żadnych istotnych rozwiązań. Zabraknie pójścia o krok dalej, nie skończy się ucięciem głowy kibolskiej hydrze. Ugaszony zostanie jeden pożar, wszystkie pozostałe będą się palić w najlepsze.

Losem Wisły przejęto się w Polsce tak bardzo i tak powszechnie, bo ludzi oburzyły stosowane w tym klubie praktyki, bezczelność gangsterów, którzy przy zgodzie i bierności zarządu wysysali pieniądze nie bacząc na zbliżający się upadek. To oburzenie społeczne zmusiło do działania PZPN, Ekstraklasę, prokuraturę i wszystkich świętych. Ciekawe co by jednak się stało, gdyby żądza pieniądza, która dopadła gangsterów, nie zwyciężyła ze zdrowym rozsądkiem. Gdyby umieli tak drenować klubowy organizm, żeby nie doprowadzić do zapaści. Moim zdaniem, gdyby umiejętnie rządzili utrzymując zespół między trzecim a ósmym miejscem w lidze, pewnie w klubie trwali by nadal. Wystarczyłoby, żeby budżet im się spinał. Bo na klubie z taką marką i taką tradycją nie dało by się nie zarabiać. Po prostu w Wiśle zabrakło "gangusom" intelektualnego potencjału, by mądrze… kraść. Całe szczęście; bo gdyby tak robili, szacowne instytucje, które nagle się przebudziły i udają, że wcześniej nie znały problemu, nadal by go nie zauważały. Bo tak byłoby wygodniej i nie trzeba by było nic robić.

Źle by się stało, gdyby akcja ratowania Wisły skończyła się jedynie uratowaniem Wisły i niczym więcej. Teraz, kiedy media wyświetlają coraz bardziej szokujące praktyki dziejące się w Krakowie, jest najlepszy moment, żeby kiboli trwale wykopać także z innych klubów, z całej polskiej piłki. Społeczeństwo jest nadal oburzone, a PZPN i Ekstraklasa nadal zawstydzone swoją biernością i chowaniem głowy w piasek. Trzeba to wykorzystać.

Jest klimat dla antykibolskiej rewolucji. Trzeba skończyć z zakłamaniem środowiska, które udaje, że tej mafijnej gangreny zabijającej polski futbol nie ma. Ona jest i nadal drenuje kluby nie pozwalając im rozwinąć skrzydeł. Wykorzystuje bierność państwa, niewypowiedziane, ale odczuwane przyzwolenie polityczne, strach właścicieli oraz prezesów klubów i bierność PZPN, który udaje, że to nie jego problem. Pisałem już o tym wiele razy, ale napiszę raz jeszcze. Ten, kto mówi, że jedynym klubem w Polsce, który drenują finansowo kibole, jest Wisła Kraków, jest kłamcą. Niszczonych jest niestety wiele innych. Szantażem, groźbą, gangsterką.

ZOBACZ WIDEO Magiczny gol Milika! Co za bomba! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jeśli dzisiaj Zbigniew Boniek i jego ferajna zadowolą się wyłącznie tym, że uda się uratować Wisłę, to popełnią ciężki grzech zaniechania. Antykibolska rewolucja powinna trwać nadal. Wyrzucenie gangsterów z Wisły nie może kończyć dzieła. To powinien być dopiero początek wojny o wolną polską piłkę.

Prezes PZPN ma wszystkie instrumenty, żeby taką walkę prowadzić. Sam ma co roku "festiwal kibolski" na Stadionie Narodowym podczas finału Pucharu Polski. Wdaje się w chore negocjacje z kibolami, chwali race, a na koniec stadionowi bandyci robią totalną antyreklamę polskiej piłce. Wizerunkowa katastrofa. Zamiast negocjacji prowadzonych na kolanach, proponuję twardy kurs "zero tolerancji". Boniek nie jest od łapania bandyterki, ale jego obowiązkiem jest nagłaśniać problem, lobbować, naciskać na rząd, prezydenta, prokuraturę, parlament, a nawet na partie polityczne, bo 2019 jest rokiem wyborczym i można sporo ugrać. Tylko trzeba woli, trzeba chcieć. Trzeba walkę z kibolską gangreną wpisać sobie w misję ratowania polskiej piłki. To jest zadanie daleko ważniejsze niż wszystkie inne działania związane z naszym futbolem. Tak długo, jak nie wykopiemy bandyterki z polskiej piłki, z ligowych stadionów, tak długo normalni ludzie na te stadiony nie wrócą.

Teraz, korzystając z nagłośnienia przypadku Wisły, jest najlepszy moment do uwolnienia polskiej piłki. Zadanie godne herosa. Jeśli się nie zrobi porządku teraz, to kluby zostaną "zabetonowane" toksycznymi związkami z kibolami na całe dekady. Teraz albo nigdy!

Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

Źródło artykułu: