[b]
Maks Chudzik, dziennikarz WP SportoweFakty: Na jakim etapie kariery pan się obecnie znajduje?[/b]
Marcin Bułka, bramkarz Chelsea oraz młodzieżowych reprezentacji Polski: -
Początkowym. Chyba sam nie mogę powiedzieć tego, na jakim etapie jestem bez regularnych występów w dorosłej piłce. I nie mówię tylko o Chelsea. Na razie jestem, ale też mnie nie ma. Czego ładnego nie powiem, to i tak na końcu musi zweryfikować mnie boisko. A jak dotąd tak nie jest.
Przed sezonem mówił pan: jestem pewny, że mój moment jeszcze nadejdzie. Wciąż jest pan tego pewny?
Tak.
Skąd ta wiara?
Bo jestem taki, że jeśli już mam jakąś ścieżkę, która ma mnie doprowadzić do celu, to nieprzerwanie po niej kroczę. Co by się nie działo. Czasem również po trupach. Jestem optymistą. Bo jeśli uważasz z góry, że coś się nie wydarzy, to masz rację: z takim podejściem nie ma na to szans. Optymizm musi być jednak zbilansowany z realizmem. Lecz to wiara przełamuje granicę.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik jest w życiowej formie? "Czuć od niego pewność siebie"
W czerwcu kończy się panu kontrakt z Chelsea. Przed panem najważniejsza decyzja w życiu?
Takie życie piłkarza. Kiedyś najważniejszą decyzją był wybór między Chelsea a Barceloną, dziś zastanawiam się czy zostać, czy odejść. Najważniejsze, żeby te wybory były moje. Słucham porad ludzi, ale podobnie jak w przypadku Chelsea, chciałbym pójść za tym co mówi moje serce i głowa.
I już wie pan, co zrobi?
Negocjacje trwają. Powiem tak: rozważam inne oferty. I mam z czego wybierać. Z Chelsea też dostałem propozycję przedłużenia umowy, już 3 miesiące temu. Teraz nie wykluczam żadnej możliwości.
A jakie są te możliwości?
Zgłosiło się kilka klubów zachodnich. Z wielu krajów. Odnośnie mojej decyzji: Jest to kwestia dni, tygodni. Raczej nie miesięcy.
Czyli rozumiem, że kiedy rozpoczną się latem w Polsce mistrzostwa świata do lat 20, to pańska przyszłość będzie już znana?
Jestem pewny, że tak będzie. Zależy mi na tym, aby ze spokojną głową przygotować się do mundialu. W końcu jakby nie patrzeć, jest to bodajże najważniejszy turniej w historii polskiej piłki młodzieżowej.
A teraz głowa nie jest spokojna?
Przy wyborze klubu muszę patrzeć na kilka czynników, przetwarzać różne informacje. Tak, aby dać sobie szansę na lepszą przyszłość. Bo nie oszukujmy się: Kepa Arrizabalaga (podstawowy bramkarz Chelsea - przyp. red.) podpisał latem kontrakt na 9 lat. Jeśli umowa upłynie do końca, nie zostanie przedłużona i Kepa odejdzie to będę miał 28 lat. Mimo to rozmawiać oczywiście możemy. Nie ma się co jednak zadręczać.
Nie wygląda pan na zadręczonego.
Bo ani trochę nie jestem. Szukam w tym wszystkim dystansu, jakiegoś luzu, aby głowa myślała na chłodno i rozwijała mi tą sytuację.
Przeczytaj także: Ferguson ubłagał Clegga o podpisanie kontraktu. Zawodnik MU, dla którego piłka była męką specjalnie dla WP SportoweFakty
Maurizio Sarri mówił latem, że jeśli będzie się pan odpowiednio rozwijał to szansę w tym sezonie z pewnością otrzyma. Minut nie ma, w takim razie: co się dzieje z tym pańskim rozwojem?
Wydaje mi się, że to kwestia podpisania kontraktu. Bo jeśli zgodziłbym się na warunki klubu, to nagle znalazłby się jakiś pierwszy skład w Carabao Cup, do tego pewnie ławka w Lidze Europy. Czasu nie cofnę i nie próbuję. Trzeba jednak oddać, że aż tak tragicznie nie było. Bo w oficjalnych meczach tego sezonu na ławce usiadłem 3 razy. Sęk w tym, że nie mieszczę się w kadrze na spotkania Premier League, czego trochę nie potrafię zrozumieć. Nikt mi nigdy nie wytłumaczył dlaczego w hierarchii klubowej potrafię być przed kimś na mecze pucharowe, a na ligę już nie. Naprawdę nie wiem, czy jestem obecnie 3-cim a może 4-tym bramkarzem. W tamtym roku byłem 4-ty, teraz oficjalnie sytuacja się zmieniła, ale że tak powiem nie wszystkie czyny szły za tymi słowami. W lipcu uznano, iż jestem gotowy na to, aby zadebiutować w pierwszej drużynie. Oczywiście bardzo mnie to zmotywowało. Bo chciałem pokazać reszcie bramkarzy, że jestem w stanie z nimi konkurować. Ręce mi się nie trzęsły, pokazałem co potrafię. Potem nie miałem już na to szansy.
W Anglii dominuje opinia, że Chelsea to dla młodego zawodnika najbardziej frustrujący klub. Akademia produkuje niesamowitych piłkarzy, którzy potem są rzucani od jednego wypożyczenia na drugie. Tam czasem grają kapitalnie, wracają a i tak ich sytuacja się nie zmienia. Pan też to poczuł?
Wielkie kluby tak funkcjonują. Powiedzą ci, że jesteś niesamowity, wszyscy w ciebie tutaj wierzą, po czym patrzysz, że na twoją pozycję jest już 15-tu zawodników. I każdemu opowiada się to samo. To frustruje, chociaż sam nie czuje się sfrustrowany. Zależy czy masz siłę podjąć rękawicę czy nie.
[nextpage]A pan ma jeszcze siłę?
Wydaje mi się, że całe moje życie polega na tym, iż muszę coś komuś udowadniać. Bo po treningu ja jestem z siebie zadowolony, moi trenerzy mogą widzieć we mnie potencjał, ale co z tego skoro ludzie już nie mają szansy, aby to zobaczyć. Taka jest piłka. Jakbym miał się teraz przebrać i wejść na murawę to czuję się gotowy. Wiadomo, że dawno tam mnie nie było, więc musiałbym nabrać jakichś automatyzmów, ogłady, ale na to nie mam wpływu. Na podtrzymanie formy już tak.
A wierzy pan, iż obecnie jest pan najlepszym bramkarzem Chelsea?
Mam takie odczucia. Weźmy za przykład Willy'ego Caballero. Kiedy wchodzimy w gierkę to nie czuje się od niego gorszy, on ode mnie pewnie też. Jednak to, że on obił się o wielką piłkę, wie z czym to się je, stawia go momentalnie wyżej w jakiejś hierarchii. Bo Willy może powiedzieć o sobie, że już gdzieś był i pokazał światu swoje interwencje. Ja nie. To podstawowa różnica. Takie kanony chyba się już nigdy nie zmienią. Bo bramkarz jest przecież najbardziej specyficzną pozycją na boisku.
Żałuje pan pobytu w Chelsea?
Nie żałuję. Ja ogólnie jestem osobą, która mało rzeczy żałuje. Jeśli życie cię jakoś pokarało, potraktuj to jako cenną lekcję. Będziesz odporny na przyszłość. Odnośnie Chelsea, każdy piłkarz wybiera swoją ścieżkę. Ja wybrałem taką.
W Polsce wiele osób podważa decyzję nastolatków, którzy wybierają wyjazd w młodym wieku do Anglii. Ostatnio w rozmowie z WP SportoweFakty krytycznie wyraził się na ten temat 17-letni Łukasz Bejger krótko po tym jak podpisał profesjonalny kontrakt z Manchesterem United.
Wszystko zależy od osoby. Jest jednak jedna uniwersalna prawda na temat wyjazdu zagranicę. Teraz Łukasz to młody piłkarz, ja też. Lecz kiedy wydorośleje, to nabierze takiej grubej skóry, która uodporni go od tego typu krytyki. Pamiętam jak miałem 16 lat i czytałem wypowiedzi, komentarze na swój temat. Dopiero się z tym zderzałem, potraktowałem to jako coś nowego i zaczęło mnie to ciekawić. Z czasem przeczytasz jeden, drugi, trzeci artykuł. Zobaczysz, że co by to nie było, źle na ciebie to działa. Po cholerę więc coś takiego czytać? Są pochwały, jest i krytyka. Tak ten biznes funkcjonuje.
A w szatni Chelsea dużo pana widać?
Chyba przeciętnie. W kącie nie siedzę, ale też nie wariuje. Wiem jaką mam pozycję w klubie. Jeden nieprzemyślany ruch i mógłbym być momentalnie ukrócony u piłkarzy, którzy w swojej karierze niejedno widzieli oraz przeżyli.
Krystian Bielik mówił po transferze do Arsenalu, że nikt nie obrazi się z zawodników pierwszego kalibru kiedy ośmielisz się spytać o poradę, ale też nie jest tak, iż możesz powiedzieć: Hej, pójdziemy na obiad, bo mi się nudzi.
Dokładnie. Nie podejdę do Edena Hazarda i nie spytam: "Co robisz po południu?". Tak to nie działa. To jest sytuacja ekstremalna, ale są młodzi aż nad wyraz odważni. Inni odbierają to raczej jako żart. Nie tylko w pierwszej drużynie, bo w akademii też. Widziałem jak 12-latek kiedyś podbiegł do 19-latka i wykrzyczał: "Co ty k***a robisz". No to co możesz zrobić? Raczej się tylko zaśmiać, bo co tu robić z takim chłystkiem. Kilka lat temu było mniej takiego dystansu. Alvaro Morata opowiadał mi historię jak Iker Casillas na jednym z treningów Realu Madryt miał czapkę z daszkiem. Po jednym z uderzeń strzał zatrzymał się na czapce, ona mu spadła a i tak ostatecznie gol padł. Podobno wyglądało to na tyle kuriozalnie, że Morata - wtedy nastolatek - tak jak inni nie mógł powstrzymać się od śmiechu. No to Casillas po treningu dał mu trzy razy z tak zwanego "liścia".
Żyjemy chyba w czasach, kiedy mentalnie najłatwiej zniszczyć piłkarza w pańskim wieku (Bułka 4 października skończył 19 lat - przyp. red.).
Zdecydowanie. Teraz jest wiele przeszkód oraz pokus, które ciągną w dół. Obecnie młodzi piłkarze zarabiają o wiele większe pieniądze niż kiedyś. Fajną rzecz powiedział kiedyś Joey Barton (były zawodnik m.in. Newcastle oraz QPR, obecnie trener trzecioligowego Fleetwood, znany w Anglii przede wszystkim z bardzo kontrowersyjnych wypowiedzi - przyp. red.). Jego zdaniem zawodnicy z akademii powinni otrzymywać maksymalnie 100 funtów tygodniowo. Tak, aby nauczyli się szacunku do pieniądza oraz prawdziwego życia. Sumy w piłce cały czas rosną. Dzieje się tak wprost proporcjonalnie do ego samych piłkarzy.
Denerwuje pana, kiedy ktoś mówi: jesteś jeszcze na to za młody, musisz poczekać?
Czasami tak. Nauczyłem się jednak cierpliwości.
Pobyt w Chelsea to właśnie przede wszystkim dobra lekcja cierpliwości?
Chyba nie. Jak to się ładnie mówi: nie od razu Rzym zbudowano. Do tego kariera bramkarza różni się od tej zawodnika z pola. Przeciążenia są inne. Czy te fizyczne, czy też mentalne. Nie każdy może być Casillasem, czy Donnarummą, którzy mieli po kilkanaście lat i weszli do składu wielkiego klubu. Nie chodzi nawet o to, że jesteś bądź czujesz się od nich gorszy. Oni po prostu znaleźli się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie. Na obie te rzeczy trzeba po prostu polować. Nieważne w jakim wieku, ale ważne, aby kiedyś przyszły.
[nextpage]Cierpliwym jest się jednak do czasu.
U mnie jeszcze ten moment nie nadszedł. Mam taka naturę oraz etos pracy. Nie skupiam się tylko na czekaniu po jedną wielką szansę i patrzeniu w kalendarz: o, do tego i tego musi nadejść, bo inaczej pora się załamać. A że ciężko pracuje. Na treningach jak i poza nimi, to wciąż jestem spokojny. I pracowity. Bo czekaniem łatwo się zachłysnąć.
Pracy nie można panu odmówić. A talentu?
Talent do sportu miałem. Piłka to swego rodzaju przeznaczenie. Jak miałem roczek, to mama zgodnie z tradycją postawiła przede mną kilka rzeczy. Wie pan co wybrałem?
Piłkę.
Tak. W albumie rodzinnym mam też zdjęcie, jak zasnąłem z piłką tuż po tym gdy dostałem ją na święta. Miałem wtedy 2, góra 3 latka.
A za co pan docenia samego siebie?
Za to, że umiem słuchać mądrych ludzi. Musiałem się tego nauczyć. Przylatuje do Polski często, ale po roku na Wyspach mama tak patrzy na mnie i mówi: Marcin, niesamowicie dorosłeś. Coś w tym jest. Ten pobyt zagranicą stawia cię na nogi w jednym momencie. Patrzysz na życie z innej perspektywy, lepiej możesz wykorzystać swój potencjał. Bo o wiele lepiej funkcjonuje twoja głowa. Okazało się, że wyjazd był dobrą opcją nie tylko dla twojej kariery, ale też i całego życia.
Jakiś przykład.
Chelsea zmieniła mnie jako piłkarza. Wiele zawdzięczam temu klubowi. Zapewniają ci warunki do tego żebyś dojrzał, a potem ty to albo wykorzystujesz, albo przepadasz.
Pan wykorzystał?
Jak na razie tak. Bo jakbym zobaczył wideo sprzed 2 i pół roku odkąd tu jestem, to zobaczyłbym ogromny przeskok w sferze motorycznej, fizycznej. A czego człowiek nie widzi na komputerze to też rozwój psychiczny i mentalny. Ile ludzi, tyle kultur. Tutaj zderzasz się z nimi. Budujesz też swoją osobowość poprzez naukę funkcjonowania wielkiej szatni. Cieszę się, bo niektórzy młodzi boją się odezwać gdy przyjeżdżają do takiego klubu. Bo to Hazard, Azpilicueta czy David Luiz. Wielkie osobowości i gdzie ja taki malutki. Na szczęście nigdy tego nie zaznałem.
No właśnie. Na temat szatni zespołu pokroju Chelsea istnieje wiele legend. Jakie to społeczeństwo? Trudno się odnaleźć?
Jedni są nieufni, drugim możesz zaufać. Jednemu coś powiesz i nagle cały świat o tym huczy, drugiemu wyjawisz jakąś informację i zachowa to dla siebie. Jak w każdej drużynie, firmie. Piłka to wbrew pozorom naprawdę bardzo mały świat. Tu każdy wie coś na temat drugiej osoby. Gdybyś wszedł ze mną do szatni, to zobaczyłbyś iż każdy ma inny profil. Ja najbardziej lubię ten Davida Luiza. To jest gość, który gdy widzi, że robisz coś źle to ci to powie. Ale poradzi, a nie zacznie się nabijać. Jest na tyle natarczywy, że jak zauważy iż nie dostosowałeś się do jego słów to od razu zacznie wiercić ci dziurę w brzuchu. Kiedyś odpuścisz bo będziesz mieć tego dosyć. W Polsce śmiejemy się, że futbolem rządzą detale. Jednak naprawdę tak jest.
Przeczytaj także: Fulham: Pos(h)przątać bałagan
Umie pan jakoś racjonalnie wytłumaczyć jak to się stało, że prędzej zainteresowała się panem Chelsea i Barcelona, niż otrzymał pan powołanie do młodzieżowej kadry?
Nie wiem, jak to było od środka. Z tego co mi wiadomo przed ofertami z Chelsea czy Barcelony nikt mnie nawet nie oglądał. Dopiero telefony prezesa Escoli Varsovia pana Wiesława Wilczyńskiego przekonały kogokolwiek nawet nie do powołania, ale obserwacji. Nie wiem, czy też bycie od lat w kadrach młodzieżowych by mi znacząco pomogło. Może wbrew przeciwnie przeszkodziło. Wielu reprezentantów za juniora jest gwiazdą, a potem przepada.
To byłby niezły paradoks rozpocząć skład na najważniejszy turniej młodzieżowy w historii polskiej piłki od chłopaka z taką przeszłością jak pan.
Prawda? Fajne uczucie byłoby móc tego doświadczyć. Bo uwaga całego kraju będzie zwrócona wówczas na Polskę. Piłkarsko mundial U-20 to priorytet. Trzeba jednak pamiętać, że prawdziwa praca jest w klubie. Na kadrze ją dopiero pożytkujesz.
Ewentualny sukces i w mediach pojawi się nagle wiele osób, które spróbują się podpiąć pod sukces.
Nie raz tak było. Kiedy przechodziłem do Chelsea dzwonili do mnie "znajomi" po jakichś trzech latach. Oczywiście, ze stałą formułką: "Jeśli czegoś potrzebujesz to dzwoń, pisz". Człowieku, ja nic od ciebie nie potrzebuje, skoro przez tyle lat jakoś bez ciebie żyłem. Ciekawe czy jakbym upadł to też znalazłoby się tyle uprzejmych ludzi dookoła.
Wybierał pan między Chelsea a Barceloną. Dowiedziałem się, że w Katalonii po testach piłkarskich zaproszono pana na trzy tygodnie sprawdzianu mentalnego. Jak panu poszedł?
Ja tego nie wiedziałem. Może to i lepiej. Bo dzięki temu byłem sobą, a w piłce to ważne. Nie każdy może to o sobie powiedzieć. Ja na szczęście tak.