Dyskobolia rozpoczęła mecz dość żwawo i już w 4. minucie mogła prowadzić, gdy po rzucie rożnym groźnie po ziemi uderzał Ivanovski. Bramkarz gości, Jewhen Kopył zdołał jednak obronić, a po chwili interweniować już nie musiał, bowiem strzał przewrotką Pance Kumbeva okazał się minimalnie niecelny.
Z każdą kolejną minutą gospodarze spisywali się jednak coraz słabiej. Drużyna Jacka Zielińskiego sprawiała wrażenie zdekoncentrowanej, rozprężonej i przekonanej, że trzy punkty w starciu z outsiderem stawki przyjdą same.
Bardzo słabo spisywała się środkowa linia Dyskobolii, którą wobec kartkowej absencji Piotra Świerczewskiego i Radosława Majewskiego tworzyli nominalny obrońca - Tomasz Jodłowiec oraz dotychczas rezerwowy Mariusz Muszalik. Żaden z nich nie potrafił wziąć na siebie ciężaru rozgrywania akcji, natomiast grający na skrzydłach Jarosław Lato i Piotr Piechniak centrowali w sobotnie popołudnie wyjątkowo anemicznie.
Czas mijał, a Dyskobolia męczyła się niemiłosiernie, próbując bezskutecznie przełamać skomasowaną obronę zespołu Piotra Pierścionka. Poddenerwowany szkoleniowiec biało-zielonych zdecydował się dokonać pierwszej zmiany już w przerwie i wprowadził na boisko Piotra Rockiego za Jarosława Latę. "Rocky" wniósł wprawdzie nieco świeżości w poczynania ofensywne Groclinu, ale nie potrafił wypracować sobie na tyle dobrej okazji, by pokusić się o upragnionego gola.
Niezłych sytuacji nie wykorzystali natomiast Błażej Telichowski i Filip Ivanovski, którzy uderzali głową po dośrodkowaniach Muszalika z rzutu rożnego. Za każdym razem piłka mijała słupek bramki Kopyła w niewielkiej odległości.
W 70. minucie Jacek Zieliński postawił wszystko na jedną kartę i posłał w bój trzeciego napastnika. Szymon Kaźmierowski zastąpił Telichowskiego. To nie on jednak przesądził losy tej rywalizacji. Zrobił to Ivanovski, który w 79. minucie wpakował wreszcie piłkę do siatki i pozwolił odetchnąć kibicom Dyskobolii. Macedończyk finalizował wślizgiem świetne zagranie po ziemi Piotra Piechniaka, który wcześniej został obsłużony przez Adriana Sikorę. Kopył tym razem nie miał szans obronić, bowiem piłka sunęła tuż przy słupku.
Po utracie gola, sosnowiczanie nie mieli już żadnego pomysłu na doprowadzenie do wyrównania i wyraźnie spuścili z tonu, co zaowocowało jeszcze dwoma bramkami dla Groclinu w doliczonym czasie gry. Najpierw źle ustawionego Kopyła zaskoczył strzałem z rzutu wolnego Muszalik, który dostrzegł odkryty krótki róg bramki i uderzył w taki sposób, że golkiper gości nie zdołał już sięgnąć piłki. W 93. minucie natomiast trzeciego gola dla Dyskobolii zdobył Piechniak, trafiając z najbliższej odległości po precyzyjnej centrze Ivanovskiego.
Podopieczni Jacka Zielińskiego zainkasowali zatem trzy punkty, jednak styl w jakim to zrobili lepiej byłoby przemilczeć. Drużyna, która aspiruje do wicemistrzostwa Polski nie powinna mieć tak kolosalnych problemów z pokonaniem na własnym stadionie outsidera rozgrywek. Najważniejszy dla gospodarzy jest jednak wynik, a ten może ich w pełni satysfakcjonować. Teraz grodziszczanie czekają na odpowiedź Legii Warszawa, która w niedzielę zagra z Kolporterem Koroną Kielce.
Groclin Grodzisk Wlkp. - Zagłębie Sosnowiec 3:0 (0:0)
1:0 - Ivanovski 79'
2:0 - Muszalik 90+1'
3:0 - Piechniak 90+3'
Składy:
Groclin Grodzisk Wlkp.: Przyrowski - Sokołowski, Mynar, Kumbev, Telichowski (70' Kaźmierowski), Piechniak, Jodłowiec, Muszalik, Lato (46' Rocki), Ivanovski, Sikora (90' Nolka).
Zagłębie Sosnowiec: Kopył - Berliński, Hosić, Marek, Komorowski (86' Demydenko), Cygnar (76' Pach), Skórski, Szatan (65' Chwalibogowski), Łuczywek, Bednar, Małecki.
Żółte kartki: Kumbev, Telichowski, Mynar (Groclin) oraz Bednar (Zagłębie S.).
Sędzia: Zdzisław Bakaluk (Olsztyn).
Widzów: 2500.
Najlepszy piłkarz Groclinu: Filip Ivanovski.
Najlepszy piłkarz Zagłębia S.: Tomasz Łuczywek.
Najlepszy piłkarz meczu: Filip Ivanovski.