Wydawało się, że Lech Poznań pod jego wodzą sięgnie po mistrzostwo Polski w minionym sezonie. Drużyna była liderem po rundzie zasadniczej, ale potem wpadła w kryzys i fatalnie spisywała się w rundzie finałowej. Nenad Bjelica został zwolniony na dwie kolejki przed końcem sezonu.
- Nie rozumiałem tej decyzji. Byłem zaskoczony, że zwolniono mnie, gdy do końca sezonu zostały dwa mecze, a Lech ciągle miał matematyczne szanse na mistrzostwo. Ale w sporcie musisz takie rzeczy akceptować - mówi Chorwat w rozmowie z Jakubem Radomskim z "Przeglądu Sportowego".
Zobacz także: Michał Pazdan zarobi sporo w Turcji, więcej niż w Legii
- Mieliśmy młody zespół, może zbyt młody. W ważnych meczach grali Tymoteusz Klupś, Kamil Jóźwiak i Robert Gumny, który miał wtedy problemy z kolanem. W ostatnich kolejkach najważniejsze jest doświadczenie. Niech pan spojrzy na Legię. Ona je ma i gdy presja rośnie, potrafi grać najlepiej w piłkę - podkreśla były szkoleniowiec Lecha.
ZOBACZ WIDEO Bezsensowny transfer Peszki? "Za jego pół pensji można mieć trzech młodszych zawodników"
Bjelica nie miał czasu, aby rozpaczać z tego powodu. Kilka dni później objął posadę trenera Dinamo Zagrzeb i jeszcze w maju świętował zdobycie Pucharu Chorwacji oraz mistrzostwa. W tym sezonie Chorwat celebruje kolejne sukcesy. Po pokonaniu Spartaka Trnava 3:1 drużyna zapewniła sobie awans do kolejnej rundy Ligi Europy. Po raz pierwszy od 49 lat Dinamo zagra w europejskich pucharach również wiosną.
- W Lidze Europy wygraliśmy cztery pierwsze mecze, dopiero później dwa spotkania zremisowaliśmy. Dzięki tym wynikom piłkarze się bardzo szybko rozwijali, rosła ich pewność siebie. Dziś mamy w zespole świetną atmosferę, a kibice są z nas dumni - twierdzi Chorwat.
Zobacz także: Tomasz Urban: Rewolucja w Bayernie już się zaczęła